Policja o Beacie K. To dlatego nie trafiła na izbę wytrzeźwień
Dwa promile alkoholu - tyle wykazał alkomat, gdy wieczorem 1 września zatrzymano Beatę K. Piosenkarce grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Rzecznik policji komentuje, co teraz.
Ten wieczór już kosztuje wiele Beatę K. Jej wizerunek runął w gruzach, odwróciły się od niej firmy, które reklamowała, a eksperci w telewizji przekrzykują się, jaką karę powinna odbyć za pijacki rajd ulicami Warszawy. Sprawa uruchomiła potężną dyskusję o problemie alkoholowym, jaki dotyczy tysięcy Polaków, a także o społecznym przyzwoleniu na picie, o tolerowaniu pijanych kierowców. Beata K. wydała już oświadczenie, w którym przeprosiła za swoje zachowanie, ale m.in. "Fakt" przypomina, że wokalistka w 2001 r. miała kolizję, gdy odwoziła córkę do szkoły.
Wiele już było komentarzy o Beacie K. Wypowiadali się celebryci, psycholodzy. A co mówi o sprawie policja?
Zobacz: Sprawa Beaty K. Jest komentarz wiceministra sprawiedliwości
Beata K. została zatrzymana najpierw przez innego kierowcę, który zauważył, że jedzie zygzakiem i może stanowić zagrożenie. Następnie była interwencja policji, a następnego dnia koło południa wokalistka w towarzystwie córki i prawnika przyjechała na komisariat policji przy ul. Malczewskiego w Warszawie.
Rzecznik mokotowskiej policji podkom. Robert Koniuszy poinformował, że wizyta gwiazdy na komisariacie trwała zaledwie 5 minut. W jej trakcie gwiazda usłyszała zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości, za co grozi do dwóch lat więzienia. Oskarżona odmówiła składania zeznań.
Teraz w rozmowie z "Faktem" rzecznik przyznaje, że wokalistka nie ma żadnych przywilejów, taryfy ulgowej z racji tego, że jest znana. Dlaczego nie trafiła na izbę wytrzeźwień, skoro miała 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu?
- Do izby przewozi się osobę, którą zabiera się z parku, która pozostawiona stwarza zagrożenie dla swojego życia i zdrowia, bądź zdrowia innych. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z kierowcą znanym, posiadającym adres zamieszkania, z dowodem osobistym. Nie było żadnych przesłanek, które by wskazywały, że nie przyjdzie złożyć wyjaśnień, ucieknie czy zatrze ślady - komentuje w rozmowie z "Faktem".
Rzecznik podkreśla, że Beata K. była badana także na komendzie.
- Spotkała ją ogromna społeczna krytyka, dla takiej osoby to już kara. Spodziewamy się po kimś takim, że będzie kryształowo przestrzegać prawa, a niestety wiele osób się zawiodło. Podejrzewam, że przez wiele lat pani Beata nie usiądzie za kierownicą - przyznaje Robert Koniuszy i podkreśla, że Beata K. nie uniknie odpowiedzialności karnej.