Kostek Joriadis przerwał milczenie po 19 latach. "Kasia Kowalska odcięła mnie od córki"
W polskich mediach ma opinię "alimenciarza", który zostawił 2-letnią córeczkę i dopiero po latach zapragnął nawiązać z nią kontakt. Według Joriadisa to przez krzywdzące słowa Kasi Kowalskiej, która miała robić wszystko, by Ola nie miała ojca.
Polak greckiego pochodzenia w latach 80. i 90. uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych polskich muzyków. To właśnie wtedy grał z największymi jak Bajm czy Papa Dance. W 1990 r. dołączył do składu Lady Pank, w którym śpiewał i grał na klawiszach. Kilka lat później nagrał singiel z Kasią Kowalską, a ich relacja zawodowa przerodziła się w gorące uczucie.
Para doczekała się córeczki, jednak związek Kostka i Kasi nie przetrwał próby czasu. Rozstali się w obliczu skandalu i oskarżeń pod adresem mężczyzny, który wyjechał do Grecji i przez lata milczał. W końcu jednak postanowił zabrać głos, udzielając wywiadu w "Fakcie".
Muzyk wytłumaczył, że przez 19 lat dbał o swoją prywatność, ale za namową rodziny i znajomych wreszcie odniósł się do słów matki swojego jedynego dziecka.
- Uważają, że muszę zareagować na opluwanie mnie i nieprawdziwe komentarze pod moim adresem. A było ich wiele – powiedział "Faktowi".
Centralnym punktem rozmowy była jego córka, dziś 21-latka, od której jego zdaniem został odsunięty przez Kasię i jej rodzinę. Kiedy Ola przyszła na świat, była jego największym szczęściem, zadedykował jej płytę, jednak nie udało mu się ułożyć życia z Kasią. Byli nieszczęśliwi i nie pasowali do siebie. Kostek wyprowadził się od rodziny, gdy córeczka miała 1,5 roku, ale kategorycznie odrzuca zarzut, że ją opuścił.
- Zostałem całkowicie odcięty od kontaktu z nią. Nie jest prawdą, że o dziecku zapomniałem, że nie była dla mnie ważna. Wielokrotnie próbowałem dobić się do niej, ale zawsze mi to uniemożliwiano.
Joriadis odniósł się także do zarzutów o rzekome stosowanie przemocy, co zasugerowano w mediach wypowiedzią anonimowego informatora. Mężczyzna przyznaje, że był narwany i wyrywny, ale nigdy nie podniósł ręki na kobietę. - Katarzyna wie najlepiej, jak było – skwitował, nie chcąc wyciągać na forum sprawy sprzed kilkunastu lat.
Ojciec Oli opowiedział, że wkrótce po rozstaniu z Kowalską musiał wyjechać do Grecji, by zaopiekować się chorą matką. Wcześniej zgodził się jednak podpisać dokumenty, by piosenkarka mogła sama decydować o dziecku. Zgodził się także łożyć na utrzymanie Oli (180 dol. miesięcznie plus opłaty na utrzymanie i wykształcenie dziewczynki).
Muzyk wrócił do Polski po czterech latach. W Grecji nie pracował, po pewnym czasie przestał również łożyć na utrzymanie córki, gdy okazało się, że nie ma do niej żadnych praw i zmieniono jej nazwisko. – To był wyraz mojego buntu, sprzeciwu i bezsilności – powiedział w wywiadzie.
Kiedy chciał się z nią zobaczyć, adwokat poinformował go o konieczności natychmiastowej wpłaty 50 tys. zł. W Grecji ledwo utrzymywał siebie i matkę i nie miał takich pieniędzy. Chciał to rozbić na raty, jednak rodzina Kasi była nieugięta.
–- Wielokrotnie jeździłem do rodziców Kasi do Sulejówka. Przyjeżdżałem z kwiatami, prosiłem o spotkanie z Olą, nie udało się.
Brat Kasi zaoferował pomoc, ale i tak nic z tego nie wyszło. W końcu usłyszał, że może się spotkać z córką w obecności dziadków. Na jednym spotkaniu się skończyło.
- Dziś myślę, że moim największym błędem było to, że nie skorzystałem z usług adwokata, nie dochodziłem swoich i Oli praw, bo prawem dziecka jest mieć kontakt z ojcem – wyznał.
Chciał uniknąć walki i załatwić wszystko polubownie. Teraz żałuje, że nie zdecydował się na batalię sądową.
Zapytany o relacje z matką Oli przyznał, że nie żywi do niej negatywnych uczuć, ale nie wyobraża sobie nawiązywania z nią kontaktu po tym, co o nim opowiadała publicznie przez 19 lat. Całkiem niedawno zarzucała mu niepłacenie alimentów, a ich córka miała go postrzegać jako alkoholika i narkomana.
Joriadis skomentował także sprawę pozwu o alimenty, który złożyła niedawno jego 21-letnia córka. Były partner Kowalskiej twierdzi, że o wszystkim dowiedział się w październiku, gdy komornik zajął jego konto. W dokumentach sądowych wskazywano, że przez półtora roku nie można go było znaleźć. – To bzdura – mówił ojciec Oli, który ma stały adres zamieszkania, a jego numer telefonu znają zarówno wspólni znajomi jak i rodzina Kasi. Żałuje, że nikt nie zgłosił się do niego bezpośrednio i nie dało się tego załatwić przed pójściem do sądu.
Od wyroku w sprawie alimentów się odwołał, bo zasądzona kwota jest powyżej jego możliwości.
Teraz czeka na kolejny termin rozprawy, w której tym razem będzie mógł uczestniczył osobiście.
- Ja chcę płacić na córkę, nie uchylam się od tego i nie mam zamiaru, to moje jedyne dziecko, ale kwotę na miarę moich możliwości – tłumaczył dziennikowi.
Ostatni raz widział Olę przez przypadek cztery lata temu, gdy dziewczyna była na działce u znajomych.
- Zdrętwiałem. Było fajnie, przytuliliśmy się, rozmawialiśmy, postanowiliśmy, że odnowimy kontakt.
Umówili się na rozmowę telefoniczną, ale następnego dnia już nie odbierała telefonu i nie odpisywała na SMS-y.
- Nie wyobrażam sobie siłą zmuszać nastoletniego dziecka do kontaktu ze mną. To byłaby przemoc. Ja chcę widywać Olę, ale żeby i ona tego chciała – tłumaczył.
- Ola, niestety, mnie nie zna, nie wie, jakim jestem człowiekiem, nie pozwolono mi być jej ojcem, a jej mieć ojca – mówił Kostek, sugerując, że Ola patrzy na całą sprawę oczami matki. Liczy przy tym, że jego dorosła już córka zrozumie, że jest też druga strona i może po przeczytaniu wywiadu zechce się z nim skontaktować.
- Jeśli ma trochę serca naszej greckiej rodziny, to mogę mieć nadzieję – skwitował Kostek Joriadis.