"To koniec". Nie zobaczymy już Phila Collinsa z zespołem na scenie
Dla fanów muzyka i kultowej grupy Genesis to nie jest zaskoczenie, ale wciąż smutna wiadomość. Klawiszowiec Tony Banks rozwiał nadzieje na to, że Phil Collins jeszcze zaśpiewa ze swoim zespołem na żywo na scenie.
Poważne kłopoty ze zdrowiem 71-letniego wokalisty i muzyka zaczęły w 2000 roku, gdy doznał urazu kręgosłupa. Kilka operacji, rehabilitacja niewiele pomogły. Do tego doszły kłopoty ze złamaną stopą. Phil Collins musiał poruszać się o lasce. Gdy wrócił na scenę podczas światowej trasy Genesis, występował siedząc na wózku inwalidzkim.
"Zespół gra w niższych tonacjach, a Phil i tak nie daje rady. Fajnie się go słucha, gdy sobie rozmawia z publicznością, ale nie ma już tej energii podczas śpiewania. Widać było, jak krzywi się z bólu" – pisali widzowie w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Joanna i Krzysztof Ibiszowie zdradzają przepis na dobry związek i wieczną młodość
Teraz Tony Banks, klawiszowiec zespołu, w rozmowie z serwisem Vulture przekazał smutne wieści.
- Nie możemy już koncertować z powodu stanu Phila, więc to koniec - powiedział, dodając mocne słowa: - Nic już nam nie zostało. Studnia wyschła.
Basista Genesis, Mike Rutherford w rozmowie z porannym programem BBC wyjawił tylko, że Phil Collins jest w domu i cieszy się spokojem. Pewnie tego potrzebuje w tej chwili najbardziej
Kultowy artysta z kłopotami
Przypomnijmy, że problemy z kręgosłupem to nie jedyny cień, który kładzie się na tej dekadzie życia Collinsa. Przez długi czas trwała batalia sądowa muzyka z byłą żoną, młodszą o ponad 20 lat. Gdy się rozwiedli, jego była partnerka, Orienne Cevey, otrzymała niemal 50 milionów dolarów, ale to nie zaspokoiło jej apetytu. Procesowała się z Philem Collinsem, ale sąd oddalił jej roszczenia.