Meksykański rockman popełnił samobójstwo. Dzień wcześniej był oskarżony o molestowanie
Anonimowa kobieta napisała na Twitterze, że 14 lat temu Armando Vega-Gil wysyłał jej "obrzydliwe i seksualne wiadomości". Muzyk nie przyznał się do winy, ale nazajutrz opublikował pożegnalny list i odebrał sobie życie.
Armando Vega-Gil był 64-letnim basistą rockowej grupy Botellita de Jerez. Nazwisko muzyka popularnego w Meksyku pojawiło się ostatnio na Twitterze w ramach akcji #MeToo.
Obejrzyj: Miko o #MeToo: "Faceci się teraz boją. Padło wielu świetnych filmowców"
Anonimowa kobieta napisała, że 14 lat temu była przez niego molestowana. Miała wtedy 13 lat i rzekomo zjawiła się w jego domu wraz z kilkoma przyjaciółkami. Dziewczynie nie czuła się tam komfortowo i szybko stamtąd wyszła.
Po tej wizycie Vega-Gil miał jej wysyłać sprośne SMS-y. "Mówił rzeczy, które były coraz bardziej obrzydliwe i wyraźnie seksualne. Zdecydowałam się zablokować jego numer i zmienić telefon" – napisała na Twitterze.
Zobacz także: Joan Collins opowiada o gwałcie i krytykuje ruch #MeToo
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Vega-Gil odpowiedział, że osoba, która to pisała, miała prawo zrobić to anonimowo, ale w ten sposób poddała w wątpliwość całą jego karierę.
- Okropny koniec jest lepszy niż niekończący się terror – napisał w liście pożegnalnym, w którym zaprzeczył oskarżeniom.
- Moja śmierć nie jest przyznaniem się do winy, lecz radykalną deklaracją niewinności – napisał Vega-Gil. - Chcę po prostu zostawić jasną ścieżkę, aby mój syn mógł w przyszłości podążać własną drogą.