Kłótnia nad trumną Krawczyka. Żona wyprosiła go na sam koniec
Andrzej Kosmala, wieloletni menedżer zmarłego niedawno Krzysztofa Krawczyka, zarzucił Marianowi Lichtmanowi, że ten lansuje się na śmierci kolegi. Muzyk zespołu Trubadurzy w rozmowie z WP zaprzecza. A Kosmala ujawnia w WP nowe fakty.
Menedżer Krzysztofa Krawczyka opisał na Facebooku sytuację, do jakiej miało dojść na pogrzebie muzyka. Andrzej Kosmala: "Marian Lichtman dobrze wie, dlaczego żona [Krawczyka - red.] na pogrzebie mu powiedziała: 'Zjeżdżaj, robisz wszystko, by zarobić na śmierci mego męża'".
Kosmala tłumaczy, dlaczego Ewa Krawczyk użyła tych słów:
"Od kilku miesięcy z naciskiem na ostatnie dni, Lichtman wydzwania po redakcjach z ofertą wywiadów. Na pogrzebie rozpychał się, by kamera i aparaty fotograficzne jego ujmowały. W ten sposób leczy swoje kompleksy. Jest w zmowie z tzw. freelancerką, która roznosi po gazetach zmyślone rewelacje o Krzysztofie Krawczyku, jego żonie i synu. Nie lansujcie się poprzez deptanie grobu Wielkiego Artysty!".
Ostatnie pożegnanie Krzysztofa Krawczyka. Na zawsze zostanie w naszej pamięci
Marian Lichtman grał z Krzysztofem Krawczykiem w zespole Trubadurzy w latach 1963-73. W 1974 r. wyjechał z Polski do Danii, dokąd wcześniej udali się jego rodzice na fali kampanii antysemickiej z 1968 r. Dziś mieszka między Kopenhagą, Łodzią i Warszawą.
W 1973 r. Krzysztof Krawczyk zdecydował się na karierę solową. Wtedy jego menedżerem został Andrzej Kosmala i był nim aż do śmierci.
Marian Lichtman w rozmowie z WP komentuje wpis Kosmali. Muzyk mówi, że przyjaźnił się z Krawczykiem długo po odejściu wokalisty z Trubadurów.
- Pan Kosmala nigdy nie pałał sympatią do mnie. Zazdrościł mi, bo moja przyjaźń z Krzysiem trwała, a Kosmala nie mógł tego znieść. Piękne czasy w Trubadurach, a potem jeszcze 40 lat braterstwa z Krzysiem. Nasza więź nigdy nie przestała istnieć. Gdy w zeszłym roku miałam koronawirusa, Krzysiek sam dzwonił do mnie i pytał o zdrowie. A do tego ująłem się kiedyś w mediach za synem Krawczyka, Krzysztofem juniorem, w jakimś sporze rodzinnym. To syn Krawczyka z małżeństwa z Haliną Żytkowiak. Kosmali to się nie spodobało.
Co było dalej?
Lichtman: - Sprawy pogorszyły się, gdy Krzysztof odszedł. Nie wiem, czy to była kara, ale nie dostałem od Ewy informacji o jego śmierci. Dzwonili do mnie obcy ludzie. Nie wierzyłem.
Co się zdarzyło w czasie pogrzebu? Czy Lichtman celowo się rozpychał, by zwrócić na siebie uwagę?
Lichtman: - Wszedłem do katedry. Przyszedłem na swoje miejsce, a żona Kosmali powiedziała mi, że mam się przesiąść na koniec. Ale ja wróciłem do przodu.
- Wcześniej Sławek Kowalewski z zespołu Trubadurzy zaproponował Kosmali, że zaśpiewamy na pogrzebie piosenkę "Będziesz ty". Wchodzimy na cmentarz, myślimy, że zaśpiewamy. Ale do tego nie doszło. Był jeden mikrofon i tak było wszystko zrobione, żebyśmy nie zagrali i nie pożegnali przyjaciela.
Pożegnał przyjaciela. Piękna przemowa Andrzeja Kosmali
A co z przepychaniem się?
- Zobaczyłem w tłumie Krzysztofa juniora. On nie mógł przejść do trumny, nikt go nie przepuszczał. To odepchnąłem ludzi, tłumaczyłem: "Proszę zrobić miejsce, bo idzie syn Krzysia". Kazałem mu położyć rękę na trumnie, aby pożegnał tatę - opowiada Lichtman. - I tak oto on zdążył pożegnać ojca. I to niby było to moje przepychanie się.
Czy żona Krawczyka powiedziała Lichtmanowi "zjeżdżaj"?
- Ona rzeczywiście mi powiedziała na cmentarzu: "Proszę cię, Marian, nie promuj się na pogrzebie mojego męża ani w mediach". Na pewno nie powiedziała mi "Zjeżdżaj". Ja mówię: "Słuchaj, Ewa, łączę się z tobą w bólu, ale to nie czas na tę rozmowę" - tłumaczy Lichtman.
Czy Lichtman promuje się na śmierci Krawczyka?
Muzyk Trubadurów: - Ja bym się tego wstydził. To nie ja dzwonię do redaktorów. To oni dzwonią do mnie, bo szukają wspomnień o Krawczyku. Ja z nim dużo przeżyłem, dużo wiem. Kosmala ma o to żal, bo on z nim tyle nie przeżył w młodości. On myśli, że dalej jest w PRL i że tylko on może rozdawać karty i ma monopol na opowiadanie o Krawczyku. Ale Polska jest teraz wolnym krajem i każdy ma prawo mówić i pisać o Krzyśku.
- Nie rozumiem, jak można taką sprawę wyciągać w trakcie żałoby?! Napisałem do Kosmali kilka dni temu SMS-a: "Ja straciłem przyjaciela, a ty straciłeś pieniądze". On mi nie odpuszcza, cały czas do mnie pisze wiadomości. Chce, abym ja pamiętał Krawczyka, tak jak on chce, ale ja mam swoje, osobne życie - kończy Lichtman.
Kosmala dodał Facebooku oświadczenie, w którym tłumaczy, dlaczego w ogóle skomentował sprawę w mediach społecznościowych:
"Trzeba być jak bęben głucho brzmiący, mieć niezwykłe poczucie własnej wartości, aby żona w momencie tragicznej walki o życie męża i jego śmierci nie miała innych problemów, jak dzwonienie do Lichtmana!".
Skontaktowaliśmy się z Andrzejem Kosmalą. Jego oświadczenie dostaliśmy po publikacji artykułu.
Kosmala powiedział nam: - To, co robi Lichtman, to jest autolans. On ma kompleks Krawczyka, bo całe życie był zawistny i niszczy teraz jego legendę. On uważa, że to on nauczył Krawczyka śpiewać. Lichtman całe życie liczył, że Krawczyk wróci do Trubadurów i namawiał go do tego. W 1998 r. uszył mu nawet mundur muszkietera na miarę. Ale Krzysztof mówił, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Trubadurzy to była raptem 1/6 jego kariery, a nie całe jego życie. Krawczyk startował pod hasłem "samotny Trubadur" i to był błąd. Powiedziałem mu, że to hasło to błąd, że musi zapomnieć o Trubadurach i zacząć pracować na własne konto.
- Lichtman nigdy mnie nie lubił, bo byłem najbliżej zawodowo i przyjacielsko z Krzysztofem. On mi dalej wysyła obraźliwe SMS-y, oskarża mnie o jakieś komunistyczne koneksje. Obok Ewy, wybrał sobie za cel mnie. Wyciąga jakieś sprawy rodzinne, spadkowe, a mnie oskarża, że przeze mnie musiał wyjechać do Danii. Pisze do mnie wiadomości zawierające groźby karalne.
- Napisałem na FB to, co napisałem, aby chronić Ewę. Lichtman zarzucił jej, że ona nie zadzwoniła do niego pierwszego z wiadomością o śmierci. Zadzwoniła do mnie, bo ja byłem przy Krawczyku 47 lat i to ja byłem jego menedżerem i przyjacielem. Żałuję, że dałem się sprowokować i odpowiedziałem na te zaczepki. Niepotrzebnie! Pomagam mu tylko w autolansie. Przepraszam, ale nie wytrzymałem nerwowo. To były dla mnie trudne dni. Teraz kończę ten temat. A Lichtman zachował się i dalej zachowuje niegodnie.
- Przy grobie przyjaciela najlepiej jest milczeć, a nie robić komedię. Lichtman spóźnił się do kościoła, bo udzielał wywiadu na stopniach katedry, potem przepychał się do przodu i zachowywał nieodpowiedzialnie. Piosenki "Będziesz ty" nie dał mu zaśpiewać proboszcz, bo to była msza, liturgia. Mieli ją zaśpiewać na cmentarzu. "Ale my musimy mieć playbacki" - zaczęli narzekać. Na mszy Jacek Malanowski z Trubadurów zaśpiewał za to "Psalm króla Dawida" pięknym tenorem. Wszyscy piszą, że sposób pożegnania Krawczyka był piękny. Nie celebryckie, nie polityczne, ale serdeczne pożegnanie przyjaciela.
Trwa ładowanie wpisu: facebook