A miało być tak pięknie. Mówi, co robi, aby przeżyć
Alicja Bachleda Curuś w najnowszym wywiadzie opowiedziała, w jakim momencie znajduje się jej kariera filmowa. Aktorka jest wyjątkowo szczera.
Jeszcze kilka lat temu Alicja Bachleda-Curuś była wymieniana w gronie najbardziej rozpoznawanych i popularnych polskich aktorek. Zaczęło się od "Pana Tadeusza", potem przyszedł czas na "Syzyfowe prace" i "Wrota Europy". Następnie aktorka zaczęła podbijać zachodnie rynki, aby w 2009 r. zagrać w "Ondine" Neila Jordana, gdzie poznała Colina Farrella. Wkrótce na świat przyszedł na świat ich synek Henryk Tadeusz.
Bachleda-Curuś od wielu lat mieszka w USA, ale nie zrobiła tam oszałamiającej kariery. W Polsce grywa w komercyjnych hitach, tam w niszowych arthouse'owych produkcjach.
Alicja Bachleda-Curuś: "Wiem, czego szukam, co doceniam u mężczyzn"
- Gram w rzeczach nieartystycznych po to, aby przeżyć. Wspomniałam o grze komputerowej, która nie jest artystycznie równoważna. Też takich projektów się podejmuję. By gdzieś zapewnić sobie ten komfort życia - zdradziła aktorka na łamach Plejady.
Jednocześnie Alicja Bachleda-Curuś podkreśliła, że nigdy specjalnie nie marzyła o wielkiej karierze. Na pierwszym miejscu zawsze był i będzie jej syn.
- Bycie z Heniem i umożliwienie mu normalnego egzystowania w Stanach, szkolnego i towarzyskiego były zawsze dla mnie ważniejsze niż kariera. Kariera nie jest dla mnie istotna i w sumie nigdy nie była - tłumaczy aktorka.
Alicję Bachledę Curuś mogliśmy ostatnio oglądać m.in. w komedii "7 rzeczy, których nie wiecie o facetach".