Rodowicz w końcu się rozwiedzie. Już wie, co zrobi po wyjściu z sądu
Choć Maryla Rodowicz chciałaby się jak najszybciej rozwieść, obawia się kolejnego spotkania z mężem na sali sądowej. Legenda polskiej muzyki wierzy jednak, że tym razem wszystko pójdzie po jej myśli i już za kilka dni będzie rozwódką. - Tak bardzo chciałabym, żeby w piątek to był już koniec tego wszystkiego - wyznała na łamach tabloidu.
Maryla Rodowicz od ponad trzech lat usiłuje rozwieść się z Andrzejem Dużyńskim. Nie jest to jednak taka prosta sprawa, bowiem kwestią sporną wciąż pozostanie podział majątku. Piosenkarka rozważała m.in. sprzedaż ukochanej willi w Konstancinie, bo bała się, że nie będzie jej stać na utrzymanie posiadłości. Na ten krok nie zgodził się jej mąż, który chciał, aby w tym domu zamieszkał w przyszłości ich syn Jędrek.
Mało tego, początkowo zgodził się pokrywać koszty utrzymania willi. A te nie są małe. Bieżące opłaty i cały sztab pracowników zajmujących się domem (gosposia, kierowca, ochroniarze, ogrodnik, sprzątaczki) kosztowały go ponoć 20 tys. zł miesięcznie.
Wszystko zmieniło się w październiku 2019 r. To właśnie wtedy Dużyński zabrał Rodowicz samochód, który wręczył jej kiedyś w prezencie bożonarodzeniowym. Jak donosił wówczas "Super Express", mężczyzna przestał też opłacać rachunki za willę. Powód? Zirytował się, że piosenkarka zmieniła taktykę i za namową adwokatów postanowiła zawalczyć o rozwód z jego winy. Wokalistka chciała też na nowo ustalić podział majątku.
Przepychanka trwa, ale Rodowicz wierzy, że 18 grudnia br. odbędzie się ostatnia rozprawa. Boi się jednak, że "znowu w piątek nie pójdzie po jej myśli".
- Tak bardzo chciałabym, żeby w piątek to był już koniec tego wszystkiego. Już dałam znać dzieciom, żeby zarezerwowali sobie ten termin. Po powrocie z sądu zamierzam założyć fartuszek i gotować dla nich moje popisowe danie, czyli cielęcinę z kopytkami. Trzymajcie kciuki, żeby się udało! - powiedziała "Faktowi".