PiS chciał zwiększyć emerytury artystom. Przestraszyli się reakcji wyborców?
Horrendalnie niskie emerytury artystów to coraz częściej poruszany publicznie temat. Rozwiązaniem tego problemu miał być nowy projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego. Jednak jak donosi "Wyborcza", prace stanęły w miejscu, gdy partia rządząca zorientowała się, że ich wyborcom nie spodoba się polepszenie sytuacji twórców.
Maryla Rodowicz, Marek Piekarczyk, Alicja Majewska, Krzysztof Cugowski, Karol Strasburger czy Laura Łącz - te gwiazdy publicznie mówią o wysokości swoich emerytur. Dla wokalisty TSA jest to niespełna 8 zł, pozostali otrzymują co miesiąc od ZUS od 1000 do 2000 zł. Oznacza to, że wielu z nich jest zmuszonych pracować do końca swoich dni, aby związać koniec z końcem.
Przyczyną tego stanu jest brak opłacania składek emerytalnych przy ciągłym zatrudnieniu na umowę o dzieło lub płacenie najniższych stawek. Obecnie zaledwie 43,7 proc. artystów opłaca składki. Tyle, że większość z nich nie osiąga takich dochodów jak topowe nazwiska estrady. Według aktualnych danych rządowych aż 60 proc. twórców i artystów ma przychody poniżej średniej krajowej (4249 zł netto).
Emerytury polskich gwiazd. Narzekają, że mają je za niskie
Za regulację sytuacji emerytalnej miała odpowiadać nowa ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego, zapewniająca "mechanizm wsparcia przy opłacaniu składek". Taką obietnicę PiS składał twórcom przed wyborami, jednak wciąż nie udało się jej zrealizować. W maju 2021 r. powstał projekt ustawy i odtąd nic się z nim nie dzieje. Dlaczego?
- Ludzie odbiorą ten projekt w taki sposób, że władza pomaga opływającym w luksusy artystom, a emeryci klepią biedę. To może nam zaszkodzić - zdradził jeden z działaczy PiS "Gazecie Wyborczej".
Według ustaleń gazety partia rządząca jest niechętna wprowadzeniu zmian ze względu na możliwość utraty poparcia swoich wyborców. Dodatkowym czynnikiem jest fakt, że większość artystów wypowiada się krytycznie o działaniach władzy, więc zdaniem polityków nie warto im pomagać.