Koronawirus. Krystyna Janda wróciła z wakacji w Maroku. "Nałożyłam sobie kwarantannę"
Krystyna Janda wróciła w weekend z Maroka, gdzie była na wakacjach. Na jej instagramowym profilu sporo jest zdjęć z Afryki, ale ona sama musi już się przestawiać na życie w kwarantannie i zmierzyć z kłopotami finansowymi Teatru Polonia.
- Nie mam czasu na długą rozmowę – mówi WP Krystyna Janda. – Dopiero wróciłam. Nigdzie nie wychodzę. Kwarantanna. Nie wiem, na czym stoję.
Czy to 14-dniowa kwarantanna obowiązująca wszystkich wracających zza granicy od niedzieli 15 marca od godz. 0:00?
- Wróciłam ostatnim samolotem, ale jeszcze przed północą, więc nie. Ale robię ją i tak na wszelki wypadek.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Na Instargamie aktorki sporo jest zdjęć z Maroka, ale ona sama szybko musi wrócić do polskiej rzeczywistości. W końcu jej teatry, Polonia i Och-Teatr, zamknięte są do 24 marca.
Na stronie teatru Polonia pojawiła się informacja o zwrotach biletów.
Czy Janda sądzi, że państwo polskie pomoże jej teatrowi w związku z poniesionymi stratami finansowymi?
- Państwo może pomoże teatrom państwowym, ale nam nie. Liczymy dopiero, jakie mamy zobowiązania finansowe w tym miesiącu. Oczywiście martwię się bardzo o teatr, bo jestem za niego odpowiedzialna.
Koronawirus. Czy za kwarantannę należy się zasiłek? "Jest pewien haczyk"
W innych teatrach w kraju sytuacja też jest niewesoła.
Jak podaje Gazeta Wyborcza na ponad 500 tys. zł straty szacuje Grażyna Posmykiewicz, dyrektor Teatru Muzycznego w Łodzi. Grane tam musicale "Miss Saigon", "Les Miserables" i "Madagaskar" są udostępnianie na licencji.
- I nawet, jeśli ich nie gramy, i tak musimy płacić tantiemy. To około 9 tys. zł za każdą prezentację – mówi Wyborczej Posmykiewicz. - Jeśli nasi aktorzy są zatrudnieni na etacie, wtedy dostają gołą pensje. Ale w naszych spektaklach gra mnóstwo młodych osób, które nie mają stałych pensji. Dla nich to prawdziwa tragedia, zostają na lodzie.
Aktorzy zatrudnieni są na minimalnych pensjach zasadniczych, a pozostałą część wynagrodzenia otrzymują jako honoraria za występy. Jak nie grają, to nie mają z czego żyć.
Tymczasem Krzysztof "Grabaż" Grabowski, lider zespołów Strachy Na lachy i Pidżama Porno, napisał na Facebooku, że z powodu odwołania koncertów jego zespół "jest w plecy jakieś 80 tysięcy zł".