Rok po śmierci arystokratki odkryto jej zapiski. Historia nadaje się na mocny film
Pracownicy remontujący dom, w którym przed laty mieszkała Lady Lucan, znaleźli plik dokumentów. Okazało się, że to listy, które latami pisała o swoim życiu. O mężu, o morderstwie, jakiego dokonał i o tym, jak media próbowały zrobić z niej wariatkę. Ale ta historia jest znacznie bardziej skomplikowana.
Jak donoszą brytyjskie media, w starym londyńskim domu Lady Lucan, mieszczącym się w Eaton Row, znaleziono sporo zapisków dawnej właścicielki. Apartament, w którym mieszkała arystokratka, ma zostać w końcu sprzedany. Pracownicy, którzy doprowadzają dom do porządku, odkryli schowane pod podłogą listy lady.
Z nich można dowiedzieć się, co działo się w jej życiu po tym, gdy jej mąż zamordował nianię ich dzieci. Nie znacie tej historii? Jest jedną z tych, którą możnaby śmiało potraktować w przyszłości jako scenariusz hollywoodzkiego filmu. Ta sprawa przed laty wstrząsnęła całą Wielką Brytanią. Lord Lucan uważany jest za pierwszego członka Izby Lordów, który został oskarżony o morderstwo. Po popełnieniu przestępstwa przepadł. Przez 40 lat nie było wiadomo, co się z nim stało.
Zobacz: Praca u rodziny królewskiej
Historia, która mrozi krew w żyłach
Mówią: "brytyjska arystokracja", myślisz: "rodzina królewska". Lady i lordowie na Wyspach to nie tylko Windsorowie. – To tylko maciupki wierzchołek góry lodowej ulepionej z utytułowanych brytyjskich snobów – pisał Marek Rybarczyk w książce "Skandale angielskich dworów". Oto jedna z takich historii, po której człowiek zastanawia się, ile jeszcze tajemnic skrywają brytyjskie rody.
Zaczęło się jak w romansie, potem było trochę kryminału, a skończyło się mrocznym dramatem. Główni bohaterowie to Veronica Duncan (późniejsza lady Lucan) i jej partner Richard John Bingham.
Pobrali się w listopadzie 1963 roku. Dwa miesiące później zmarł ojciec Richarda, przekazując tym samym synowi tytuł szlachecki. Lord Lucan spłodził troje dzieci, miał piękny dom w Belgravii, piękną, młodą żonę. I w dodatku kochał hazard. Z roku na rok uzależnienie od hazardu stawało się większe. Przybywało wierzycieli, od których lord pożyczał pieniądze na zabawy w kasynie. Był też coraz bardziej agresywny w stosunku do swojej żony. Przynajmniej według niektórych relacji.
W 1972 roku para żyła już w separacji. Lord był jednak zdeterminowany, by przejąć całkowicie opiekę nad dziećmi. W tym celu próbował przekonać sąd, że jego żona jest psychicznie chora. Zachowały się relacje, z których wynika, że Victoria faktycznie trafiła na obserwację do szpitala psychiatrycznego, ale wyszła po tygodniu, bo lekarze nie zdiagnozowali u niej żadnych niepokojących objawów.
Kilka miesięcy później sąd przyznał prawo do opieki nad dziećmi kobiecie. Mieszkała w innym domu, próbowała poukładać sobie jakoś życie. I tu zaczyna się część jak z kryminału. 7 listopada 1974 roku Lord Lucan podobno włamał się do domu swojej żony, by ją zamordować. Przez przypadek jednak metalową rurą zabił nianię swoich dzieci. Żonę "tylko" dotkliwie pobił. Uciekł z miejsca zdarzenia, a ślad po nim zaginął na wiele lat.
Taką wersję wydarzeń przyjął sąd. W śledztwie przyjęto, że lord chciał zabić żonę, by odzyskać dzieci, a niania zginęła przez pomyłkę. Co więcej ustalono, że Richard dzień wcześniej zwierzył się przyjacielowi, że żona kosztuje go zbyt wiele i byłoby dobrze, gdyby zmarła. Dodatkowo kilka dni po zdarzeniu znaleziono samochód, który pożyczył tej nocy lord. Technicy odkryli w nim ślady krwi dwóch osób.
Pojawiły się jednak inne teorie. Bo dlaczego Richard nie zabił żony, choć ją zaatakował? Lady Lucan opowiadała różne wersje tych wydarzeń, z czego później wzięły się legendy, o których teraz można czytać w brytyjskiej prasie. Powstała nawet strona internetowa poświęcona małżeństwu, gdzie też ze szczegółami rozpisano wszystkie wątki odnośnie morderstwa.
Jedni mówią, że Richard nie zabił niani, a jedynie był świadkiem okrutnego morderstwa. Szarpał nieprzytomną żonę, która to jego wzięła za napastnika, ale tak naprawdę próbował ją ratować. Miał na sobie krew zmarłej, bo poślizgnął się na kałuży krwi, gdy wchodził do domu. Victoria natomiast w różnych wywiadach powtarzała, że nigdy z jej ust nie padło, że to mąż był mordercą.
Życie pełne tajemnic
Richard zapadł się pod ziemię. Nigdy nie dał znaku życia. I tu też mnożą się teorie na temat tego, co się wydarzyło. Jedna głosiła, że ukrył się u swojego przyjaciela – Johna Aspinalla, który był właścicielem ZOO. Tam został podobno zagryziony przez tygrysa. Aspinall udzielił nawet wywiadu, w którym bronił lorda. Twierdził, że ten zabił nianię przez przypadek, czego nie mógł sobie wybaczyć. I dlatego popełnił samobójstwo.
Inna teoria: John udał się po morderstwie do Indii, na Goa. Tam został hippisem-muzykiem i występował pod pseudonimem "Jungly Barry". Autorem tego scenariusza był były inspektor Scotland Yardu, który na emeryturze napisał książkę "Dead Lucky: Lord Lucan The Final Truth". Tyle że niedługo po publikacji do redakcji "Guardiana" zgłosił się prezenter BBC Radio, który wyjawił, że dobrze zna tego muzyka i nie jest to z pewnością ukrywający się lord.
O Richardzie długo było głośno, tak jak i o teoriach związanych z jego "drugim życiem". Pojawiały się relacje, że widziano go w Australii, Irlandii, RPA czy nawet Nowej Zelandii.
Najmroczniejsze wydają się jednak słowa samej Victorii. Udzieliła wywiadu telewizyjnego, w którym to wprost powiedziała, że Richard popełnił samobójstwo, rzucając się wprost pod wir silnika w przepływającym promie. "Zrobił to tak, by nie znaleziono żadnych szczątków, całkiem odważnie" – powiedziała, a jej słowa wspomina m.in. "Guardian".
I do dziś do końca nie wiadomo, jaki stosunek miała do całej tej sprawy. Lord Lucan został uznany za zmarłego w 1992 roku, ale dla Victorii sprawa nigdy nie była zamknięta. Bo ludzie gadali, a dziennikarze pisali.
W znalezionych teraz listach można przeczytać, że najbardziej przejmowała się właśnie tym, jak jest portretowana przez społeczeństwo. Szczególnie dotknął ją stary artykuł z amerykańskiej gazety "The New Review", w którym sugerowano, że jest neurotyczką i wariatką.
- Podkreślam z mocą, że jest perfekcyjnie zdrową osobą, której małżeństwo rozpadło się głównie przez problemy finansowe – pisała. A także: - Sprawa opieki nad dziećmi wyciągnęła największe brudy z mojego męża i wierzę, że przez to stał się paranoikiem.
Po ucieczce męża pisała z kolei: - Zostałam odtrącona przez byłych znajomych (…) Boję się reakcji, boję się wrócić do społeczeństwa.
Smutny koniec
Victoria miała tylko 37 lat, gdy wydarzyła się ta tragedia. O jej życiu i problemach było głośno w każdym zakątku Wielkiej Brytanii. I to do tego stopnia, że przyjęło się wyrażenie "doing a Lord Lucan", co oznacza "zniknąć" lub "zaginąć".
Nie wiadomo wiele o życiu Veroniki po ucieczce męża. Szczegóły wyszły na jaw dopiero po jej śmierci, 10 stycznia 2018 roku. Lady Lucan popełniła samobójstwo, połykając zabójczy koktajl alkoholu i leków. Jak donosiło BBC, policja musiała wyważyć drzwi do domu 80-latki, po zgłoszeniu sąsiadów i znajomych, że zbyt długo nie mieli z nią kontaktu. Ciało Victorii znaleziono w pokoju dziennym, obok leżała butelka z resztką alkoholu.
Dziennikarze dowiedzieli się, że pod koniec życia seniorka miała mnóstwo problemów, przede wszystkim finansowych, ale i ze zdrowiem psychicznym. Pisze się, że wmówiła sobie, że cierpi na Parkinsona. Dlatego też chciała umrzeć. Tymczasem żaden doktor nie potwierdził tej diagnozy.
BBC podało także po jej śmierci, że prowadziła pamiętnik, w którym spisywała sposoby na popełnienie samobójstwa. Miała też w nim skany z książek, które traktowały o eutanazji.
Co więcej, Victoria przed śmiercią zdążyła napisać testament. Wydziedziczyła w nim troje swoich dzieci (majątek opiewał na nieco ponad 500 tys. funtów), pisząc: - Ze względu na brak dobrych manier i niechęć, jakie mi okazują jako rodzicielce, nie życzę sobie, by troje moich dzieci w jakikolwiek sposób skorzystało na mojej śmierci bardziej niż na samym fakcie, że nie żyję.
Wszystkie pieniądze, które posiadała, zapisała organizacji charytatywnej pomagającej bezdomnym.