Francuzi kpią z Polaków i Jana Pawła II. Porównali go do Mahometa
Polska już drugi raz ciągu ostatnich dni jest tematem satyrycznego rysunku w "Charlie Hebdo". Tym razem słynny tygodnik w swoim stylu komentuje obchody Święta Niepodległości, fanatyzm religijny i kult Jana Pawła II.
"Charlie Hebdo" to francuski tygodnik satyryczny wydawany w Paryżu, reprezentujący wszelkie odłamy szeroko rozumianej lewicy. Na łamach gazety pojawiają się teksty m.in. na temat kultury, fanatyzmu religijnego czy skrajnej prawicy. Ale znakiem rozpoznawczym "Charlie Hebdo" są przede wszystkim dosadne, nierzadko wulgarne karykatury.
12 listopada na stronie gazety pojawił się reportaż Laure Daussy zatytułowany "W Polsce 11 listopada to święto skrajnej prawicy". Dziennikarka "Charlie Hebdo" relacjonuje w nim Marsz Niepodległości, jaki przetoczył się we środę przez Warszawę.
Daussy pisze o kibolach krzyczących "Chwała wielkiej Polsce", "obrońcach życia", wspomina o podpaleniu pracowni Stefana Okołowicza, Konfederacji, "koronosceptykach", "ideologii LGBT", wyroku TK, "obrońców kościołów", a także przytacza rozmowę z Grzegorzem Braunem, który mówi jej, że "Polsce zagrażają wrogowie wewnętrzni i zewnętrzni".
To jego pracownię podpalili narodowcy. Rozmawiamy ze Stefanem Okołowiczem
Tekst na stronie głównej ilustruje karykatura, która pojawiła się też na Stories Charlie Hebdo na Instagramie. Przedstawia ona tłum wiernych bijący pokłony unoszącej się w powietrzu wielkiej głowie Jana Pawła II. Rysunek opatrzono następującym komentarzem: "Polska. Kraj, w którym Mohamet nazywa się Jan Paweł II".
To już drugi raz w ciągu kilku dni, kiedy Polska jest "gwiazdą" francuskiego tygodnika. Poprzednia karykatura nawiązywała do wyroku TK ws. aborcji embriopatologicznej i była o wiele bardziej "po bandzie".
O "Charlie Hebdo" zrobiło się głośno na całym świecie za sprawą zamachu z 7 stycznia 2015 r. Był on następstwem publikacji karykatur Mahometa. W jego wyniku zginęło 12 osób (w tym 9 związanych z redakcją), a 11 zostało rannych.
Proces ws. zamachu miał zakończyć się w listopadzie. Obrońcy mieli złożyć ostateczne oświadczenia, a wyroków spodziewano się maksymalnie w ciągu dwóch tygodni. BBC podaje, że rozprawę odroczono po tym, jak u głównego podejrzanego wykryto koronawirusa.