Robert Gawliński opowiedział o problemach zdrowotnych. Walczył z rakiem
Robert Gawliński po latach kariery muzycznej zdobył się na osobiste wyznanie. Chodzi o stan zdrowia wokalisty.
Robert Gawliński w rozmowie z "Faktem" zwierzył się ze swoich problemów zdrowotnych. Nie jest dobrze. Piosenkarz od lat zmaga się z chorobami. Krótko przed ślubem z ukochaną Moniką Robert Gawliński dowiedział się, że ma raka mózgu. Wszystko skończyło się pozytywnie, ale operacja nie ukróciła kłopotów ze zdrowiem.
– Życie mnie nie oszczędza. Po tej pierwszej operacji przeszedłem jeszcze dwie kolejne związane z nowotworami. To cud, że w doszedłem w końcu do siebie. Niestety na tym się nie skończyło. Potem zdiagnozowano u mnie cukrzycę, z którą muszę żyć do dziś. To nie jest tak, że moje życie usłane jest kwiatami, a ja jestem jakimś szczęściarzem, jak niektórym się wydaje. Na szczęście trzeba sobie po prostu zapracować - mówił w rozmowie z tabloidem muzyk.
ZOBACZ TAKŻE: Marta Manowska: Jestem zakochana, ale to trudna miłość
Muzyk wyjawił "Faktowi", że choroby nauczyły go cierpliwości.
– Jak cię dopadnie jakieś choróbsko, to człowiekowi nic innego nie pozostaje. Jeśli chcesz żyć, to musisz za wszelką cenę się wyleczyć i być cierpliwym. Trzeba z tym sobie radzić, nie myśleć o tym codziennie i po prostu cieszyć się życiem. Mnie się na razie to udaje - powiedział.
Kim jest Robert Gawliński?
Robert Gawliński przygodę z muzyką zaczął bardzo wcześnie i już jako trzylatek próbował śpiewać operowe pieśni Jaremy Stępowskiego. Początkujący wokalista zauroczył wszystkich podczas szkolnej akademii swoim wykonaniem piosenki "Dom, który znam" Zdzisławy Sośnickiej, a jego występ na przeglądzie dla młodych talentów zdobył mu pierwszego tekściarza - Wandę Chotomską.
Jego pierwszym zespołem był Gniew, w którym grać zaczął jeszcze w ósmej klasie szkoły podstawowej. Punkrockowy projekt działał jedynie przez 3 lata, a Gawliński po opuszczeniu go związał się z równie efemerycznymi Nieustraszonymi Pogromcami Wampirów.
Następny projekt, Madame, był chwalony i zyskał opinię największego objawienia polskiej sceny rockowej. Był porównywany do U2 i Opposition.
Kolejne lata w życiorysie Gawlińskiego stały pod znakiem tułaczki, dramatów i kolaboracji z gwiazdami polskiej sceny muzycznej. Prócz tego, że miał krótką przygodę z Made In Poland, współpracował z takimi osobistościami, jak Marek Jackowski (projekt Złotousty i Anioły), Zbigniew Hołdys (The Didet Bidet) czy Republika, która bez Grzegorza Ciechowskiego próbowała egzystować pod nazwą Opera.
Okres tamten to jednak także czas największego dramatu w życiu artysty, który, tuż przed własnym ślubem z ukochaną Moniką, dowiedział się, że jest poważnie chory.
Do ślubu jednak doszło, a chorobę udało się pokonać. Po powrocie do sił Gawliński powrócił do muzyki z nową energią, której dzieckiem został jego sztandarowy projekt Wilki. Już pierwszy singel promujący debiut, "Son of a Blue Sky", okazał się ogromnym hitem.
Zespół dosyć szybko wszedł ponownie do studia, by jesienią 1993 wydać drugą płytę "Przedmieścia". Nie udało jej się powtórzyć sukcesu poprzedniczki.
W międzyczasie Robert napisał dla zespołu Human kawałek "Słońce moje", a w rok po drugiej płycie Wilków na rynku pojawiła się trzecia - nagranie z dwóch akustycznych koncertów "Acousticus Rockus". W tym momencie jednak sfora gryzła się nawzajem do tego stopnia, że zespół musiał się rozwiązać. Niedługo później jednak muzycy wrócili do siebie. Zespół nadal prężnie działa.