Mariusz Czajka o trudnej sytuacji artystów. "To świadczy o upadku moralnym i kulturalnym tego kraju"
Mariusz Czajka prosił o wsparcie finansowe w organizacji pogrzebu mamy, a zaangażowanie ludzi w zbiórkę przerosło oczekiwania. Jako artysta jest w bardzo trudnej sytuacji. Opowiada, że większość branży ma problem. Mówi o "upadku moralnym i kulturalnym kraju".
Mariusz Czajka zebrał ostatnio 50 tys. zł na pogrzeb mamy, chociaż potrzebował kilkunastu tys. zł. Podkreślał, że był wówczas w naprawdę trudnej sytuacji finansowej. "Mam same długi i już nie mam skąd pożyczać" - tłumaczył. W ostatnim wywiadzie dla tygodnika "Wprost" stwierdził, że artyści mają za sobą piekielnie trudny rok, a finansowanie z publicznych pieniędzy było niesprawiedliwe.
Sam artysta dostał od ministerstwa kultury zaledwie 1800 zł, a w ZUS-u wywalczył ok. 2 tys. zł. Zauważa, że rząd dba jedynie o określony przez siebie obszar kultury.
- I to wszystko 'od państwa' na 11 miesięcy pandemii. [...] Mam wrażenie, że »Majteczki w kropeczki« są bardziej cenione, niż aktorzy pozamykanych od miesięcy teatrów. To świadczy o upadku moralnym i kulturalnym tego kraju. Za moment fala discopolowo-kabaretowa zaleje nas tak, że cofniemy się do epoki kamienia łupanego - ocenił. Stwierdził też, że problem stanowią reality show typu "Big Brother", które szkodzą prawidłowemu rozwojowi polskiej kultury.
ZOBACZ TEŻ: Sonia Bohosiewicz o zarobkach aktorek. "Jesteśmy 1/3 niżej"
Czajka podkreślił w rozmowie, że aktorzy nie zarabiają ogromnych pieniędzy w teatrach, często nie mają stałych umów i etatów. Sam miał dotychczas sporo wydatków, więc trudno było mu odłożyć część zarobionej kwoty.
- Od ponad 45 lat gram na scenie, zagrałem ponad 6 tysięcy przedstawień. Teoretycznie, w opinii innych, powinienem mieć gigantyczne oszczędności i być zamożnym człowiekiem. A prawda jest taka, że w związku z dwoma kredytami, w tym jednym we frankach, alimentami i do niedawna opieką nad niepełnosprawną mamą, moje koszty utrzymania są potężne. Wszystko, co zarabiałem w ostatnich latach, schodziło na bieżąco. A ja tyrałem na trzy zmiany. W (Teatrze) Buffo nie ma się etatów, pracujemy na śmieciówkach - wyjaśnił.
Sytuacja, w jakiej się znalazł, uświadomiła mu trudy życia żebrzących na ulicach. Dla Czajki nie jest przesadą mówienie, że aktorzy z każdym kolejnym tygodniem mają coraz gorzej, jeśli są odcięci od możliwości zarobków. Artysta chciał jednak pochować mamę jak najszybciej za wszelką cenę.
- Jeśli wyszli na ulicę i proszą, to najprawdopodobniej są w takiej sytuacji, że za moment umrą z głodu. Wiedziałem, co mnie czeka, że hejt będzie bezlitosny. Ale cel uświęca środki, miłość do mamy wygrała. Zrobiłem to z miłości - powiedział.