Maja Rutkowski była na miejscu tragedii w Bukowinie Tatrzańskiej. "Łzy cisną mi się do oczu"
Maja Rutkowski przeżyła chwile grozy. Żona detektywa przyznała, że w chwili wypadku przebywała w rejonie stacji narciarskiej w Bukowinie Tatrzańskiej. We wzruszającym wpisie poprosiła swoich fanów, aby doceniali każdą kruchą chwilę życia.
Maja Rutkowski nie mogła dłużej milczeć. Skomentowała tragedię, która wstrząsnęła Polską w ostatnich dniach.
"Bardzo tragiczne informacje z Bukowiny Tatrzańskiej wyjątkowo mnie dotknęły. Gdyż wszystkie dni, które byliśmy w górach, spędziliśmy dokładnie na tym wyciągu narciarskim, gdzie wydarzyła się straszna tragedia. Łzy cisną mi się same do oczu. Jeździliśmy na nartach, śmialiśmy się i byliśmy tam jeszcze kilkanaście godzin temu. Zawsze doceniałam życie, ale ostatnie wydarzenia w moim życiu jeszcze bardziej uświadamiają mi, aby szanować każdą minutę swojego życia. Trudno sobie nawet wyobrazić, co teraz przeżywają najbliżsi osób, które poniosły śmierć. (...) Niech Bóg ma je w swojej opiece. Nie marnujcie życia na złe emocje! Życie jest zbyt krótkie..." - napisała, dołączając do wpisu zdjęcie z synem.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w poniedziałek ok. godz. 11 w Bukowinie Tatrzańskiej. W rejonie stacji narciarskiej na Rusińskim Wierchu silny powiew wiatru zerwał dach z budynku wypożyczalni narciarskiej. Przeleciał on około 40 metrów i uderzył w osoby znajdujące się na parkingu.
Na miejscu, mimo bardzo szybko podjętej reanimacji, zmarły dwie osoby - 52-letnia kobieta oraz jej 15-letnia córka. Poszkodowane były jeszcze dwie inne osoby - rannych przetransportowano natychmiast do szpitala. W poniedziałek wieczorem zmarła jedna z hospitalizowanych, 21-letnia kobieta. To druga córka zmarłej w wypadku kobiety.