Sonia Bohosiewicz nie zgadza się z nauczycielką syna. "Moje dziecko jest genialne!"
Sonia Bohosiewicz pochwaliła się ostatnią pracą pisemną swojego syna. Stwierdziła, że nauczycielka za nisko go oceniła. U chłopca podejrzewa się dysleksję, o czym nauczycielka wie, ale potrzebuje na to twardych dowodów. Aktorka skrytykowała ją za nierówne traktowanie.
Sonia Bohosiewicz jest mamą dwóch synów. Musi być z nich naprawdę dumna. Wyraz tego dała na swoim InstaStory, gdzie przeczytała ostatnie wypracowanie 10-letniego Teodora. Sama była bardzo zadowolona z tej pracy i zdecydowanie nie zgadza się z oceną jego nauczycielki.
Uczniowie mieli za zadania napisać własny mit o stworzeniu świata. Trzeba przyznać, że wizja syna Sonii Bohosiewicz była bardzo nietypowa i skończył ją intrygującą puentą. Mama dałaby mu ocenę celującą.
ZOBACZ TEŻ: Anna Lewandowska ma nowy biznes. Opowiedziała nam o marce Phlov
"Na początku nie było niczego. Była tylko próżnia. Pewnego razu bóg Teos jadł śniadanie i zaczęły mu spadać okruszki, które zaczęły się łączyć. Okruszków było coraz więcej i więcej, i więcej, i więcej, i tak powstała Ziemia. Potem Teos sięgnął po kielich wody i zaczął pić. Kilka kropli spadło wprost na Ziemię, zaczęły spływać po niej i tak powstały rzeki. Rzeki zaczęły się łączyć i tak powstały morza. Morza zaczęły się łączyć i tak powstały oceany. Potem Teos zapalił lampę, która stała się słońcem. A iskry z zapałki stały się gwiazdami. Ziemia zaczęła żyć własnym życiem i tak powstały rośliny, zwierzęta i ludzie. A że boski czas inaczej płynie, niż czas ziemski, dlatego ludzie boją się tego, że Teos kiedyś skończy śniadanie i posprząta ten cały bałagan" - tak brzmi treść mitu syna aktorki.
Jednak nie chodzi tu o samą treść, tylko o... błędy ortograficzne, które nauczycielka zauważyła w oryginalnej pracy. One miały duże znaczenie przy ocenie, dlatego Teodor dostał 5-. Sonia Bohosiewicz twierdzi, że to za niska ocena i była nią oburzona. - Teraz to jestem zdenerwowana. Moje dziecko jest genialne! - mówiła.
Co ciekawe, nauczycielka Teodora wie o jego problemach i możliwej dysleksji, ale potrzebuje mieć potwierdzenie od lekarza. Wtedy będzie wyżej go oceniać. - W PRL-u nie było żadnego takiego czegoś. Niech się uczy. Po co to? Ale widocznie pani, mimo tego, że wie, to potrzebuje takiego glejtu. No to ja się pytam: "gdzie?!" - powiedziała poddenerwowana.