Żadnych spotkań z fanami. Jason Derulo zrobił wyjątek dla jednej polskiej gwiazdy
Zimowe kurtki, zamek Disneya, miła rozmowa z Marylą Rodowicz. Tak spędzał czas w Polsce Jason Derulo, największa gwiazda tegorocznego koncertu sylwestrowego w TVP. Wirtualnej Polsce udało się dotrzeć do osoby, która zajmowała się nim podczas pobytu w Zakopanem.
Przemek Gulda: Opiekowałeś się Jasonem Derulo i jego ekipą podczas pobytu w Polsce. Jakie były jego wrażenia z pobytu tutaj?
Tomasz Skórka (Tour Manager, Agencja World Media): Powiem szczerze: nie miał za dużo możliwości, aby cokolwiek zobaczyć, czy z kimś się spotkać. To był pobyt bardzo krótki i mocno skupiony na samym występie. Artysta nie widział wiele poza lotniskiem, hotelami, busami i sceną w Zakopanem.
Jak to dokładnie wyglądało?
Ekipa przyleciała dzień wcześniej do Polski...
Prywatnym samolotem?
Nie, zwykłym rejsem do Krakowa, a stamtąd prosto do Zakopanego.
Czy to była duża ekipa?
Kilka osób. I od razu mogę zdementować pojawiające się w mediach informacje, że artysta wymagał wynajęcia dla siebie i dla swoich ludzi całego piętra w hotelu. To absolutna nieprawda.
Miał okazję chociaż przejść się po Krakowie czy Zakopanem?
Żadnej. Raz, że nie było na to czasu, dwa – było dla nich zdecydowanie za zimno, trzy – wszyscy bardzo mocno stosowali covidowe ograniczenia kontaktów. Artysta ma teraz dużo planów dotyczących występów na żywo i promocji nowych piosenek. Wszyscy bardzo więc uważali, aby nie narazić się na zakażenie. Musieliśmy tak planować pobyt tej ekipy, aby nie pojawiała się w miejscach publicznych. Na widok Derulo natychmiast zbiegał się tłum fanów i fanek.
Wróćmy do jednego z tych powodów - jak to: za zimno?
Tak, nie ukrywam, byli w szoku, jak dowiedzieli się, jakie są w Polsce temperatury. Nawet mimo tego, że nie było przecież aż tak mroźnie. Ale dla nich to był niemal koszmar i ogromne zaskoczenie. Do tego stopnia, że zaraz po wylądowaniu poprosili mnie o... kupno ciepłych ubrań.
Jak to?
Przyjechali w adidasach i lekkich kurteczkach. Musiałem szybko kupić kilka par zimowych butów i ciepłą kurtkę. Ubrali to wszystko i nie zdejmowali do końca pobytu.
Bali się zakażenia, czyli pewnie nie było żadnego oficjalnego spotkania z fanami i fankami.
Nie, nie planowaliśmy niczego takiego. Ani oficjalnie, ani nieoficjalnie. Od początku było wiadomo, że nie będzie na to szansy. No, z jednym specjalnym wyjątkiem.
Jakim?
Artysta miał krótkie nieformalne spotkanie z Marylą Rodowicz. Ich garderoby były obok siebie, więc nie było z tym żadnego problemu logistycznego. Porozmawiali chwilę w garderobie, wyglądało to miło i serdecznie.
Co zrobiło na nich największe wrażenie w Polsce?
Bez dwóch zdań scena, na której mieli wystąpić. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, niemal nie mogli uwierzyć. Ciągle podkreślali, jak bardzo byli zachwyceni rozmachem tego przedsięwzięcia. Samą scenę porównywali do zamku z filmów Disneya. Byli bardzo zadowoleni z tego, że mogą tam wystąpić. A jeszcze bardziej, kiedy powiedzieliśmy im, ile osób ich oglądało na żywo i w telewizji.
Czemu więc usunęli post na Instagramie dotyczący polskiego występu?
Nie mam zielonego pojęcia. To się działo już poza moją kontrolą. Wiem tylko, że wyjeżdżali stąd bardzo zadowoleni.