Nałóg upodlił Stanisławę Celińską. "Stałam się nikim"
Aktorka otwarcie mówi o tym, jak przed laty walczyła z chorobą alkoholową. Stanisława Celińska nie ma wątpliwości, że sięgnęła dna i uratowała ją wyłącznie wiara w Boga.
Stanisława Celińska w latach 70. przeżywała rozkwit kariery filmowej i teatralnej, założyła rodzinę, urodziła dwójkę dzieci. Kilka lat później zaczęło się jej piekło - aktorka coraz częściej zaglądała do kieliszka. Jak później tłumaczyła, alkoholem "leczyła nadwrażliwość, przerost ambicji i brak śmiałości". Początkowo nie dostrzegała, że niszczyła tym swoje małżeństwo z aktorem Andrzejem Mrowcem i relacje z dziećmi.
- Rzuciłam picie 26 lipca 1988 roku, ale dopiero 26 lat później odważyłam się błagać córkę i syna, by mi przebaczyli... Ciągle mam wyrzuty sumienia, że zniszczyłam im dzieciństwo – wyznała po latach.
Gwiazdy, które przyznały się do depresji
Aktorka o walce z nałogiem pisała w książce "Niejedno przeszłam", a swoje świadectwo od lat przedstawia w mediach. Gdy alkohol odebrał jej możliwość pracy i bliskości z rodziną, Celińska zwróciła się do Boga. Twierdzi, że to on ją uratował.
- Z osoby zdolnej, pięknej, która nie potrafiła tego uszanować i niszczyła dary Boże, stałam się szmatą, nikim. Ale nie byłam nikim w oczach Boga. Upadłam, lecz się podniosłam. Z nizin zaczęłam wołać do Boga: "Pomóż mi! Podnieś mnie! Sama nie dam rady! Tylko dzięki tobie mogę zaistnieć". Zaczęłam się modlić i prosić, by Chrystus odjął ode mnie obłęd. Na nowo uwierzyłam, że Bóg istnieje, jest w stanie mi pomóc i mnie kocha. Głęboko zaufałam Opatrzności - wspomina w wywiadzie dla katolickiego serwisu Deon.