Kamil Sipowicz docenia PiS za legalizację medycznej marihuany. "To jest po prostu piękne"
Kamil Sipowicz od ponad roku kultywuje pamięć Kory. Wspominając artystkę, pozytywnie wypowiedział się na temat partii rządzącej.
Mąż zmarłej wokalistki Maanamu nieustannie angażuje się w projekty poświęcone uczczeniu jej pamięci. Wkrótce do sklepów muzycznych trafi reedycja płyty "Róża", która 25 lat temu zawojowała polski rynek muzyczny. Sprzedano wówczas ponad 300 tys. egzemplarzy. To liczba, o której dziś polscy muzycy mogą tylko pomarzyć.
Kamil Sipowicz w rozmowie z Karolem Paciorkiem na kanale Imponderabilia na Youtube wspominał lata świetności Maanamu. Jego zdaniem Kora emocjonowała słuchaczy, bo była bardzo świadoma swojej muzyki, swojego wyglądu i stylu bycia.
- Kora miała swoje tajemnice. Ma je nadal. Ludzi fascynowało, że czegoś w niej nie rozumieją. Że jest dużo niedopowiedzeń i jest dużo sekretów. Na tym to polega. Zresztą każdy człowiek ma sekrety, kobieta jeszcze bardziej, a Kora już najbardziej - powiedział Sipowicz.
Zobacz: Wzruszające pożegnanie Kory. Tomasz Organek zaśpiewał "Czarną Madonnę"
Zdradził również, że w którymś momencie popularność Maanamu ich przytłaczała. Granie wciąż tych samych piosenek nudziło Korę.
- Kora miała trochę dość śpiewania "Kocham cię, kochanie moje", bo tego wszyscy chcieli. Dlatego za każdym razem zmieniała wersję, trochę inaczej śpiewała i starała się, żeby to ludzie w większości śpiewali. Dawała im mikrofon i ludzie śpiewali za nią - tymi słowami opisał jej sposób na rozwiązanie problematycznej sytuacji.
Nie od dziś wiadomo, że Kora i Kamil Sipowicz byli hipisami. Mąż artystki przyznał, że w poszukiwaniu mistycyzmu towarzyszyły im substancje psychoaktywne.
- Używaliśmy polskich psychodelików, które też istnieją. Nie trzeba się wstydzić, Polacy nie gęsi, swoje psychodeliki mają - zażartował.
Podkreślił również fakt, że kiedyś Kościół miał zupełnie inny stosunek do młodych ludzi eksperymentujących z używkami. Kamil Sipowicz szczególnie cenił sobie postawę kardynała Stefana Wyszyńskiego.
- Miał pozytywny stosunek do hipisów. (...) Dawał nam trochę taką ochronę. Zloty hipisowskie odbywały się na Jasnej Górze. Dominikanie pozwalali nam na ich terenie zamkniętym obozować, przez co byliśmy chronieni przed agresją milicji - wspomina.
Swego czasu Polska żyła głośną sprawą paczki z marihuaną zaadresowanej na psa Kory, Ramonę. W ostatnich latach życia zakazana substancja pomagała wokalistce zwalczać ból i skutki uboczne chemioterapii.
Kamil Sipowicz nie krył rozczarowania działaniami poprzedniego rządu, który nie zalegalizował medycznej marihuany. Na tym polu docenia decyzję PiS-u.
- To jest właśnie ten paradoks, że moją partią jest bardziej Platforma i Lewica, a coś dobrego w kwestii marihuany zrobił ten PiS, którego tak nie lubimy. Więc to jest paradoks, że Tusk, który nosił długie włosy i palił marihuanę, nie oszukujmy się, wiedział doskonale, że to nie jest żadna trucizna, niebezpieczeństwo, że nie ma to nic wspólnego z heroiną czy morfiną. Wiedział, że to jest łagodna substancja, ale nie miał na tyle jaj, żeby to przeforsować. Natomiast Kaczyńskiemu ktoś wytłumaczył, że to pomoże chorym i starszym ludziom na różne dolegliwości i uchylił furtkę, zalegalizowano medyczną marihuanę - ocenił.
Dodał również, że należy do Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, które zajmuje się oceną badań nad substancjami psychoaktywnymi. Obecnie zajmują ich środki, które zostały wprowadzone do obrotu w Izraelu i mają pomagać w walce ze stresem pourazowym.
Kamil Sipowicz spotyka się z pozytywnymi głosami pacjentów, którzy od ubiegłego roku mogą legalnie kupować medyczną marihuanę w aptekach.
- Ostatnio rozmawiałem z dziewczyną, która też ma 4 stopień nowotworu, taki jaki miała moja żona, i lekarz przepisał jej marihuanę. Poszła do apteki, kupiła marihuanę. To jest po prostu piękne, że człowiek już nie musi się bać, kontaktować się z dilerem, tylko legalnie kupić w aptece marihuanę. To jest wielki krok - powiedział.