Ofiara Weinsteina zeznawała o jego zdeformowanych genitaliach. Prawda wyszła na jaw
W procesie oskarżonego o molestowanie i wykorzystywanie seksualne producenta pojawiają się wciąż nowe informacje. Tym razem o jego wstydliwej przypadłości.
Proces przeciwko Harveyowi Weinsteinowi zdaje się nie mieć końca. Trudno się dziwić. W końcu to on i odwaga zeznających w nim kobiet dały podwaliny całemu ruchowi #metoo.
Dlatego też tym baczniej obserwowany jest każdy etap postępowania, każda rozprawa i zeznania kolejnych ofiar. W trakcie sprawy nie brakowało też zeznań, które i tak na takie standardy były szokujące. O przyprawiającej o ciarki intymnej relacji z Weinsteinem opowiedziała na początku roku była aktorka, Jessica Mann. Kobieta wyjawiła także obsceniczne szczegóły.
Mielcarz o seksskandalu z Harveyem Weinsteinem. "Ktoś taki jest skończony"
Wyznała bowiem przed sądem, że Weinstein ma koszmarną bliznę, być może na skutek poparzenia. Twierdziła też, że oskarżony jest zdeformowany - nie ma jąder. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam go całkiem nagiego, pomyślałam, że jest hermafrodytą – mówiła.
Szokujące szczegóły dotyczące anatomii producenta jeszcze długo były tematem podchwytywanym przez prasę. Teraz mediom udało się dotrzeć do ustaleń, skąd prawdopodobnie wzięła się deformacja Weinsteina. Osobliwość intymnych części ciała producenta jest podobno efektem zagrażającej życiu infekcji, której nabawił się w 1999 r.
Weinstein przyczyny szukał wówczas w jedzeniu. Wierzył, że do zakażenia mogło doprowadzić swojego rodzaju zatrucie. Tymczasem, jak podaje „Daily Mail”, okazuje się, że nabawił się ostrego zakażenia narządów płciowych, właściwych dla diabetyków i mężczyzn w średnim wieku. Weinstein zaliczał się do obu grup.
Z informacji dziennika wynika, że część pacjentów z tą przypadłością wymaga przeszczepu skóry, a w skrajnych przypadkach (jakim zdaje się być Weinstein), wymaga wycięcia jąder. Producent w 2017 r., tłumacząc swoje wybuchy agresji i uzależnienie od seksu twierdził, że cierpi na rodzaj stresu pourazowego. Dziennik, powołując się na ustalenia autorki, Phoebe Eaton podkreśla, że niezależnie od prawdziwości tłumaczeń Weinsteina, leczenie i liczne operacje, które uratowały mu życie, doprowadziły do impotencji, o której mówiły też ofiary w zeznaniach.