Trwa ładowanie...

Rubens: "Zredefiniowałem się. Postawiłem wszystko na jedną kartę"

- Od dłuższego czasu bycie gitarzystą mi nie wystarczało. Potrzebowałem czegoś więcej. Śpiewanie było dla mnie totalną nowością. Teraz znów mam przed koncertami nogi z waty i czuję się jak 16-latek - mówi Rubens o debiutanckiej solowej płycie "Piosenki, których nikt nie chciał".

Solowa płyta Rubensa zachwyciła słuchaczySolowa płyta Rubensa zachwyciła słuchaczyŹródło: Materiały prasowe
d4avevq
d4avevq

Urszula Korąkiewicz: Udany debiut w twoim przypadku to niedopowiedzenie. Pierwsza solowa płyta, trafiająca od razu do zestawienia płyt roku, zdobyła sześć nominacji do Fryderyków - to prestiżowe wyróżnienia. Ale w zasadzie nie powinny dziwić, bo jesteś doświadczonym muzykiem, na scenie praktycznie od 10 lat. Ty byłeś zaskoczony?

Rubens: Mimo tych 10 lat na scenie, to nadal jest coś, czego nie potrafię ułożyć sobie w głowie. Takie wyróżnienia to coś, co przechodzi moje pojmowanie. Czuję też wciąż, że debiutuję w zupełnie nowej roli.

Dotąd byłem głównie gitarzystą, kompozytorem. Kiedy zdecydowałem się wystartować z własną płytą, jakieś 2,5 roku temu, to jedyne, czego chciałem, to najzwyczajniej ją nagrać i wydać. Nic więcej. Nie ma w tym grama kokieterii. Decyzję podjąłem dość spontanicznie i nie spodziewałem się, że moja praca zostanie dostrzeżona w taki sposób. Wszystkie te wyróżnienia to niebywale miłe akcenty, ale nie są dla mnie najważniejsze. Mój azymut kieruje mnie gdzie indziej.

Zobacz wideo: Igor Herbut dzięki Korze jest dzisiaj gwiazdą. "Nauczyła mnie, żeby się nie bać"

Czyli gdzie?

Wyznacza mi to, żebym komponował jak najlepsze piosenki, pisał jak najlepsze teksty, grał coraz lepsze koncerty. Dla mnie najlepszą nagrodą są ludzie, których widzę pod sceną, którzy przychodzą na moje koncerty i śpiewają moje piosenki. To dla mnie jest Fryderyk. Ale na pewno to dostrzeżenie doceniam.

d4avevq

Przeszedłeś już znaczną drogę, koncertowanie było dla ciebie chlebem powszednim. Co spowodowało, że zapragnąłeś pójść solową ścieżką? Czułeś w jakimś sensie marazm, zwątpienie, że stoisz w miejscu?

Z boku to faktycznie może wyglądać "wow, jego kariera nagle wybuchła". Tyle, że gdy przyjrzysz się bliżej, takie historie jak moja, to często mnóstwo lat przebijania głową muru. Zjechałem Polskę wzdłuż i wszerz przez tych 10 lat, co tydzień ładując się w piątek do busa i wracając w poniedziałek do domu.

Żeby nie było, granie koncertów jest fantastyczne. Ale masz rację, w końcu poczułem jakiś rodzaj stagnacji. Cóż, nie będę ściemniał, że po latach nie miałem już tego dreszczu emocji, które towarzyszyły mi przy wyjściu na scenę na samym początku. I jakoś tak podskórnie wykombinowałem, co zrobić, żeby ten dreszcz przeżyć drugi raz.

Nie chciałem, żeby to, co robię, mi spowszedniało. Widziałem, jak wielu kolegów popada w rutynę. Nie chciałem, żeby koncertowanie było już dla mnie tylko pracą, chciałem nadal czerpać z niego ekscytację. Potrzebowałem znowu poczuć piorun, który przechodzi przez całe ciało, miękkie nogi tuż przed wyjściem na scenę. Pracowałem i pracuję z bez wątpienia znakomitymi artystami, ale od dłuższego czasu bycie gitarzystą mi nie wystarczało. Potrzebowałem czegoś więcej.

Teraz, kiedy grasz z własnym zespołem, ta adrenalina wróciła?

Adrenalina na pewno. I może jeszcze trochę tremy. Dzisiaj, kiedy czekam w garderobie na własny koncert, stresuję się na maksa. Autentycznie mam nogi z waty. I kiedy pomyślę, po co mi ta cała przygoda z własnymi piosenkami i śpiewaniem, to serio, właśnie po to. Znowu czuję się jak 16-latek.

Rubens Materiały prasowe
RubensŹródło: Materiały prasowe

A kiedy byłeś nastolatkiem, nie marzyłeś od razu o tym, żeby być liderem, być na froncie?

No właśnie jakoś nie. Nie każdy czuje w sobie ten imperatyw. We mnie ta potrzeba rodziła się naprawdę długo. Ale odkąd w końcu znalazłem się na tym froncie, to powiem nieskromnie, że czuję się tam bardzo dobrze. Uwielbiam być na scenie, śpiewać moje piosenki, patrzeć, jak publiczność śpiewa je razem ze mną. Jestem szczęśliwy z tego obrotu spraw, bo okazało się, że jest mi zaje...cie na tej pierwszej linii.

d4avevq

Oczywiście nie byłoby mnie na niej, gdyby nie chłopaki z mojego zespołu, których cenię, ba, uwielbiam. Bo widzisz, jasne, płytę mogłem nagrać sam, ale całego koncertu sam już nie dźwignę. Mam znakomitą drugą i trzecią linię. Mój wybór członków zespołu nie jest przypadkowy. Szalenie cenię współpracę na scenie i postawiłem po prostu na fajnych ludzi, a w drugiej kolejności na to, jakimi są muzykami. A i tak są świetnymi instrumentalistami.

Odkryłeś przed słuchaczami też swoją czułą stronę. Tych wyróżnień by nie było, gdybyś jej nie poruszył. Możemy więc stwierdzić, parafrazując popularne powiedzenie, że twoja płyta to "Piosenki, których nikt nie chciał", ale "każdy potrzebował"?

Często spotykam się z tym stwierdzeniem. Ale wydając tę płytę i zastanawiając się nad tytułem, o dziwo na to nie wpadłem. To przyszło później i faktycznie przyszło od słuchaczy, którzy zostawiali komentarze pod piosenkami w sieci. To cholernie miłe.

d4avevq

Piosenki tworzyłeś w pandemii, w trudnym dla muzyków czasie. Jak wpłynął na ciebie?

Uważam, że pandemia była momentem, w którym się totalnie zredefiniowałem. Postawiłem wszystko na jedną kartę.

To znaczy?

To był dla mnie czas, który podarował mi dużo przestrzeni. Pozwolił mi pomyśleć inaczej nie tylko o sobie, ale w ogóle, o tym co robię. To mnie zmotywowało do spróbowania nowych rzeczy. A śpiewanie było dla mnie totalną nowością. Gdyby nie ten ogrom wolnego czasu, to jestem przekonany, że w życiu bym się tego nie podjął. Dalej ładowałbym się w weekendy do koncertowego busa, a w tygodniu ogarniał życie rodzinne.

Rubens Materiały prasowe
RubensŹródło: Materiały prasowe

Teraz ładujesz się jako lider zespołu. Ta rola wymaga jeszcze większego zorganizowania. Więcej koncertów to bardziej napięty grafik, a do tego zdecydowanie więcej odpowiedzialności i obowiązków. Jesteś na to gotów?

Staram się ogarniać to wszystko i zachowywać balans na bieżąco. Przez lata bycia w tej drugiej linii wystarczająco napatrzyłem się, jak zmienia się życie liderów zespołów. Sądzę, że obserwując pewne rzeczy, mogłem na gorąco wyciągnąć istotne wnioski. Równowaga pomiędzy pracą i koncertowaniem a domem jest dla mnie szalenie ważna. Staram się ją zachowywać.

d4avevq

Chociaż jasne, martwi mnie to, że teraz sam jestem liderem i biorąc odpowiedzialność i za zespół, i za moją rodzinę, czeka mnie jeszcze więcej koncertów i jeszcze więcej obowiązków. Nie wiem, jak będzie, ale na pewno będę bardzo się starać, żeby nie ucierpiały ani moje relacje, ani moja rodzina. Dla mnie moi synowie, moi najbliżsi zawsze będą na pierwszym miejscu. Dopiero potem przychodzi praca i muzyka, koncerty.

Wiem, że to brzmi górnolotnie, ale uważam, że tak ustawione priorytety, gdy decydujący jest fundament rodzinny, są absolutną podstawą, żeby się realizować zawodowo. Gdyby to odwrócić, gdybym mówił, że na pierwszym miejscu jest dla mnie kariera, błysk fleszy i reflektorów, to dałbym sobie spokój. To autostrada do życiowej katastrofy.

Rock and roll cię już tak bardzo nie kręci?

Szczerze? Już się wyszumiałem. Miałem czas, żeby się wyszaleć na koncertach. Widziałem chyba wszystkie rockandrollowe sytuacje, które mogą się zdarzyć, a jeśli nie widziałem, to zwyczajnie nie chcę ich już widzieć. Naprawdę, mało rzeczy jest w stanie mnie zaskoczyć na backstage’u. Poza tym wiem, co sam chcę robić dalej i kim dzisiaj jestem. Po prostu.

d4avevq

Rubens zbierał sceniczne doświadczenie od przeszło 10 lat. Pracował i pracuje z plejadą topowych rodzimych artystów. Fani znają go z pewnością z zespołu LemON, bandu Darii Zawiałow, czy ze współpracy z m.in. Mrozem czy Vito Bambino. Jego debiutancka, solowa płyta "Piosenki, których nikt nie chciał" ukazała się nakładem wytwórni Sony Music Poland.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d4avevq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4avevq