Ósme dziecko urodziła odurzona chloroformem. Niesamowita historia porodów królowej Wiktorii
"Ma boleć" - słyszą kobiety w szpitalach podczas porodów. Taką samą mantrę słyszała wielokrotnie królowa Wiktoria. Miała jednak na tyle odwagi, by skorzystać z – jak to nazwali duchowni – szatańskich sztuczek.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Gdy w Wielkiej Brytanii rozpoczął się proces niedoszłego terrorysty, który próbował zaatakować małego księcia George'a pisaliśmy, że rodzina królewska ma zimną krew. Szczególnie królowa Elżbieta, która z terrorystami i wariatami ma do czynienia średnio co kilka lat. Ale odwagę zdecydowanie ma po praprababce – królowej Wiktorii.
Poród w stylu "rojals"
Wiktoria i Albert doczekali się dziewięciorga dzieci. Królowa nienawidziła bycia w ciąży, karmienia niemowląt również. Uważała, że karmienie piersią jest obrzydliwe. Jej niechęć do porodów była wszystkim doskonale znana. Powtarzała, że to "nieszczęśliwy stan" dla kobiety. Była też przekonana, że po pierwszych dwóch porodach stała się bardziej płaczliwa, nerwowa. Ale męża kochała całym sercem, a antykoncepcja na królewskim dworze nie była specjalnie popularna w tamtych czasach.
Zresztą duża rodzina była gwarancją, że monarchia przetrwa. Dlatego królowa - jak okazało się po latach - zaczęła coraz śmielej korzystać z nowości medycznych. Wszystko po to, by zmniejszyć bóle porodowe. Pierwsze siedem porodów musiała radzić sobie "po staremu", ale przy ósmym nadszedł nieoczekiwany ratunek od lekarzy, którzy zaczęli eksperymenty z… chloroformem. Pierwsze takie znieczulenia zaczął stosować od 1847 r. dr James Simpson z uniwersytetu w Edynburgu.
Wiktoria naciskała na królewskich lekarzy, by zastosowali chloroform także w jej przypadku. Niestety, decyzja w tym przypadku nie należała do monarchini, a głównego lekarza, który odmówił podania takiego znieczulenia. Gdy królowa zaszła w ciążę po raz ósmy, nastawienie wśród lekarzy zaczęło się zmieniać.
Na chloroform nalegała i królowa, i jej mąż. Podobno u królowej zjawił się wtedy jeden z duchownych, arcybiskup Canterbury, by przekonać ją, że to "szatańska sztuczka", która nie ma nic wspólnego z naturalnym porodem, który musi boleć, bo jak nie boli, to grzech – jak przypomina "Wyborcza". Królowa jednak postawiła na swoim, przypominając duchownemu, że to ona jest głową Kościoła. Ósme i dziewiąte dziecko rodziła odurzona chloroformem.
Historię porodów królowej opisał dr John Snow w przełomowej książce "On Chloroform and Other Anaesthetics" ("O chloroformie i innych znieczuleniach"). Wiktoria mówiła o procedurze jako "błogosławionej", zachwalała, że dzięki temu wszystko szło spokojnie, po cichu, bez bólu, którego nie da się opisać.
Publikacja Snowa spotkała się z ogromnym zainteresowaniem lekarzy, a szczególnie Brytyjek. To właśnie dzięki uparciu Wiktorii kobiety mogły liczyć na to, że w trakcie porodu będą mogły skorzystać ze znieczulenia. Mówiło się nawet o "znieczuleniu królowej". A przez lata lekarze zaproponowali kolejne metody.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.