Sukces Sławomira. Za powodzenie projektu odpowiada wiele osób
Jedni go kochają, inni obrzucają błotem. Jedno jest pewne – Sławomir wzbudza emocje. To też napędza jego popularność. Ludzie przecież nie interesują się kimś mdłym i bez wyrazu. Tego Sławomirowi zdecydowanie nie można zarzucić.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Jego piosenki odnotowują dziesiątki milionów wyświetleń, najpopularniejsza – "Miłość w Zakopanem" odtworzona została aż 165 mln razy. Ludzie bawią się przy jego kawałkach wszędzie – na domówkach, w klubach, niektórzy słuchają tego nawet w samochodzie czy w domu podczas sprzątania. Stwierdzenie, że Sławomir osiągnął sukces, nie jest więc w żadnym stopniu naciągane.
Trzeba jednak pamiętać, że Sławomir to nie jeden konkretny człowiek, a projekt, za którym stoi kilkanaście osób. – Zatrudniamy 15 osób. Dziś mamy ludzi odpowiedzialnych za YouTube'a, menadżerów, muzyków, technika, dwóch inżynierów od świateł i od dźwięku, którzy pilnują, żeby nasz koncert był prawdziwym show, mamy kierowców, ochroniarza – powiedział w rozmowie z "Twoim stylem" Sławomir Zapała.
Zobacz też: Sławomir: "Hejty są marginalne, ludzie nas bronią"
Pomysł zrodził się w głowie Sławomira i jego żony – Kajry zainspirowanych postacią Borata Sashy Barona Cohena. Choć piosenki Zapała pisał jeszcze w trakcie studiów, to sam przyznaje, że były one melancholijne i raczej nie porywały. Dopiero gdy zamieszkał z Kajrą, zaczął pisać w takim stylu, jaki możemy usłyszeć teraz. – Któregoś wieczoru, kiedy mieszkaliśmy już z Kajrą, a ona się na mnie z jakiegoś powodu wydarła, wziąłem gitarę i zaśpiewałem: "Ty stara cholero, ciebie diabli nie biero, co zrobić tero, jak, megiero, z tobą żyć?". Z żartu powstała piosenka "Megiera", którą wrzuciliśmy na YouTube'a, żeby zobaczyć, czy spodoba się innym. To był materiał demo, a jednak w ciągu doby zyskał kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń! Coś nas tknęło – powiedział Sławomir na łamach "Twojego Stylu".
W debiucie początkującym muzykom pomógł Tymon Tymański, który służył radą i zaprosił do Rock Radia. – Jego audycja "Ranne kakao" była naszym pierwszym medialnym wyjściem, to wtedy Tymon wymyślił nazwę rock polo, która się przyjęła – przyznała Kajra. Jak jednak przyznaje małżeństwo, tym, co w głównej mierze zdecydowało o ich sukcesie, było nie radio, a YouTube. – Ale do YouTube'a trzeba podejść profesjonalnie. Wszystko, co tam wrzucasz, musisz otagować, zrobić crossingi z innymi youtuberami. To mrówcza praca, którą wykonywaliśmy nocami. Jeżeli wszystko zaczyna się kręcić, czyli dobrze "szerować", działa jak kula śniegowa i zaczyna "hulać" samo – powiedział "Twojemu Stylowi" Zapała.
I o to chodziło, by "hulało". W końcu małżeństwo postawiło wszystko na jedną kartę. Sławomir porzucił aktorstwo, ale zupełnie tego nie żałuje. W pracy aktora brakowało mu niezależności. Projekt, który stworzył z żoną, zapewnia mu tę niezależność w stu procentach. – W "Tajemnicy Westerplatte" grałem dezertera, który rozerwał się granatem, trudne sceny z flakami z kurczaka, dawałem z siebie wszystko, a kadry ze mną zostały wycięte. W projekcie "Sławomir" całość zależy od nas.
Wydaje się, że ta niezależność zdecydowanie popłaca. Sławomir koncerty gra niemal codziennie. Brzmi to nieco na wyrost, ale zdecydowanie tak nie jest. Tylko w czerwcu mieli 27 występów. – Najczęściej są to występy plenerowe, pod sceną bawi się kilkanaście tysięcy ludzi. Występowaliśmy też niedawno w Chicago, Nowym Jorku i Toronto – wylicza Kajra. To przynosi im znaczne korzyści finansowe. Mówi się, że tylko w tym roku za koncerty na ich konto wpłynie 8 mln złotych. – Podobają mi się te liczby, szczególnie gdy myślę o tych 15 osobach, które opłacamy. Na liście płac jesteśmy ostatni, ale okej, dobrze zarabiamy, tylko nie mamy kiedy tych pieniędzy wydawać.
Ich życie to ciągłe rozjazdy. Złośliwi mogliby stwierdzić, że w takim układzie zaniedbują syna, nie poświęcają mu wystarczającej ilości czasu. Tak jednak nie jest. – Kordianek jeździ z nami. Gdy jesteśmy na scenie, opiekuje się nim kuzynka – mówi Sławomir. – Na koncertach nosi słuchawki wygłuszające. Jest pupilkiem ekipy, uwielbia ludzi. W busie każdy ma swoje zajęcie, on również: książeczki, gry, dużo śpi. Tak mu się trafiło – dodaje Kajra.
W związku z takim trybem życia cały czas spędzają razem. Ale i to nie wydaje się być dla nich żadną przeszkodą. – Dostaliśmy wiele nagród, ale największym sukcesem jest to, że jesteśmy razem 24 godziny na dobę i uwielbiamy to.
Dużo zarzutów od ludzi pada pod adresem wyglądu artysty. Niektórzy patrzą na to z przymrużeniem oka, inni wyśmiewają wąs i kolorowe marynarki. – Mnie wąs śmieszy, kiedy patrzę w lustro. Wiem, jak wyglądam, i korzystam z tego. Żona wyleczyła mnie z kompleksów – powiedział "Twojemu Stylowi" Zapała.
Artyści tacy jak oni często obawiają się przyklejenia im konkretnej łatki. W tym przypadku nie ma jednak o tym mowy. – Ważnym elementem projektu jest swoboda. Jak będziemy chcieli zerwać z tym wizerunkiem, zrobimy to. Na razie on wszystkich cieszy – przyznał Zapała. – Mam nadzieję, że dzięki Sławomirowi nie zostaniemy smutnymi dziadkami – dodała Kajra.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.