Ojciec Meghan odpowiada. Wyjaśnia, dlaczego ujawnił prywatny list
Harry pozwał brytyjskie tabloidy za raniące ataki na Meghan. Czarę goryczy przelała publikacja prywatnego listu księżnej do ojca, Thomasa Markle. Teraz to mężczyzna wyjaśnia, dlaczego upublicznił list.
Trwa otwarta wojna pomiędzy księciem Harrym a brytyjskimi tabloidami. Obie strony nie kryją do siebie niechęci. Harry w oświadczeniu, które obiegło świat, pisał, że przez medialną nagonkę stracił już matkę. Nie wyobraża sobie, by i coś złego przytrafiło się także jego żonie. Podkreśla, że już tabloidy znęcają się nad nią i to musi się skończyć.
Zobacz: Tak wygląda syn Meghan i Harry'ego, Archie Mountbatten-Windsor
Druga strona konfliktu nie pozostaje dłużna. Odkąd dowiedzieliśmy się, że Harry pozywa m.in. "Daily Mail", dziennikarze odbijają piłeczkę w stronę następcy tronu. Piszą, że on i Meghan sami dali powody do krytykowania ich, żyjąc jak celebryci, a nie członkowie szanującej się rodziny królewskiej.
Wytykają też, że Harry z nikim nie konsultował swojej decyzji, nawet z ojcem. A książę Karol podobno jest zdania, że zaogniony konflikt z mediami tylko pogorszy ich wizerunek.
Kto przez kogo cierpi
Dziennikarze poszli krok dalej. Mimo wszystko sprawa sądowa z rodziną królewską nie jest nikomu na rękę. Dlatego "Daily Mail" postanowił wytłumaczyć, dlaczego pojawił się u nich prywatny list Meghan do taty, Thomasa Markle. Całą winę zwalają na... innych dziennikarzy.
W nocy z 5 na 6 października udało się im dotrzeć do Thomasa, który wyjaśnił kulisy publikacji intymnego listu.
Co mówi Thomas? Otóż przyznaje, że list od córki otrzymał w sierpniu 2018 r. Głęboko zraniony po lekturze przyrzekł że nie podzieli się jego treścią z nikim postronnym.
A Meghan pisała: "Tato, mam złamane serce. Kocham cię, mam jednego tatę. Proszę, nie rób ze mnie ofiary w mediach, to jeszcze odbudujemy relacje".
Thomas wykorzystany kolejny raz
I tu dziennikarze pozwanego "Daily Mail" twierdzą, że "krążyły opinie", że list celowo trafił do mediów. Podobno spekulowano nawet, że Pałac Buckingham i sama Meghan miała na to jakiś wpływ, co się jednak nigdy nie potwierdziło. Tak więc dziennikarze list opublikowali, bo miał być świadectwem miłości Meghan do ojca.
Tymczasem Markle uważa, że było to prędzej "ostatnie pożegnanie".
Wygląda na to, że tabloidy będą chciały zwalić odpowiedzialność na ojca Meghan. Mężczyzna uważa, że został zmuszony do tego, by pokazać list.
Mówi: - Zdecydowałem się upublicznić część listu, bo przyjaciele Meghan pisali artykuł dla "People". Musiałem się bronić. Pokazałem tylko fragmenty, bo inne były bolesne. Ten list nie brzmiał, jak wyznanie miłości. Zraniła mnie.
To jest dopiero początek bitwy Harry'ego z brytyjskimi tabloidami. Ostatnio ogłoszono, że książę pozwie także "The Sun" i "Mirror". Ciekawi, jak skończy się ta walka?