Księżna Diana odeszła tragicznie 22 lata temu. Wspomnienia jej synów wzruszają do dziś
To jedno z najbardziej tragicznych wydarzeń rozgrywających się na brytyjskim dworze. Śmierć księżnej Diany wciąż wzbudza wielkie emocje.
Już dawno ustalono, co było przyczyną tragicznego wypadku z 31 sierpnia 1997 r. We wrześniu 1999 r. francuski sędzia Herve Stephan odrzucił oskarżenia pod adresem 9 fotografów i reportera, którzy wtedy jechali za Dianą, by zrobić jej zdjęcia. Uznano, że przyczyną wypadku była nadmierna prędkość i fakt, że kierowca Henri Paul był pod wpływem narkotyków. Wiadomo też, że żaden z pasażerów nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa. Sprawa została wyjaśniona i zamknięta, a jednak wciąż pojawiają się kolejne teorie spiskowe, podające w wątpliwość oficjalną wersję wydarzeń.
Wspomnienia po księżnej są wciąż żywe, szczególnie w sercach do dziś oddanych fanów Lady Di. Nie ma w tym nic dziwnego. Diana jednocześnie fascynowała i szokowała za życia. Nie była pokorną członkinią rodziny królewskiej, skwapliwie stosującą się do sztywnej etykiety. Kochała życie i ludzi. I właśnie tą miłością i pogodą ducha zarażała innych.
Zawsze wyciągała rękę do potrzebujących. Przypomnijmy, że w czasach, gdy szczególnie piętnowano osoby zarażone wirusem HIV, ba sądzono, że do zarażenia może dojść przez zwykły dotyk, to właśnie ona wychodziła do nich z pomocą. Angażowała się także m.in. w walkę o zakaz używania min przeciwpiechotnych, w pomoc osobom dotkniętym trądem, a także dzieciom w Afryce.
Zobacz wideo: 20 lat od śmierci królowej ludzkich serc. Co wiemy o jej życiu?
Lady Di niejednokrotnie potrafiła zaakcentować swój niepokorny charakter. Czy była to kwestia zaangażowania społecznego, czy drobnych gestów łamiących etykietę podczas mniej lub bardziej towarzyskich spotkań. Niemal na każdym kroku udowadniała, że funkcjonowanie w rodzinie królewskiej nie musi się wiązać z rygorystycznym podporządkowaniem sztywnej etykiecie. Dzięki temu księżna funkcjonowała w mediach jako pełnoprawna celebrytka. Ten fakt jednak spotykał się często z ostrą krytyką.
Każdy jej ruch i niemal każda wypowiedź były skrzętnie odnotowywane przez brytyjskie i światowe media. Choć w późniejszych wspomnieniach o księżnej często podkreślano, że bardzo uwierało ją zainteresowanie dziennikarzy i paparazzi (zwłaszcza po jej rozwodzie z Karolem), dziś wielu przyznaje, że nie do końca było to zgodne z prawdą. Nie jest tajemnicą, że media ją wprost kochały. Królewski fotograf, Arthur Edwards twierdził nawet, że potrafiła nimi manipulować tak, by osiągnąć pożądany przez siebie efekt. Prawda, jak często bywa, prawdopodobnie znajduje się gdzieś pośrodku. Do dziś mówi się o tym, że do tragicznego wypadku doszło właśnie podczas ucieczki przed natarczywymi paparazzi.
Księżna, mimo medialnego szumu, jaki jej przez lata towarzyszył, we wspomnieniach funkcjonuje przede wszystkim jako ujmująca, kochająca matka. Robiła wszystko, by dzieciństwo ich synów było jak najbardziej radosne i nie odbiegało od tego, jakie mieli ich rówieśnicy. Kochająca, radosna i pełna ciepła mama wprost urzekała poddanych nowoczesnym, jak na rodzinę królewską podejściem do wychowania pociech. Dokładała wszelkich starań, by jej synowie byli szczęśliwi. Widok chłopców w tłumie żałobników na pogrzebie ukochanej mamy wzruszał więc sympatyków rodziny królewskiej tym bardziej. William i Harry zaś o dojmującej stracie zaczęli opowiadać dopiero jako dorośli mężczyźni. Obaj idąc w jej ślady, aktywnie zaangażowali się w działalność dobroczynną.
- Gdybym tylko wiedział, że to nasza ostatnia rozmowa - opowiadał Harry w dokumencie "Diana, Our Mother: Her Life and Legacy" stacji ITV. Wspominał telefon Diany w wieczór 31 sierpnia 1997 r. Tego samego dnia wyszła z Dodim Al-Fayedem z paryskiego hotelu. Samochód, którym później jechali, rozbił się w tunelu Pont de' l'Alma. Al-Fayed zginął na miejscu, księżnej, mimo wysiłków lekarzy w szpitalu, nie udało się uratować.
William i Harry przebywali w tamtym dniu w towarzystwie kuzynów: Zary i Petera Philipsów. Rozmowa z Dianą była krótka i pospieszna - chłopców oderwano bowiem od zabawy. Zresztą wkrótce mieli się spotkać z matką w Londynie, po jej powrocie z wakacji. - Muszę żyć z tym do końca życia. Rzeczy, które bym jej powiedział... Ale przecież nie wiedziałem, że tej samej nocy straci życie - dodał książę.
Starszy syn księżnej wyjawił, że szok, jaki towarzyszył mu wówczas w tragicznym momencie, będzie w nim już na zawsze. Dopiero teraz mówi o tym otwarcie, wcześniej rana była zbyt świeża. Jako dorosły mężczyzna kultywuje pamięć o matce. Dzięki wspomnieniom Lady Di poznają także jego dzieci. "George i Charlotte wiedzą, że babcia kocha ich do szaleństwa. I patrzy na nich z góry" – stwierdził czule w dokumencie.