Louis de Funes: kultowy komik, którego prywatnie nikt nie lubił
Louis de Funes, który w Polsce lat 90. był postacią kultową, nie miał łatwego życia. Bawił miliony, ale w jego życiu było niewiele powodów śmiechu. Bieda, matka-choleryczka, brak przyjaciół. I gdzie tu humor?
Louis de Funes urodził się w 1914 roku w Courbevoie. Był synem zubożałych hiszpańskich arystokratów, którzy wyemigrowali do Francji w poszukiwaniu zarobku. Młody Louis wychowywał się w biedzie i imał się różnych zajęć, by zarobić na chleb. Jego ojciec zmarł wcześnie, a opieka nad Louisem w całości spadła na matkę – choleryczkę. Wybuchowa kobieta nie była cierpliwym rodzicem. Na małego Louisa spadały wybuchy złości i oczekiwanie ciągłego posłuszeństwa. Takie wychowanie sprawiło, że de Funes wyrósł na skrytego, nieśmiałego człowieka.
Przeżył dzięki talentowi
Jako dziecko przejawiał wiele talentów. Był muzykalny i potrafił rysować. Na deskach teatru po raz pierwszy stanął w wieku 12 lat. Ukończył szkołę średnią, a później chciał kontynuować naukę w paryskiej szkole zawodowej. Ale został z niej szybko wydalony za nieodpowiednie zachowanie. Podejmował różne prace: był dekoratorem wystaw sklepowych, kreślarzem czy pomocnikiem księgowego. Jego matka marzyła o tym, by został księdzem, ale Louis, mimo że był żarliwym katolikiem, marzył o aktorstwie. I postanowił kształcić się w tym kierunku.
De Funes ciągle, stawiając czoła kłopotom finansowym, próbował zaciągnąć się do wojska. Na początku nie udawało mu się to, bo medycy uznawali, że jest niezdolny do pełnienia służby. Był bardzo drobny: ważył 55 kg przy wzroście 164 cm. Zamiast tego grywał na fortepianie w pubach i restauracjach. Talent pozwolił mu utrzymać się na powierzchni. Liczyło się przetrwanie.
Nieszczęśliwa rodzina
Występował też w teatrze, gdzie poznał swoją pierwszą żonę. Po zaledwie trzech latach wspólnego klepania biedy Louis i Elodie Carroyer rozstali się. Był 1939 rok i de Funes w końcu został wcielony do armii, na co przecież tak długo liczył. Co prawda nie został wysłany na front, ale wojna przerwała jego małżeństwo.
Zobacz także: 80-letni Cosby trafi do więzienia na 30 lat! "Raczej z niego nie wyjdzie"
Małżeństwo miało jednego syna Daniela. Louis z powodu częstej nieobecności w domu nie miał dobrego kontaktu z synem. Daniel mówił po latach: - Nigdy nie mogłem go nazwać tatą. Mówiłem na niego Louis.
Po rozwodzie de Funes odciął się od rodziny, a Daniela nawet nie uwzględnił w testamencie. Skupił całą swoją uwagę na nowej rodzinie. Na początku lat 40. poznał swoją drugą żonę Jeanne Barthélémy de Maupassant, która pełniła rolę jego menadżerki. Doczekali się dwóch synów: Patricka i Oliviera.
Uśmiech losu
Po raz pierwszy na ekranie pojawił się w 1945 roku. Co prawda jego rola trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund, ale to wystarczyło, by otworzyć mu drogę kariery. De Funes stawał się coraz bardziej rozpoznawalny we Francji. Międzynarodowa kariera przyszła w latach 60. wraz z serią filmów o pechowym żandarmie z Saint-Germain, a później o Fantomasie.
De Funes stworzył charakterystyczny styl gry. Wiele zaczerpnął ze wspomnień z dzieciństwa o swojej matce choleryczce. Postacie przez niego tworzone były nerwowe, wybuchowe i wykonywały wiele szybkich ruchów. Choć miał całe zastępy fanów, znaleźli się też przeciwnicy, którzy zarzucali mu zmanierowanie, pod którym miał skrywać się brak talentu. De Funes, jako osoba o niskiej samoocenie, bardzo cierpiał z powodu tych uwag.
Publiczność go kochała. Znajomi nie znosili
Prywatnie był nieśmiałym człowiekiem. Perfekcjonistą, cholerykiem. Skutki? Nie miał wielu przyjaciół. Większość osób z branży go nie lubiła. Wynikało to poniekąd stąd, że de Funes rozpoczynał karierę filmową jako dojrzały człowiek. Po zakończonym dniu zdjęciowym, zamiast imprezować z resztą ekipy, wolał wracać do swojego domu i przycinać róże w ogródku. Żył też w przekonaniu, że jego kariera nie może utrzymać się na zawsze i że kiedyś straci wszystko, co zbudował. Mylił się.
Do końca życia pozostał aktywny zawodowo. W połowie lat 70. przeszedł pierwszy zawał, po którym porzucił aktorstwo na pół roku i zgodnie z zaleceniami lekarzy próbował rzucić ulubiony nałóg – palenie. Ale po kilku latach przeszedł kolejny zawał, a później jeszcze jeden. Tego ostatniego nie przeżył. Zmarł 27 stycznia 1983 roku.