Robert Gawliński: "bez wypicia butelki whisky nie wychodziłem na scenę"
Robert Gawliński przyznał, że kiedyś nie stronił od mocnego alkoholu. Wszystko się jednak zmieniło i piosenkarz teraz bardzo dba o swoje zdrowie. Dlaczego? Opowiedział o swoich doświadczeniach z mocnymi trunkami.
Robert Gawliński jest polskim muzykiem rockowym, wokalistą, autorem tekstów i liderem zespołu Wilki. Od 1992 r. utrzymuje się na polskiej scenie muzycznej i wciąż tworzy kolejne przeboje mimo pojawiających się problemów zdrowotnych. Jesienią 2022 r. ukaże się jubileuszowa płyta zespołu "Wszyscy marzą o miłości".
Od czasu debiutu Gawlińskiego w 1979 r. minęło sporo czasu. Zmieniły się też czasy. Niegdyś alkohol był nieodłącznym kompanem koncertów i zabaw, dziś muzyk zupełnie zmienił swoje życie. Coraz częściej sięga za to po... piwo bezalkoholowe. W rozmowie z Plejadą przyznał, że na scenę stanowczo lepiej wychodzić w dobrym zdrowiu.
– Kiedyś było naprawdę grubo. Tam nie było wina po pierwsze, to były zupełnie inne ilości. Powiem szczerze, że były takie momenty w moim życiu, że bez wypicia butelki whisky nie wychodziłem na scenę. Teraz to są nieporównywalne rzeczy – powiedział muzyk.
Gawliński wyznał, że nie porzucił towarzyskich spotkań, jednak wyglądają one teraz zgoła inaczej.
– Człowiek po wódce jest nieodpowiedzialny. Od 10-15 lat nie piję mocnego alkoholu. Piję wino, to zupełnie inaczej działa na mnie. Staję się znużony i gdzieś się oddalam.
Sam uważa, że wreszcie dojrzał i zmieniło się jego podejście do zabawy i euforycznych stanów alkoholowych.
– Alkohol powoduje stany euforyczne, ale często przy nadużyciu alkoholu organizm funduje napady złości, coś, czego nie chciałbym już fundować moim bliskim – mówił.– Tak samo chodzi o zdrowie i jakiś rodzaj zastanowienia się nad sobą. Myślisz sobie "Rany boskie, znowu wychlałem, znowu kogoś obraziłem albo powiedziałem coś, co sprawiło przykrość" – przyznał.