Ksiądz poleca Martyniukowi modlitwę. "Nie będziemy go sądzić"
Agresja, narkotyki, nieposzanowanie prawa, grożenie śmiercią... Daniel Martyniuk szybko udowodnił, że jego wielka przemiana w uczciwego człowieka pracy to zwykła ściema. Co go wreszcie odmieni? Ksiądz proponuje spowiedź.
A było już tak blisko! Daniel Martyniuk w wieku ponad 30 lat po raz pierwszy poszedł do prawdziwej pracy. Zaciągnął się na statek, gdzie umorusany od rana do nocy pracował ciężko na chleb. Z jego social mediów zniknęły kompromitujące nagrania pijackich przyśpiewek. W kolorowych gazetach pojawiło się kilka rzewnych historii o synu marnotrawnym, który wraca na łono rodziny i wreszcie jest w stanie być ojcem dla swojego dziecka.
Niestety, gdy tylko młody Martyniuk usłyszał od sędzi, że ta nie skróci mu okresu zakazu prowadzenia samochodu, maska opadła. Daniel dostał szału, zwyzywał sędzię, a potem było już tylko gorzej. Tydzień przed Bożym Narodzeniem zrobił awanturę w osiedlowym sklepie, zastraszając jego pracowników. Jego konto na Instagramie zniknęło, pewnie wybłagali to jego rodzice, którzy muszą świecić za niego oczami przed ludźmi.
Teraz w "Super Expressie" głos zabrał ksiądz Janusz Koplewski, który radzi jedno: modlitwę.
– Nie będziemy go sądzić, bo od tego nie jesteśmy. Można mu pomóc. Trzeba zacząć od modlitwy, a potem może jakaś terapia, która pomoże wyjść z trudnej sytuacji, są specjaliści.
Duchowny podkreśla, że nie da się nikomu pomóc na siłę.
– Niech pójdzie do spowiedzi, bo od tego jest okres adwentu, przyzna się do tego, co zrobił, żałuje, obiecuje poprawę i może wtedy uzyska rozgrzeszenie, ale on sam musi chcieć przyjść. Z przymusu to jest nieważne. Lepiej w ogóle tego nie robić…
Tylko co jeszcze musi się wydarzyć, by Daniel naprawdę odmienił swoje życie?