Sony przyznaje, że na pośmiertnej płycie Michaela Jacksona być może nie śpiewa Król Popu
"Zostaliśmy wyrolowani przez producentów". Kuriozalne. Tylko tak można nazwać tłumaczenie giganta fonograficznego.
Sprawa sięga 2010 r., kiedy Sony wypuściło pośmiertny album "Michael" z nigdy wcześniej niepublikowanymi kawałkami Jacksona. Okazuje się, że trzy z nich – "Breaking News", "Monster" i "Keep Your Head Up" - mogły z dużą dozą prawdopodobieństwa nie zostać zaśpiewane przez zmarłego wokalistę.
ZOBACZ TEŻ: Sekret słynnego przechyłu Jacksona. Nie próbujcie tego w domu
Piosenki miały zostać nagrane rok przed śmiercią Jacksona w czerwcu 2009 r. Cztery lata po premierze albumu fanka Króla Popu, Vera Serova, publicznie zasugerowała, że wykonawcą piosenek nie jest Jackson. Swoich podejrzeń nie kryli też wieloletni współpracownicy wokalisty oraz członkowie rodziny.
Serova złożyła pozew przeciwko Sony. Wynajęła też śledczego audiologa, który przyznał, że autentyczność nagrań jest wątpliwa. Fanka dowodziła, że wykonawcą utworów jest najlepszy imitator Jacksona, Jason Malachi.
Teraz brytyjski "The Mirror" ujawnia treść dokumentów, jakie w tym tygodniu złożyli w sądzie prawnicy reprezentujący Sony. Aby oddalić sprawę, adwokaci giganta fonograficznego byli skłonni przyznać, że ich klient podejrzewa, iż wspomnianych piosenek nie wykonuje Jackson.
W dokumentach znajduje się też wyjaśnienie, w jakich okolicznościach Sony weszło w posiadanie trefnych kawałków. Okazuje się, że zostały one kupione za kilka milionów dol. od dwóch producentów – Eddiego Cascio i Jamesa Porte'a.
Kiedy w 2010 r. rodzina wyraziła powątpiewanie w autentyczność piosenek, poproszono producentów o przedstawienie dowodów. I tu zaczyna się najlepsze.
Cascio i Porte zeznali, że nie ma żadnych zdjęć ze studia, filmików, ręcznie spisanych tekstów, świadków itp., ponieważ Król nalegał, aby uszanować jego prywatność. Nie było też żadnych nagrań i odrzutów, bo "zawartość twardego dysku została skasowana".
Jednak najśmieszniejsze zostawili na koniec. Na pytanie, dlaczego w jednej piosence wokal Jacksona brzmi dziwnie, odparli, że Michael "śpiewał przykładając sobie do ust rurę PCV".
Pozostałe 9 piosenek kupionych od Cascio i Portego nigdy nie ujrzało światła dziennego.
Według doniesień tabloidu reprezentujący Sony adwokat Zia Modabber argumentował, że wytwórnia nie zrobiła nic złego, ponieważ to sprzedający powinien wiedzieć, co sprzedaje. Wynika z tego, że Sony zostało wyrolowane przez nieuczciwych kontrahentów. Jednak mimo tego koncern nie zamierza rezygnować z rozpowszechniania nagrań i czerpania zeń zysków.
Fox News podaje, że decyzja sądu w sprawie winy Sony ma zapaść w najbliższych tygodniach.