Druga młodość "Bohemian Rhapsody". Queen na nowo podbija serca fanów
Filmowe "Bohemian Rhapsody" znów wywindowało Queen na szczyty. A nam, fanom, pozwoliło zaś na nowo zakochać się w jednym z najbardziej epickich utworów grupy.
Przesadą byłoby stwierdzenie, że przez lata Queen odeszło w cień czy straciło na popularności. Zespół "nie złożył broni" i wciąż daje koncerty na największych scenach. A jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że popularność kultowej grupy wybuchła z ogromną siłą na nowo. I nie są to puste słowa. Bo w ślad za nimi idą bardzo wymierne, a nawet rekordowe wyniki.
Queen ma na koncie kilkadziesiąt niezapomnianych przebojów, z których zapewne wiele potrafi zanucić większość fanów. Ale wśród tych hitów jest tylko jeden, który po przeszło 40 latach nie ma sobie równych. Mowa oczywiście o "Bohemian Rhapsody", epickim, sześciominutowym utworze napisanym przez Freddiego Mercury’ego.
- Tym razem wyjątkowo to nie ja stworzyłem muzykę do utworu. Twórcą głównej melodii był sam Freddie Mercury, który charakterystyczną partię na fortepianie zagrał w sposób bardzo emocjonalny, typowy dla siebie, choć pewnie sam nie myślał za długo o tym, że wyjdzie to tak wspaniale. Co do tekstu, pewnie nikt z nas nie przypuszczał, że ta dziwaczna plątanina słów będzie interpretowana przez fanów przez tyle lat – mówił po latach w rozmowie z BBC Brian May.
Najchętniej odtwarzana
Światowe media obiegła wieść, że "Bohemian Rhapsody" okazała się najchętniej streamowaną, czyli odtwarzaną piosenką nagraną w XX w. I chociaż pod uwagę wzięto internetowe platformy (takie jak Spotify, Apple Music, Deezer czy YouTube), a więc stosunkowo młode środki przekazu, to wynik jest jest naprawdę imponujący.
Bo kultowy utwór Queen, jak informowała wytwórnia Universal Music Group, osiągnął ponad 1,6 miliarda odtworzeń. Pokonał takie rockowe hity, jak "Smells Like Teen Spirit" Nirvany czy "Sweet Child O'Mine" Guns'n'Roses.
- "Bohemian Rhapsody" to jedna z najlepszych piosenek jednego z najlepszych zespołów w historii. Jesteśmy niezmiernie dumni, że możemy reprezentować Queen i zachwyceni, że ten utwór inspiruje fanów na całym świecie tyle dekad po jego wydaniu. To najlepsze świadectwo nieprzemijającej świetności Queen - komentował Lucian Grainge, szef UMG.
Przy okazji "Bohemian Rhapsody" trafiła po raz trzeci na prestiżową listę TOP 100 magazynu "Billboard", zajmując 33. miejsce. Wcześniej, w 1976 r. znalazła się na miejscu 9., a w 1992 r., za sprawą filmu "Świat Wayne’a" zawędrowała aż na drugie. Do tej pory trzy razy (w trzech różnych dekadach) znaleźć się na liście udało tylko "Thrillerowi" Michaela Jacksona i "1999" Prince’a.
Najbardziej poszukiwana
"Bohemian Rhapsody" okazała się nie tylko najchętniej słuchaną piosenką, ale według raportu Google także najbardziej poszukiwaną w sieci. Nic dziwnego. Jej tekst fascynuje fanów od dziesięcioleci i jest przez nich interpretowany na wszelkie możliwe sposoby. Sam Mercury był daleki od wyjaśniania sensu swoich tekstów, pole do popisu zostawiał słuchaczom. Trzeba jednak przyznać, że ten wciąż jest jednym z najbardziej frapujących.
Masowe poszukiwanie tego utworu spowodowało, że "Bohemian Rhapsody" znalazła się na szczycie wyszukiwań wśród wszystkich piosenek w 2018 r. Pokonała sporo współczesnych przebojów, w tym także wydanych tylko w tym roku, które nierzadko stawały się hitami internetu. Przykładowo "This Is America" Childish Gambino z głośnym teledyskiem uplasowała się na drugim miejscu.
W topie wyszukiwań znalazł się także i sam zespół Queen, zamykając dziesiątkę najchętniej wyszukiwanych wykonawców roku. Warto dodać, że znów wypełniali ją głównie współcześni wykonawcy, tacy jak Demi Lovato, Ariana Grande czy wspomniany Childish Gambino. A przecież to nie jedyny rekord, do jakiego przyczyniła się "Bohemian Rhapsody".
Najbardziej kasowy film
Jeśli jeszcze ktoś ma wątpliwości co do tego, że "Bohemian Rhapsody" to fenomen naprawdę wielkiego kalibru, niech przemówi wynik, jaki udało się osiągnąć filmowi o tym tytule. Pokonał dotychczasowego rekordzistę, przybliżającego karierę kultowych raperów z zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, "Straight Outta Compton".
"Bohemian Rhapsody", choć premierę miał zaledwie w zeszłym miesiącu (2 listopada), już zdążył zostać najlepiej zarabiającą muzyczną biografią wszech czasów. I określenie to jest wyjątkowo trafione. Produkcja, jak informował "The Independent", zdążyła już zarobić, bagatela, 608,7 mln dolarów. Już teraz możemy się spodziewać, że kwota będzie jeszcze większa, bo film nadal wyświetlany jest w kinach.
Nie ma się tu czemu dziwić. Sama historia Freddiego Mercury’ego jest na tyle niezwykła, że już przed premierą można było przewidzieć, iż pokazana na wielkim ekranie stanie się prawdziwym hitem. I chociaż krytycy niejednokrotnie zarzucali filmowi wybielanie historii zespołu i przedstawianie postaci Mercury’ego w pomnikowy sposób, entuzjastyczne reakcje wielu fanów oraz nominacja do Złotego Globu mówią same za siebie.
Wszyscy zaś byli jednogłośni w komplementowaniu rewelacyjnej kreacji Ramiego Maleka, również docenionej nominacją do Złotego Globu. Malek dostał też nominację za najlepszą pierwszoplanową rolę męską od Gildii Aktorów Amerykańskich (Screen Actors Guild). Powalczy także wraz z kolegami o nagrodę za najlepszą obsadę.
Zobacz także: Freddie Mercury - tego o nim nie wiedzieliście
Nieustająca rapsodia
Wszystko, co związane z zespołem nie tyle wraca do łask, co cieszy się zainteresowaniem ze zdwojoną siłą. Na półkach sklepowych znów zaroiło się od książkowych biografii, odpowiednio wyeksponowanych płyt, koncertów na DVD i oczywiście koszulek z wizerunkiem Freddiego. To oczywista zachęta do dalszego zgłębiania historii grupy. Lepszej nie trzeba.
"Całkiem nieźle, jak na podstarzałe królowe", powiedziałby Rami Malek jako Freddie. Ba, trzeba przyznać, że właśnie te "podstarzałe królowe" wciąż trzymają świetną formę. Roger Taylor i Brian May nie spoczywają na laurach. To oni, jako producenci, stoją za opowiedzianą na nowo historią Mercury’ego i to oni także wciąż karmią nas swoją muzyką na żywo. Oni też doskonale wyczuli, że to najlepszy moment, by na nowo wypełniać po brzegi fanami największe sale koncertowe.
Queen z Adamem Lambertem ruszają w kolejną trasę o jakże wymownym tytule "The Rhapsody Tour". I chociaż na razie zapowiedzieli koncerty latem w Ameryce Północnej, to już możemy się spodziewać, że to dopiero początek i swoją trasę poszerzą o inne kraje. A to, że te koncerty będą przeżywać prawdziwe oblężenie, jest więcej niż prawdopodobne.