Jarosław Bieniuk ciężko przeżył jej śmierć. Wspomniał jeden z najgorszych dni w życiu
Jarosław Bieniuk wraz z córką Oliwią Bieniuk udzielili ostatnio wywiadu magazynowi "Viva!". Opowiedzieli w nim o życiu po stracie Anny Przybylskiej. To poruszające wyznanie. - Jeszcze pół roku po śmierci Ani spaliśmy we czwórkę w jednym łóżku - mówi Bieniuk.
Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 r. po długiej walce z nowotworem trzustki. Popularna aktorka znana z wielu ról w filmach i serialach miała zaledwie 35 lat. Osierociła troje dzieci. To wydarzenie na zawsze zmieniło jej rodzinę.
W intymnej rozmowie, jaką przeprowadziła Krystyna Pytlakowska na łamach "Vivy!", Jarosław Bieniuk przyznał, że po śmierci żony nie starał się zastąpić dzieciom matki, bo żaden mężczyzna nie jest w stanie tego zrobić.
- W tym strasznym okresie po odejściu Ani, to babcia przejęła jej obowiązki. To ona scalała nasz dom. Moja mama zresztą zawsze dbała o to, aby był obiad, śniadanie, pełna lodówka. Ale też i przytulanie, miłość - powiedział.
ZOBACZ TEŻ: Anna Przybylska skończyłaby 42 lata. Jarosław Bieniuk uczcił jej pamięć serią niepublikowanych nagrań
Bieniuk nie ukrywa, że wszystkie decyzje odnośnie córki i synów były i są na jego głowie. Przyznał, że musiał unieść bagaż emocjonalny i okazywać dzieciom uczucie tak, żeby jak najmniej odczuły tę wielką pustkę.
- Jeszcze pół roku po śmierci Ani spaliśmy we czwórkę w jednym łóżku. W końcu Oliwia się zbuntowała, powiedziała, że jej niewygodnie i wróciła do swojego pokoju - wyjawił "Vivie!".
Oliwia wyznała, że niewiele pamięta z tamtego okresu, ale rzeczywiście cała rodzina spała razem w jednym łóżku. - Na szczęście dość szerokim, a Jaś ciągle się rozkopywał i trzeba było go przykrywać. Z tamtego czasu pamiętam tylko takie urywki - stwierdziła.
- Wszyscy byliśmy w szoku. Ja starałam się nie przygotowywać na śmierć mamy, bo nie wierzyłam, że odejdzie. Ale cóż, miałam wtedy 12 lat… - dodała.
Gdy zostali zapytani o to, kiedy do nich dotarło, co się stało, Bieniuk odpowiedział, że dzieci mogły sobie nawet tego nie uświadomić, bo miały parasol ochronny.
- Staraliśmy się, aby koncentrowały się na codzienności, a nie na rozpamiętywaniu. Były jednak bardzo trudne sytuacje, jak na przykład Dzień Matki obchodzony w przedszkolu - wspomniał.
Bieniuk pozwolił 3-letniemu Jasiowi pójść wtedy do przedszkola i widział, jak jego syn płacze podczas śpiewania piosenki dla mam. Były sportowiec przyznał, że był to dla niego jeden z najgorszych dni w życiu. Na co dzień jednak starał się wtedy wraz z dziećmi iść do przodu.