Trwa ładowanie...

Jan Borysewicz: Nie umiem udawać. Żyłem jak rockandrollowiec. Teraz odważyłem się wszystko opowiedzieć

- Żyłem tak, jak żyłem, koniec, kropka. Nie odcinam się od tego. Nie będę przecież nagle robić z siebie kogoś innego. Ale gdybym nadal prowadził taki tryb życia, jak przed laty, nigdy nie zdecydowałbym się na książkę o sobie - mówi Jan Borysewicz o "Mniej obcym", wywiadzie-rzece z Marcinem Prokopem.

Jan Borysewicz opowiedział o swoim życiu w szczerym wywiadzie-rzeceJan Borysewicz opowiedział o swoim życiu w szczerym wywiadzie-rzeceŹródło: Materiały prasowe
d152dvm
d152dvm

Urszula Korąkiewicz: Czy Jan Borysewicz po obszernej, szczerej rozmowie z Marcinem Prokopem jest "mniej obcy", nawet dla samego siebie?

Jan Borysewicz: Myślę, że przede wszystkim po naszej długiej rozmowie z Marcinem. Prowadziłem bardzo intensywny tryb życia i uznałem, że w końcu nadszedł czas, żeby na spokojnie spojrzeć na to, co działo się w moim życiu i porównać z tym, co dzieje teraz. Ileś lat temu nie zdecydowałbym się na zrobienie takiej książki. Teraz poczułem potrzebę, żeby podzielić się moimi przeżyciami z fanami i wszystkimi, którzy będą mieli ochotę przeczytać tę książkę.

Ta rozmowa pomogła panu wyrzucić z siebie emocje?

Moje życiowe przeżycia zostaną ze mną na zawsze. Nie da się ich wymazać. Podobnie jak sytuacji, które doprowadziły do mojego zachowania, do którego nigdy nie powinienem dopuścić. To wszystko we mnie już zostanie. Ale mam nadzieję, że ta książka rzuci czytelnikom inne światło na to, w jakich byłem sytuacjach życiowych, przybliży moją perspektywę. Szczerze mówiąc, coraz bardziej czuję, że była mi bardzo potrzebna, żeby nie zostać z tym wszystkim sam.

Jak Marcinowi udało się wypracować zaufanie, swobodę poruszania każdego tematu? Wracacie nieraz do trudnych wspomnień.

Może nie łączy nas szczególna przyjaźń, ale świetnie się dogadujemy. Myślę, że dobrze wybrałem. Cenię go, bo jest bardzo inteligentnym, dowcipnym facetem. I posiada cechę, której potrzebowałem do pracy przy tej książce: potrafi słuchać. Byłem przygotowany na wszystkie pytania, które mi zada, ale wiedziałem, że zada je w odpowiedni sposób. Obaj umówiliśmy się, że nie będziemy mi stawiać pomnika. Ani ja tego nie chciałem, ani on.

d152dvm

Ta książka to po prostu kawał mojego życia, historia opowiedziana do momentu, w którym jestem teraz. I czuję, że to najlepszy okres w moim życiu. Czuję się bardzo dobrze, jestem w dobrej formie i przede wszystkim od ponad sześciu lat jestem w szczęśliwym związku.

To Małgorzata, moja partnerka sprawiła, że zdecydowałem się na tę książkę, zdecydowałem wszystko opowiedzieć. Małgorzata mnie dobrze zna, kiedy mnie poznawała, znała moją przeszłość. I mnie zaakceptowała. Jedyny kłopot, jaki miałem przy pracy nad książką polegał na tym, że nie byłem pewien, czy nie będzie miała nic przeciwko temu, o czym będę opowiadał. Ale jest wspaniałą osobą. Zapewniła mnie, że pokochała mnie takim, jakim byłem, z całym moim bagażem i przeszłością i kocha cały czas. To ogromne wsparcie. To tak naprawdę dzięki niej się odważyłem.

Jan Borysewicz opowiada o swoim życiu w wywiadzie rzece akpa
Jan Borysewicz opowiada o swoim życiu w wywiadzie-rzeceŹródło: akpa, fot: AKPA

W książce wyraźnie wybrzmiewa czułość, która was łączy. Domyślałam się więc, że wkład Małgorzaty w jej powstanie był duży.

Bardzo duży. Małgorzata jest dla mnie aniołem, którego poznałem w szczególnym momencie życia. Kiedy się poznaliśmy, byłem jeszcze w rockandrollowym rozpędzie. I chociaż już wcześniej czułem, że powinienem powiedzieć dość takiemu życiu, dopiero to spotkanie było dla mnie przebudzeniem. To co poczułem, nie było namacalne. To było coś niesamowitego, jakbym spotkał kogoś, kogo nie znam, a już czuję, że jest mi bardzo bliski. Zresztą, ona czuła podobnie.

d152dvm

Dała mi niesamowite ciepło, od razu poczułem się przy niej fantastycznie. Nie mogliśmy się w ogóle od siebie odczepić. Do tego stopnia, że kiedy zachorowała, a ja musiałem lecieć na koncerty, nie chciałem się w ogóle od niej ruszyć. Nie doświadczyłem w życiu czegoś podobnego. To porównywalne z miłością do mojej matki, ale w formie miłości do kobiety. Pokochałem ją bardzo mocno. Czasami się zastanawiam, czy to nie jest może prezent od mojej mamy, żebym nie był samotny w tym moim życiu. Bardzo duchowo odbieram to nasze poznanie i całą naszą relację.

Żałuje pan czegoś?

Nie. Tak jak chciałem przejść to życie, to przeszedłem, co się zdarzyło, to trudno. Były potknięcia, ale cóż mogę powiedzieć, wielu którzy żyją tak, jak chcą, się z tym boryka. Na szczęście strasznej krzywdy nikomu nie wyrządziłem. Jeżeli już zrobiłem komuś krzywdę, to samemu sobie. Moja historia to mój problem. Ale faktem jest, że jestem osobą publiczną i o pewnych rzeczach było głośniej niż powinno. O niektórych nawet bardzo głośno.

d152dvm

Ale m.in. po to jest ta książka - opowiadam, jak przeżywałem te najtrudniejsze sytuacje. Dziś czasem się zastanawiam, czy te, które szczególnie mnie przybiły, nie były mi potrzebne. Żeby spojrzeć na pewne sprawy z innego punktu, na ludzi, na przyjaciół, na ludzi, z którymi pracowałem. Z perspektywy czasu więcej się wie i widzi. Znacznie więcej. Wcześniej wiele rzeczy mi się po prostu wydawało. A po kilku mocniejszych akcjach wiedziałem, co się dzieje z ludźmi dookoła i wyrobiłem sobie zdanie na ich temat.

Ma pan dziś więcej cierpliwości do ludzi?

Odrobinę. Naprawdę, cierpliwości mam nie za dużo. Ale ta porywczość bierze się w moim przypadku z bezradności. To najgorsza rzecz, ale kiedy mówisz komuś o czymś po raz setny, to można stracić panowanie nad sobą, prawda? A ja w takich warunkach żyję od 40 lat. Pracuję z ludźmi i czasem wyprowadzają mnie z równowagi. Ktoś kiedyś powiedział, że jestem dyrektorem fabryki z najdłuższym stażem w tym kraju. To o czymś świadczy.

d152dvm

Staram się nad sobą pracować, ale prowadzenie takiego kombajnu to wyzwanie, ciągła walka o to, by było lepiej. Kiedy rozmawiam z chłopakami i coś nie wychodzi, to tłumaczę im, że nie wyżywam się, nie chcę zrobić przykrości, tylko chcę, by zespół był jak najlepszy i żebyśmy my mieli jeszcze lepiej. Rozumieją to, choć z roku na rok stawiam poprzeczkę coraz wyżej. Ci, którzy ze mną pracują, wiedzą, że jestem wymagającym szefem. A jesteśmy na tyle zgranym zespołem, że nie mam zamiaru już niczego zmieniać do końca naszego istnienia. 

Urszula opowiadając o swojej książce, która wyszła też swoją drogą z okazji jej 40-lecia, mówiła, że ta książka to poniekąd książka dla jej synów, by mogli ją poznać jeszcze lepiej, a przede wszystkim momenty, których nie mają szans pamiętać. Dla kogo, oprócz fanów, jest książka Jana Borysewicza?

Przede wszystkim dla fanów. Obiecałem im ją. Dziękuję im za to, że są ze mną tyle lat i byli przy mnie nawet w najtrudniejszych momentach. Wracając do otaczających mnie ludzi – na wielu się zawiodłem, ale nie na fanach. Ta książka jest też dla mnie, bo nie chciałem być z całą tą opowieścią sam. A moje dzieci? One znają mój życiorys. Alicja dokładnie zna moje życie, zresztą o wielu rzeczach jej opowiadałem, z niczym się nie kryję.

d152dvm

Nie umiem udawać. Taki jestem, tak żyłem, koniec, kropka. Nie będę przecież teraz nagle robić z siebie kogoś innego. Oczywiście, zmieniło się moje podejście do wielu spraw, dbam o siebie, nie robię wielu rzeczy, które robiłem kiedyś - to nie jest mi już do niczego potrzebne. Chcę być tu i teraz, dla moich bliskich. I przede wszystkim nie chcę zawieść mojej Małgorzaty. Bardzo się staram, pracuję nad sobą. Gdybym nadal prowadził taki tryb życia, jak przed laty, w życiu bym się na tę książkę nie zdecydował.

Janusz Panasewicz i Jan Borysewicz znowu zaśpiewają na festiwalu w Sopocie AKPA
Jan Borysewicz i Janusz Panasewicz - filary Lady Pank Źródło: AKPA, fot: AKPA

A wy, jako Lady Pank, nie jesteście zmęczeni rockandrollem? I tym, że zawsze się wam go wytyka?

Energię mamy cały czas tę samą. Tyle że w tej chwili musimy dbać o siebie, by jak najlepiej wykorzystać czas, który nam pozostał. Często rozmawiamy o tym z Januszem, dzielimy się swoimi patentami, czasami chwalimy – ile on przejechał na rowerze, ile ja podniosłem ciężarów. Poza tym mamy przecież swoje domy, swoich bliskich, chcemy zachować dla nich formę, być z nimi jak najdłużej. Wydaje mi się, że podchodzimy do tego wszystkiego mądrze.

d152dvm

Poza tym mamy szeroki repertuar, bogate zaplecze, Lady Pank jest świetnie pracującą maszyną. I fabryką hitów, co moim zdaniem jest największą siłą tego zespołu. Nie zmienię przecież charakteru zespołu, nigdy nie byliśmy grzeczni. Ja też zawsze byłem rockandrollowcem i się od tego nie odcinam. Ale tak, zmieniła się cała otoczka, największa łobuzerka dawno jest za nami.

Chociaż zauważam od jakiegoś czasu na koncertach, że ludzie przychodzą z ciekawości, zobaczyć jak ci modele nadal się trzymają, chcą zobaczyć łobuziaków, którzy tak rozrabiali w latach 80. i 90. I pierwszą, a zarazem najpiękniejszą rzeczą, jaką widzę ze sceny, są uśmiechy tych ludzi. Bo my mamy nadal tę samą energię i siłę muzyczną. I jeśli kiedyś będzie się wspominać Lady Pank, to w pierwszej kolejności będzie się mówić o naszych utworach, dopiero później o wyskokach. Ale cóż, to nierozerwalne części naszej historii. To nasza legenda.

Zaciekawiło mnie stwierdzenie, że prowadzi pan życie... mnicha – tak przynajmniej stwierdzacie z Prokopem w książce. Więc jak wygląda w praktyce to życie Jana Borysewicza?

Teraz? Tak naprawdę nie mam czasu na nic. Wywiady, promocja książki, próby, koncerty, praca w studio. Kończymy prace nad płytą Lady Pank MTV Unplugged, która ukaże się w połowie listopada. Niebawem wyjdzie też płyta "Wszystkie oblicza Jana Borysewicza" na podwójnym winylu, podsumowująca cały mój muzyczny dorobek. Jeśli znajdę czas dla siebie, to głównie po to, żeby trochę poćwiczyć lub pobyć z bliskimi w domu. Moje życie jest uporządkowane, ale naprawdę, teraz nie mam czasu na nic!

Jan Borysewicz. Mniej obcy, wyd. Agora Materiały prasowe
Jan Borysewicz. Mniej obcy, wyd. AgoraŹródło: Materiały prasowe, fot: x
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d152dvm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d152dvm