Keith Flint: samobójstwo poprzedziło rozstanie z żoną. Musiał sprzedać dom
Keith Flint tuż przed śmiercią był w świetnej formie. Dawno odstawił narkotyki, ćwiczył, cieszył się z życia na wsi. Ale były to tylko pozory szczęśliwego życia.
Zanim został ikoną elektronicznej muzyki z punkowym zacięciem, był zwykłym chłopakiem z brytyjskiej prowincji. Opuścił ją w pogoni za wielką karierą, ale wieś w Dunmow, 60 km od Londynu, stała się później jego azylem.
Swój dom warty 1,5 mln funtów (7,5 mln zł) nazywał "sanktuarium". 49-letni Flint prywatnie w niczym nie przypominał dzikusa z teledysku do "Firestarter" czy "Breathe". Uwielbiał kontakt z przyrodą, żył w otoczeniu psów i koni. Mieszkał po sąsiedzku z lisami i jeleniami, które podchodziły do płotu jego posiadłości.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nowe życie
Jego życiową partnerką była Mayumi Kai. Japońska didżejka i modelka (na zdjęciu powyżej), którą poznał w trasie. Początkowo nie potrafili nawet ze sobą rozmawiać, bo Mayumi słabo znała angielski, a japoński Keitha był na jeszcze niższym poziomie. Ale nie przeszkodziło im to w planowaniu wspólnej przyszłości.
Pobrali się w 2006 r., zaledwie kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu. Trzy lata później Flint opowiadał o swoim wieloletnim uzależnieniu i deklarował, że zmienił swoje życie z pomocą menadżera The Prodigy. To on pomógł mu wyjść na prostą.
W ostatnim czasie Flint dbał o zdrowie i był w świetnej formie. Codziennie biegał z trenerem personalnym. To, że był w świetnej kondycji fizycznej, potwierdza jego udział w sobotnim biegu na 5km. Flint wystartował wtedy w cyklicznym Parkrunie, gdzie ustanowił swój nowy rekord na tym dystansie (21:22 min. – bardzo dobry wynik jak na amatora w jego wieku).
Wszystko to tworzyło spójny obraz odmienionej gwiazdy rocka, której udało się zerwać z wyniszczającym stylem życie. W rzeczywistości były to tylko pozory.
Nie był szczęśliwy
Kiedy przyjaciel Keitha poinformował o jego samobójstwie, Mayumi przebywała w Tokio. Okazuje się, że nie tylko ze względu na swoją pracę, ale przede wszystkim dlatego, że wcześniej rozstała się z mężem.
"The Sun" podało, że ze względu na rozstanie Flint planował sprzedać ukochany dom na wsi. Wcześniej pozbył się pubu okupowanego przez aktywistów walczących z myśliwymi, do których zaliczał się lider The Prodigy.
Na początku kwietnia miał grać z zespołem w Austrii, a w maju rozpocząć trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Niestety wszystko to stanęło pod znakiem zapytania przez tragiczną śmierć Keitha Flinta, który już wcześniej opowiadał o swoich problemach psychicznych.
- Nie zabiłem się dotąd ze względu na moich sześć psów – mówił w wywiadzie kilka lat temu. – Ale bywały wieczory, że układałem na stole pigułki i brałem je jedną po drugiej, aż traciłem przytomność.
Nie wiadomo, w jaki sposób Flint odebrał sobie życie, ale depresja w końcu wzięła górę.
Czy jego tragicznej śmierci można było zapobiec? Takie pytanie z pewnością zadaje sobie Liam Howlett, który tworzył z Flintem The Prodigy od 20 lat. To on poinformował o samobójstwie przyjaciela, nie kryjąc przy tym zaskoczenia, gniewu i bezsilności.
Gdzie szukać pomocy?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.