Darł się, że Edyta Górniak jest mu winna 80 tys. zł. Są świadkowie
O Edycie Górniak znów jest głośno i niestety znów nie za sprawą jej muzycznych dokonań. Do krępującego zdarzenia miało dojść za kulisami jednego z jej ostatnich koncertów. "Wykrzykiwał, że jest mu winna 80 tys. zł" - mówią świadkowie w materiale Pomponika.
Nie milkną echa po ostatnim wybryku Edyty Górniak. Chodzi o jej skandaliczne zachowanie podczas koncertu TVP w Chełmie. Artystka ostentacyjnie zerwała plakat nakazujący noszenie maseczek, a całe zajście nagrała i nie omieszkała pochwalić się nim w sieci.
Jak łatwo się domyślić, reakcje były skrajne, a najbardziej okrutny komentarz zamieściła Hanna Lis. Głos zabrał nawet sam prezes Jacek Kurski.
Okazuje się, że to nie koniec kontrowersji wokół piosenkarki. Jak donosi Pomponik, podczas jednego z ostatnich koncertów miało dojść do krępującej i niepokojącej sytuacji.
ZOBACZ TEŻ: Najgłupsze wypowiedzi gwiazd o koronawirusie
Za kulisy wdarł się podobno rozjuszony mężczyzna, który kategorycznie żądał widzenia z Edytą Górniak. Jaki miał cel?
- Wykrzykiwał, że jest mu winna 80 tys. za wynajem domu w górach i chciał się z nią natychmiast rozliczyć - przytacza słowa naocznego świadka Pomponik.
Normalnie interweniowałby menedżer. Niestety Górniak obecnie takiego nie posiada, bo w lipcu rozwiązała z nimi umowę. Rozmówca Pomponika relacjonuje, że wybuchła awantura. Na szczęście w końcu udało się mężczyznę uspokoić i nakłonić do innej formy kontaktu.