Weronika Ciechowska w sądzie z macochą. Walczy o spadek po ojcu
To nie koniec batalii sądowej o schedę po Grzegorzu Ciechowskim. Wdowa po legendarnym muzyku spotka się w sądzie nie tylko z członkami Republiki, ale i jego córką, Weroniką, która walczy o spadek po ojcu.
Muzycy Republiki wraz ze startem koncertowego projektu "Obywatele Republiki" publicznie przekazali, że toczą spór z Anną Skrobiszewską, wdową po Grzegorzu Ciechowskim. Spadkobierczyni ma domagać się praw do nazwy zespołu Republika. Dodatkowo wyjawili, że żąda finansowych korzyści za używanie nazwy zespołu.
Dodali w oświadczeniu, że wdowa po Ciechowskim "nie mogła odziedziczyć praw do nazwy w ramach spadku po swoim mężu. Republika to własność osobista żyjących członków zespołu, a własność osobista, zgodnie z obowiązującym prawem, nie podlega dziedziczeniu".
Zobacz wideo: Skubas składa hołd Grzegorzowi Ciechowskiemu i Republice
Skrobiszewska nie pozostawiła tego bez odpowiedzi. Wyznała, że jest zaskoczona "medialnym atakiem", bo od lat dbała o to, by kultywować pamięć po Ciechowskim, a jego spuścizna była odpowiednio honorowana przez innych artystów.
"Od ponad 20 lat opiekuję się spuścizną po moim zmarłym mężu Grzegorzu Ciechowskim. Zależy mi na pielęgnowaniu jego pamięci oraz dorobku. Dbam o dobre imię Grzegorza i promuję Jego twórczość. (… ) Fakt zgłoszenia znaku do rejestracji jako znaku towarowego jest powszechnie znany od samego momentu zgłoszenia, czyli od 2016 roku. Wiedziały o tym wszystkie osoby interesujące się zespołem Grzegorza Ciechowskiego. Mam nadzieję, że podejmowane działania to nie próba zatarcia i umniejszenia roli, jaką pełnił Grzegorz Ciechowski w zespole Republika" - pisała w przesłanym WP obszernym oświadczeniu.
Jak się okazuje, to nie koniec zamieszania wokół zmarłego lidera Republiki. Jak podaje "Fakt" w sądzie z Anną Skrobiszewską walczy także Weronika Ciechowska, najstarsza córka muzyka (ze związku z Małgorzatą Potocką). Z informacji tabloidu wynika, że pierwsza, wstępna rozprawa już się odbyła. Kolejna ma się odbyć pod koniec listopada 2023 r. Mają na niej zeznawać na korzyść Weroniki również muzycy zespołu Republika.
- To dość skomplikowana sytuacja. W najgorszych snach nie przyszłoby mi do głowy, że do takiej sytuacji dojdzie. Gdy tata zmarł, miałam 14 lat. Byłam w bardzo dobrej relacji z Anką. Traktowała mnie jak własną córkę. Gdy tata żył, jeździłam do nich w każdy weekend, a gdy zmarł, co dwa tygodnie, bo z Anną i moim przyrodnim rodzeństwem byłam bardzo blisko. Mimo śmierci taty to była dalej moja rodzina, oni byli cząstką życia z moim tatą. Gdy skończyłam 18 lat, odbyła się sprawa sądowa. Pamiętam bardzo dobrze ten dzień, niezwykle stresujący. Nie chciałam tam być, występować przeciwko osobie, która była mi tak bliska. Nie wchodziłam w szczegóły, wszystkim kierowała Anka, ufałam jej. To był mój błąd, ale chciałam stamtąd szybko wyjść. Doszło wtedy do ugody - powiedziała "Faktowi".
Weronika, będąca wówczas jeszcze nastolatką, nie chciała wdawać się w sądowe spory, zaufała więc, że ugoda będzie najlepszym rozwiązaniem. Wyznała w wywiadzie, że wówczas otrzymała 40 tys. zł. Podkreśla, że zawsze chodziło jej o utrzymanie jak najlepszych relacji zarówno z Anną, jak i przyrodnim rodzeństwem. Przez lata się to udawało, ale z czasem nastroje podobno diametralnie się zmieniły.
- W 2013 r., kiedy wyszła książka mojej mamy (Małgorzaty Potockiej - red.) "Obywatel i Małgorzata", nastąpił koniec mojej relacji z Anką i z moim rodzeństwem. Publikacja wywołała ogromną burzę. Anna powiedziała wtedy, że muszę się opowiedzieć po jednej ze stron. Wybrać między mamą a nią i moim rodzeństwem. To był straszny czas, walczyłam o kontakty, szczególnie z moim rodzeństwem, tak długo jak się dało, ale, niestety, każda moja próba załagodzenia sytuacji spotykała się z jeszcze większą agresją i wrogością drugiej strony. Odpuściłam, mając nadzieję, że wszystko się ułoży - dodaje w wywiadzie.
Ciechowska podkreśla, że nie chcąc pogarszać i tak napiętych relacji z rodziną, wcześniej nie rościła swoich praw. Dodaje też, że nie czerpie żadnych korzyści z tytułu praw do twórczości ojca. Teraz chce to zmienić, za namową starszej siostry, Matyldy.
- Tłumaczyła, że niektórych sytuacji nie da się odkręcić, nie da się kogoś zmusić do relacji, że moja bierna postawa i tak niczego nie zmieni, że nie mogę być odcięta od spuścizny po swoim tacie, że to kara za nie moje winy. Znała mojego tatę świetnie, wychowywał ją przez prawie 10 lat, byli bardzo ze sobą blisko i wie doskonale, że tata nigdy w życiu nie chciałby mnie wykluczyć - mówiła.