Piotr Kraśko łamał prawo przez 6 lat. Widzowie szybko zareagowali
Piotr Kraśko przez 6 lat z premedytacją łamał prawo, poruszając się samochodami bez uprawnień. "To nie powinno się wydarzyć i jakiekolwiek usprawiedliwienia tego nie zmienią" – pisał prezenter, który publicznie uderzył się w pierś dopiero, gdy został za to skazany i sprawa wyszła na jaw. Wielu widzów szybko mu wybaczyło. Inni łapią się za głowę, że notoryczne łamanie prawa nie robi na ludziach złego wrażenia.
Afera wybuchła w poniedziałek 13 grudnia. Zaczęło się od artykułów prasowych, które informowały o wyroku niepomyślnym dla prezentera "Faktów" TVN. Kraśko przyznał się do winy nie tylko przed sądem, ale także publicznie na Instagramie. "Prowadzenie samochodu bez prawa jazdy nigdy nie powinno się wydarzyć i jakiekolwiek usprawiedliwienia tego nie zmienią. (…) Poniosłem konsekwencje prawne. Ale rozumiem, jak bardzo zawiodłem państwa zaufanie. Zrobię wszystko, by na nie zasługiwać. Przepraszam. Bardzo wszystkich państwa przepraszam" – napisał Kraśko pod smutnym zdjęciem.
W telewizji oglądają go codziennie prawie 3 mln widzów. Na Instagramie ma niemal 150 tys. obserwujących i znakomita większość komentujących stanęła za nim murem.
"Żeby wszyscy byli tacy grzeszni jak pan, to świat byłby piękny" – napisała jedna z fanek. "Bez przesady. Nikomu pan tym krzywdy nie zrobił. Moja sympatia do pana nie zmalała ani trochę" – dodała inna.
Kraśko obrzucony obelgami pod TVN-em: "Won stąd komuniści!"
Do Kraśki docierały słowa otuchy, że "nikt nie jest idealny", a "najważniejsze, to przyznać się do błędu". Pojawiły się nawet gratulacje "za odwagę".
Pod niemal każdym takim komentarzem pojawiały się odpowiedzi, których autorzy zwracali uwagę na drugą stronę medalu. Kraśko celowo łamał prawo przez kilka lat. I najprawdopodobniej robiłby to dalej, gdyby nie trafił na kontrolę policyjną.
Kraśko nigdy nie krył, że jest aktywnym kierowcą, a przy okazji miłośnikiem drogich aut. Do pracy w TVN podjeżdżał nowiutkim Fordem Mustangiem (miał dwa w różnych kolorach), SUV-em marki Mercedes, był widziany za kierownicą volvo i różnych modeli bmw.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Przypomnijmy, że kłopoty dziennikarza miały się zacząć na początku kwietnia, kiedy drogówka zatrzymała go do rutynowej kontroli. Nie miał przy sobie prawa jazdy, które odebrano mu kilka lat wcześniej. - Prokuratura postawiła mu zarzuty, a Kraśko przyznał się do winy – powiedział informator "Super Expressu".
Dziennikarza skazano na karę 7,5 tys. zł grzywny, dostał też zakaz prowadzenia pojazdów przez rok. Sąd wziął pod uwagę fakt, że Kraśko nigdy nie miał problemów z prawem. W innej sytuacji mogłoby to skończyć się karą pozbawienia wolności.