Charlie Watts zmarł pod koniec sierpnia. Jego koledzy nie stawili się na pogrzebie
Perkusista The Rolling Stones został pochowany w zeszłym tygodniu, ale jego koledzy z zespołu nie mogli się stawić na pogrzebie. Jaki był powód?
Charlie Watts zmarł 24 sierpnia w wieku 80 lat. Artysta odszedł w szpitali w Londynie w otoczeniu najbliższych. Perkusistę pochowano podczas skromnej ceremonii w Devon. Niestety jego koledzy z zespołu, Mick Jagger, Keith Richards i Roonie Wood nie mogli tam być.
Powód jest prosty. Ze względu na ograniczenia związane z koronawirusem muzycy byli zmuszeni pozostać w Bostonie, gdzie przygotowują się do trasy koncertowej po USA. Mówi się, że Stonesi właśnie wtedy oddadzą hołd Wattsowi, który grał z nimi od 1963 r., czyli niemal od samego początku istnienia grupy (powstali w 1962 r.). Muzycy mają też celebrować jego życie, gdy wrócą do Wielkiej Brytanii jeszcze w tym roku.
Zobacz: Oni odeszli w 2021
Choć wielu było zdania, że Stonesi nie powinni grać po śmierci Wattsa, ci jednak chcą kontynuować karierę. Zespół będzie występował z 64-letnim perkusistą Stevem Jordanem, który otrzymał zresztą błogosławieństwo od Charliego. "Po całym rozczarowaniu opóźnieniami trasy spowodowanymi przez Covida, naprawdę nie chcę, aby wielu fanów Stonesów w Stanach musiało dalej czekać na koncerty" – przekazał Watts jakiś czas przed śmiercią.
Przypomnijmy, że Wattsa pożegnali nie tylko jego koledzy z zespołu, ale także inne legendy muzyki. "Bardzo smutny dzień. Charlie Watts był najlepszym perkusistą. Najbardziej stylowy z mężczyzn i takie wspaniałe towarzystwo" – napisał Elton John. Czułe słowa pozostawił także perkusista Beatlesów, Ringo Starr: "Niech Bóg błogosławi Charliego Wattsa, będziemy tęsknić za tobą człowieku, pokoju i miłości dla rodziny".