Tymon Tymański w politycznej satyrze. "Uwieczniliśmy komplikującą się polską rzeczywistość"
Tymon Tymański prezentuje kolejny singiel z ostatniej płyty "Paszkwile". Tym razem w prześmiewczym tonie, komentując otaczającą rzeczywistość. - Może to ostatni moment, kiedy można powiedzieć coś takiego swobodnie. Skrytykować władzę, pożartować z przywar rządzących, pokusić się o nieograniczoną cenzurą refleksję - mówi w rozmowie z nami.
Tymon Tymański prezentuje kolejny singiel i teledysk z ostatniej płyty, "Paszkwile". Pierwszy, mocny utwór pochodzący z tej płyty, to "Pislam". Tymański w tekście ostro punktował partię rządzącą. Jej wydźwięk był o tyle mocny, że ukazała się tuż przed wyborami parlamentarnymi.
Premiera kolejnego singla (która miała miejsce 1 kwietnia), zbiega się czasowo z planowanymi na 10 maja wyborami prezydenckimi. Dlaczego?
- Odpowiedź jest prosta. "Paszkwile" to płyta polityczno-społeczno-refleksyjna. Na pierwszym miejscu znalazła się polityka, aż 7 na 10 utworów dotyczy Polski i aktualnej sytuacji, związanej z powolną degeneracją naszej demokracji. Może to ostatni moment, kiedy można powiedzieć coś takiego swobodnie. Skrytykować władzę, pożartować z przywar rządzących, pokusić się o nieograniczoną cenzurą refleksję - mówi w rozmowie z nami.
Zobacz wideo: "Hard Talk na ostro" z Arkadiuszem Jakubikiem
Nie da się ukryć, że wśród 35 płyt Tymańskiego, żadna nie była aż tak polityczna, jak "Paszkwile". Skąd zatem tyle polityki w tekstach teraz?
- Wraz z objęciem rządów przez populistyczny PiS poczułem, że stało się coś niedobrego, że dryfujemy w kierunku niedemokratycznej przepaści. Obserwacja dyskursu politycznego między rządzącymi a opozycją, analiza wywiadów z liderami PiS-u oraz łopatologicznej propagandy, jaką uprawiały publiczne media narodowe, upewniły mnie w przekonaniu, iż od 1989 jeszcze nie było tak źle i że będzie jeszcze gorzej. Dlatego postanowiłem zareagować w najlepszy sposób, jaki umiem - pisząc piosenki. Fiasko mojego apelu polega na tym, że moi fani i słuchacze myślą podobnie, więc nie ma co przekonywać przekonanych. Reszta to oczadziali, którym nie przeszkadza dyktatura, orwellowska nowomowa i zbiorowe szwendanie się w moro z orzełkiem na ramieniu - twierdzi.
Tymański przekonuje, że na najnowszej płycie miał zamiar obnażyć Polskę z jej przywarami i wadami. Uważa, że aby była wolna i inspirująca, my musimy być wolni od "ślamazarnej, gnuśnej polskości". Metodami owego obnażenia jest mówienie wprost, poetyzacja, ubajkowienie, refleksja, absurd i satyra.
Druga piosenka promująca album, "Hej, Polaku" jest więc dużo łagodniejsza w wydźwięku od swojej singlowej poprzedniczki. Tu nie ma ostrego punktowania błędów i wad, tu rządzi nostalgiczna groteska, podana w tanecznym rytmie, niekiedy komplikowanym niepokojącymi pasażami instrumentalnymi.
I choć w zwrotkach oraz łącznikach pojawiają się trudniejsze rytmy, harmonie i słowa, w ucho wpada nieskomplikowany refren, jakby kierowany do przeciętnego słuchacza i nawiązujący do łatwych do powtórzenia szlagwortów. // Hej, Polaku, pośrodku pola //całkiem złudna jest twa kontrola// obmyj się z narodowych barw,// po co ci tysiącletni garb?", śpiewa Tymański.
W samym obrazku z kolei znów "obrywa się" postaciom bezpośrednio związanymi z PiS-em. Mimo, a może właśnie dlatego, że wciąż wielu obywateli chce głosować w nadchodzących wyborach na Andrzeja Dudę. Czy to dobry moment na satyryczny komentarz?
- Powtarzam: to najlepszy i może ostatni swobodny moment na satyryczny komentarz. Prima Aprilis kojarzy się z żartami i robieniem ludzi w balona. Za chwilę będziemy mieli w Polsce apogeum pandemii i nikomu nie będzie do śmiechu. Partia rządząca mimo powagi sytuacji dalej trwa przy poronionym pomyśle majowych wyborów. Osobiście myślę, że żadnych wyborów nie będzie, a PiS wprowadzi stan wyjątkowy i pójdzie za modelem węgiersko-białoruskim. Jeśli wypada jeszcze publicznie kpić, to tylko teraz - tłumaczy Tymański.
Utworowi towarzyszy animowany teledysk stworzony przez Zlatko Zacha. Koncept nawiązuje do "Folwarku Zwierzęcego", co nie pozostaje bez znaczenia. "Póki jeszcze można żartować, zapraszam Państwa na premierę mojego nowego klipu autorstwa anonimowego artysty z Dalmacji, Zlatko Zacha... Oto krótka historia Polaka-kosmity i jego smutnych satelitów", zachęca Tymański dodatkowo do oglądania w mediach społecznościowych.
W teledysku nie brakuje jednak też aktualnych elementów rzeczywistości, a więc chociażby wirusa opanowującego kraj, wizji wyborów czy telewizji publicznej. Postaci zaś, które się nim pojawiają, mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości.
– To futurystyczna satyra. Uwieczniliśmy komplikującą się polską rzeczywistość, pokazując ją w nieco krzywym zwierciadle. Kiedyś będzie można spojrzeć na tę piosenkę i wideoklip z dystansem. Teraz dystansu brakuje, bo zagrożone jest nasze zdrowie, życie, ale również ustrój naszego kraju oraz indywidualna wolność. I obym się mylił - mówi Tymański.
Teledysku, podobnie jak utworu, nie charakteryzuje wyłącznie gorzki wydźwięk. Przeciwnie, skupia się także na pozytywach polskości, symbolizujących wybitne postaci kultury (Witkacego, Gombrowicza, Schulza, Kofty, Kory, Brylewskiego i Ciechowskiego) unoszące się w kosmicznej przestrzeni. Zamierzony kontrast?
- To moje ulubione fragmenty wideoklipu Zlatka Zacha. Kosmiczne emanacje naszych uduchowionych literatów, poetów, rockmanów i tekściarzy, barwny orszak polsko-żydowskiej inteligencji, zdziesiątkowanej wojnami, powstaniami, czystkami, komuną, wreszcie zmarginalizowanej przez populistyczny i sekciarski PiS. Klip zaczyna się od pochodu tych postaci i kończy sceną, w której bohater Polak-kosmita oddaje im wszystkim hołd. Teraźniejszość i zaraza przeminą, przeminie PiS i ewentualna dyktatura, ale nasi wspaniali artyści, nasi herosi i mentorzy - zostaną z nami na zawsze - podsumowuje.
Jak wypada ten specyficzny polski mikrokosmos w teledysku? Przekonajcie się sami, oglądając powyższe wideo.