Marek Torzewski znów w sądzie. Poszło o pieniądze
Marek Torzewski znów pojawił się w sądzie. Tym razem tenor jest oskarżony o przywłaszczenie honorarium.
Jakiś czas temu na konto Marka Torzewskiego wpłynęła kwota 4550 zł. Śpiewak, podobno, otrzymał ją przez pomyłkę - pieniądze powinny były bowiem trafić do innego artysty. Bialskie Centrum Kultury miało wypłacić wynagrodzenie Witoldowi Matulce, ale pracownik popełnił błąd - przelał pieniądze na konto Torzewskiego. Niezasłużone honorarium trafiło do Torzewskiego, a ten, choć był proszony o zwrot, nie zrobił przelewu. Ostatecznie oskarżono go o przywłaszczenie, a sprawa znalazła swój finał w sądzie. Tenor nie przyznaje się do winy, twierdząc, że pieniądze są zwrotem za poniesione przez niego koszty.
– To wcale nie omyłkowo przelana kwota tylko zwrot kosztów transportu za mój koncert – miał mówić Torzewski.
Sprawę prowadzi sąd w Białej Podlaskiej. Ostatnio tenorzy spotkali się w nim, by wyjaśnić zajście.
Zobacz też: Z tymi co się znają - Lech Janerka
– Jestem szykanowany i prześladowany przez pana Torzewskiego. Do niedawna nawet go nie znałem. A on od wielu miesięcy mnie oskarża o jakiś spisek. Na swojej stronie internetowej podaje moje dane. Jestem tylko świadkiem, a czuję się jak oskarżony – Fakt.pl cytuje słowa Matulki.
Wymiana zdań była mało przyjemna.
– Pan kłamie, zaraz to panu udowodnię – twierdził Torzewski. Matulka na to: – A pan ciągle insynuuje.
Sędzia nie miała łatwej pracy.
Warto przypomnieć, że sprawa ciągnie się od miesięcy. Kwota, o którą toczą się boje, to wynagrodzenie za koncert ze stycznia 2018 r. - Bogusław Kaczyński in memoriam. Według Torzewskiego 4550 zł to jednak nie wynagrodzenie, które zostało przelane na zły numer konta bankowego, a zwrot kosztów za koncert z 2017 r. Podobno śpiewak miał ustną umowę z pracownikiem centrum kultury - mieli umówić się, że pieniądze za dojazd samochodem z Brukseli, gdzie mieszka Torzewski, trafią do artysty w 2018 r.
Serwis Dziennik Wschodni donosi jednak, że osoba pracująca w centrum i występująca w sądzie jako świadek o żadnej umowie nie wie.
W czerwcu 2019 r. padł już wyrok w tej sprawie, ale, jak widać, to jeszcze nie koniec wojowania.
- Oskarżony został uznany winnym popełnienia przestępstwa. Sąd wymierzył mu za to karę grzywny w wysokości 5 tys. zł. Musi też naprawić szkodę, czyli zwrócić 4550 zł. Bialskiemu Centrum Kultury oraz pokryć koszty sądowe wynoszące 570 zł - w czerwcu informowało biuro prasowe Sądu Okręgowego w Lublinie.
Marek Torzewski ma sporo problemów - sprawa w sądzie to nie wszystko. Artysta od kilku miesięcy walczy z chorobą nowotworową.