Tomasz Organek: Nie wyobrażam sobie, żebym miał przyjąć konformistyczną postawę
- To nie jest czas na symetryzowanie. Czeka nas mnóstwo światopoglądowych dyskusji. Przede wszystkim: jaki świat zostawimy dzieciom, następnemu pokoleniu? - mówi Tomasz Organek.
Urszula Korąkiewicz: Potrzebna nam dziś rewolucja na ulicach?
Tomasz Organek: Nie. Mamy już naprawdę dość rewolucji w kraju. Rewolucję, także tę obyczajową, to nam już funduje władza. Wypieprza wszystko do góry nogami, za nic mając poglądy drugiej strony. Ja się na to nie zgadzam. I nie chcę, żeby w przyszłości ta druga strona zaserwowała to samo. To prowadzi tylko do agresji, niezgody, konfliktów. Dość radykalizmu. Nam jest potrzebna ewolucja, dialog. Czeka nas mnóstwo światopoglądowych dyskusji. Obie strony powinny się spróbować wysłuchać, porozumieć, spotkać pośrodku.
Ale sam opowiadasz się jednoznacznie.
Nie unikam tego. Jestem krytyczny wobec upartyjniania państwa, upolitycznieniu samorządów, rozbiórki systemu sądowniczego, mnóstwa rzeczy, których jesteśmy świadkami. Ale podkreślam, to są moje prywatne oceny.
Na płycie ich nie ma.
Bo to nie jest miejsce na moje osobiste opinie i dyskusje o polityce. Działania artystyczne mają sens, jeśli komentują rzeczywistość, a nie wydają sądy. Muzyka nie jest dla jednej czy drugiej strony. Jest dla wszystkich.
Nie jestem rewolucjonistą. Jestem obserwatorem. Na razie stoję, na razie patrzę. I mogę sobie walczyć prywatnie, ale uważam, że robienie tego poprzez muzykę i dosłowne teksty szybko się starzeje, dewaluuje. Czasy są naprawdę dziwne i często nie wiadomo co sądzić na dany temat. Walka w sztuce o doraźne idee, o cokolwiek poza uniwersalnymi wartościami, jak miłość czy wolność, nie ma większego sensu.
Zobacz wideo: Tomasz Organek: brak kontaktów międzyludzkich wpływa na nas destrukcyjnie
A tracisz słuchaczy przez poglądy?
Zdarza się. Ale nie będę nikogo trzymał na siłę. Jeśli komuś nie odpowiadają moje poglądy, nie musi mnie śledzić. Nie wyobrażam sobie, żebym miał przyjąć konformistyczną postawę i ukrywał się ze swoimi poglądami, bo ktoś przestanie mnie słuchać albo zapraszać na koncerty. Nie przy dzisiejszej sytuacji politycznej i tym, co się dzieje w kraju i na świecie. To byłoby niemoralne. Trzeba stanąć po którejś stronie z całą świadomością tego wyboru. To zwykła przyzwoitość.
Albo, albo…?
Ten wybór nie wynika z naszej potrzeby. Zostaliśmy przed nim postawieni. Nikt na to nie czekał. Też stoję przed pewnymi pytaniami, dylematami, na które chcę sobie odpowiedzieć. To nie jest czas na symetryzowanie. Nie przy tym poziomie hipokryzji, łamania prawa i konstytucji, w obliczu kryzysu humanitarnego na granicy (polsko-białoruskiej, przyp. red.). Rozumiem sytuację polityczną, wojnę hybrydową, potrzebę chronienia granic, ale brak jakiejkolwiek polityki migracyjnej i niehumanitarna postawa tego rządu zwyczajnie mnie brzydzi.
Nie masz problemu z wyrażaniem głośno tego, co myślisz.
Więcej artystów powinno to robić. Zwłaszcza, kiedy mają szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Artyści są od tego, żeby kwestionować, patrzeć krytycznym okiem, zadawać pytania. Tworzyć przeciwwagę. Dlaczego mam się ciągle tłumaczyć z tego, że jestem muzykiem, a wypowiadam się w kwestiach światopoglądowych? Do cholery, a dlaczego nie? To nie jest nic złego. Jestem obywatelem tego kraju i mam do tego prawo.
Ale ironizujesz, że jednak jesteś "koncesjonowanym punkiem".
Punk to bunt. Dzisiaj punkiem jest hip hop, a głosem młodego pokolenia Mata, który… sprzedawał kanapki w McDonalds. Oblicze dzisiejszego buntu to konformizm. A ja przyjmuję punkowe postawy, ale tak, są koncesjonowane – "łączą mnie faktury i umowy z bankiem". Dlatego pozwalam sobie na autoironię. Bo zwyczajnie stać mnie na to, żeby być punkiem. Zarobiłem trochę pieniędzy, mam stabilną sytuację, to mogę się buntować. Ale rozumiem osoby, które nie są w tak komfortowej sytuacji, wolą przemilczeć, wycofać się, bo boją się o pracę, mają rachunki do popłacenia i rodziny do utrzymania. Jest mnóstwo powodów, by zabierać głos i by tego nie robić. Jestem daleki od oceniania i krytykowania.
Stąd też to: "Na razie stoję, na razie patrzę"?
Tytułowy numer jest najbardziej reprezentatywny dla całej myśli przewodniej płyty. Różne rzeczy dzieją się w kraju i na świecie i rodzi się pytanie: "to rewolucja, czy jeszcze tylko tańce?". Czy zaangażowaliśmy się w eventy, żeby zrobić sobie zdjęcie na Insta i poczuć się lepiej w towarzystwie? Czy nastąpiło przebudzenie z letargu? Chodzi o szersze spojrzenie. Także na przyszłość. I symbolizują to dzieci, które patrzą z okładki. Bo podstawową kwestią jest: jaki świat im zostawiamy? Za kilka, kilkanaście lat wejdą w społeczeństwo jako dorośli ludzie. I tak będą się mierzyć z jeszcze większymi dylematami. Ale to od nas zależy, czy wejdą w społeczeństwo pełne podziałów i nienawiści czy bardziej otwarte, wolnościowe, liberalne.
Punkowy nerw towarzyszy wam także w dźwiękach.
Postpunkowy kierunek to dla nas duża inspiracja. Ta muzyka pasuje i do tekstów, i do ogólnego społecznego nastroju. Jest bojowa. Ale cała płyta nie jest nastroszona. Nie chciałem smęcić, gadać w kółko o protestach i pandemii. Oczywiście są na niej utwory temu poświęcone, ale bardzo zależało mi na różnorodności.
Więc sporo tu oddechu i lekkości.
Bo sam jestem już tym wszystkim trochę zmęczony. Nie każdy numer musi być zaangażowany. Zwyczajnie potrzebuję pobawić się na scenie, zagrać lżejszą piosenkę. Ten oddech i spojrzenie w przyszłość bardziej pogodnym okiem jest dla mnie nawet ważniejsze niż grzebanie w przeszłości. Widzę, że z wiekiem pogodnieję. Inaczej patrzę na życie, na świat. Przestałem zajmować się tym, co było i skupiam na teraźniejszości. I to jest recepta na szczęście. Staram się też dostrzegać więcej pozytywów w codzienności. Bo kiedy jesteś w kryzysie psychicznym, nie jesteś w stanie tego doświadczać. Uczę się być tu i teraz, korzystać, czerpać z chwili. Cieszę się z tego.
Czyli i w samym Organku jest coraz więcej szczęścia.
Widzę zmiany, które we mnie zachodzą dzięki terapii. I jak bezpośrednie mają przełożenie na to, jak widzę świat i co chcę temu światu przekazać. Że widzę, że nie ma we mnie tylko czerni i bieli, zauważam inne barwy, promyki. I tak, sam słyszę, że wypowiedź na tej płycie to wypowiedź już trochę innego człowieka.
Otwartego na nowe?
Nie czuję w sobie przymusu robienia ciągle takich samych piosenek. To mój zespół, moje decyzje i moja odpowiedzialność. I nie wierzę w "nie możesz tego zrobić fanom". Jeśli przyzwyczaili się do bluesowej gitary z "Głupiego", to innej formuły nie zrozumieją? Bzdura. Jestem silnie przekonany do tego co robię. Jestem w tym na 100 proc. A poza tym, ja po prostu lubię piosenki, ładne melodie, harmonie. Nie wstydzę się tego i nie wstydzę np. utworu "Samoloty". Mimo że jest najbardziej popowy, jaki dotąd napisałem. Dlaczego mam sobie odmawiać innych kierunków? Bo ktoś mnie wsadził do szufladki z alternatywą? Cieszę się z tego, że ta płyta jest pod pewnymi względami bardziej miękka, że są na niej ładne kompozycje. Chciałem, żeby tam było trochę słońca.
I tańca, do którego nawiązuje zresztą nie tylko "Walcz".
Jest go naprawdę dużo. A w koncertowych aranżacjach śmiało sięgamy po klubowy vibe i strasznie mi się to podoba. W ogóle cała ta płyta jest odbiciem tego, czym nasiąkliśmy, nie tylko jeśli chodzi o muzykę, ale całą popkulturę. Uwielbiam intertekstualność i jest tu sporo powidoków innych dzieł kultury. Przemycam je filtrując przez moją wrażliwość i to świetna zabawa. I ogromna satysfakcja, kiedy odbiorcy potrafią te tropy rozkodować.
Nie towarzyszyły ci przy tej zmianie kierunku żadne obawy?
Raczej znak zapytania. Czy słuchacze uznają, że posunęliśmy się za daleko, porzuciliśmy swój styl, czy odbiorą to jako rewolucję? Ale, co mnie cieszy, widzą w tym ewolucję. Starego, dobrego Organka, ale w nowym wydaniu.
A jak się czujesz z tym, że w końcu oddaliście krążek w ich ręce?
Fantastycznie. Pracowaliśmy nad tą płytą długo, a premierę przesuwały m.in. względy związane z pandemią. To było frustrujące, bo nie chcieliśmy wypuszczać jej, nie mogąc ruszyć w trasę koncertową. Przekonujemy ludzi do siebie na żywo. Inny sposób w naszym przypadku nie ma żadnego sensu. Ostatnimi czasy towarzyszyło nam spore obciążenie i wysiłek, zwłaszcza że wydaliśmy w tym roku dwie płyty. Ale w końcu możemy je zaprezentować przed publicznością. I odbiór jest znakomity. To duża ulga i ogromna satysfakcja.
A skoro mowa o fanach, to powiedz, co z tym fejmem, uwiera?
To nie jest tak, że zmagam się z popularnością, która nie dawałaby mi żyć. Mogę spokojnie chodzić po ulicach, a jeśli ktoś mnie zaczepi, to zazwyczaj są to miłe spotkania. W numerze "Cały ten fejm" mówię tylko o tym, że cały ten blichtr, bez uczucia, bez drugiej osoby obok nic nie jest wart. Stawiam go na szali naprzeciwko dobrej, bliskiej relacji. Bo najważniejsze jest to, że masz do kogo wrócić do domu i przy kim zasnąć. Tylko to się liczy.
I kiedy jest uczucie, wtedy muzyka chwyta za serce.
Bo nie ma muzyki bez emocji. Inaczej, to jest muzyka do windy. Jeśli chcesz trafić do serc ludzi, to musisz dać z siebie emocje. Cała sztuka w tym, żeby mogli się utożsamić z tym, co masz do przekazania.
W końcu "Ocali nas miłość". Czym była dla was praca nad tą płytą?
To była bardzo ważna współpraca i cieszę się, że się wydarzyła. Poświęcona trudnemu, ale jakże ważnemu tematowi powstania warszawskiego. Otworzyła nas na nowe, na eksperymentowanie. Tworzyliśmy ją od zera, każdy przyniósł własne kompozycje. Zdecydowałem, że wszystko będzie dozwolone. I zrobiliśmy ją być może inaczej niż oczekiwano, nie siląc się na gitarowe riffy. A do tego postanowiłem nie sięgać po poetów, tylko napisać swoje teksty do zdjęć Eugeniusza Lokajskiego. Chciałem zrobić coś innego, niesztampowego, nie stawiać kolejnego pomnika. Nie chciałem też, by ta płyta była zapisem tragedii. Napatrzyliśmy się na nią.
Tu się wyłania inny obraz powstania. I samych powstańców.
Bo na zdjęciach Broka najbardziej urzekło mnie życie: ludzie, którzy mieli własne sprawy, związki, małe szczęścia. Chciałem też, żeby ta płyta mówiła o wartościach, które są wspólne dla dzisiejszego i tamtego pokolenia. Nie zrobiłem tego przypadkowo. Dlatego to dla mnie tak ważna płyta. To rozmowa o ideach uniwersalnych, jak wolność, miłość, zrozumienie, szacunek.
I tu "Ocali nas miłość" spotyka "Na razie stoję, na razie patrzę". Jedna sięga do historii, druga to muzyka na dzisiejsze czasy. A koniec końców mówią o tym samym.
I muszą. O tym, co uniwersalne, właściwe. Bo o czym innym warto pisać piosenki?