Najbardziej chronione dziecko świata. Oby nie miał dostępu do internetu, gdy podrośnie
Dla syna rzucili obowiązki wobec tronu, opuścili Wielką Brytanię, rodzinę królewską i zaszyli się gdzieś w USA. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie ta wojna z mediami. To o tej pełnej brudów walce będzie potem musiał czytać Archie. Afer zdążyło się nazbierać już całkiem sporo, a od jego przyjścia na świat minął przecież zaledwie rok.
Mały Archie Moutbatten-Windsor 6 maja obchodzi swoje pierwsze urodziny. Świętowanie będzie wyglądać pewnie inaczej, niż przyzwyczaiła nas do tego rodzina królewska. Harry i Meghan chronią prywatność syna, jak tylko mogą. Ale być może lepiej wyszliby na tym, gdyby zajęli się działalnością charytatywną, a nie wojowaniem z mediami. Harry i Meghan strzegą małego Archiego lepiej niż oka w głowie. Na palcach jednej ręki można policzyć momenty, w których oficjalnie został pokazany światu przez rodziców.
Ci są zdania, że mogą go ochronić przed traumami i zainteresowaniem mediów, chowając się gdzieś w Stanach Zjednoczonych, daleko od ultra fanów monarchii. I wytaczając wojnę mediom, które wspominają o ich życiu prywatnym.
Zobacz: Meghan i Harry chcieli chronić prywatność, ale coś poszło nie tak
Harry i Meghan, zasłaniając się dobrem Archiego, przez ten pierwszy rok życia zafundowali swojej rodzinie niezły rollercoaster. Pytanie tylko, czy syn po kilkunastu latach powie im: "opłacało się"?
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Zaczęło się od ciąży
Gdy Meghan i Harry ogłosili, że spodziewają się dziecka, ruszyła lawina przedziwnych akcji brytyjskich tabloidów. Rozumiemy, że wiele osób robiło symulacje tego, jak będzie wyglądał mały Archie, ale żeby codziennie oskarżać ciężarną o to, że źle trzyma się za brzuch? Takich tekstów było mnóstwo.
Nie bez znaczenia był fakt, że podobne gesty co ciężarna Meghan wykonywała też przed laty księżna Kate. Wtedy było to odczytywane jako objaw troski o bobasa. W przypadku Meghan pisano, że jest próżna.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Tę różnicę w podejściu do opowiadania o Meghan widzieliśmy i my, i Brytyjczycy, i książę Harry. W tym ostatnim bohaterze tercetu w końcu się przelało.
Harry i Meghan trzymali syna praktycznie cały czas z dala od medialnego zgiełku. Z małymi wyjątkami. Archie, mając nieco ponad 5 miesięcy, pojechał z rodzicami do RPA. Śliczny, zabawny, a w internecie trwał spór o to, czy jest czarny, czy rudy. Po tej akcji rodzice już syna nie pokazywali.
Wojna o prywatność trwa
I można się spodziewać, że mały Windsor będzie dorastał z dala od błysku fleszy. To jedna z niewielu rzeczy, które Harry'emu i Meghan naprawdę wyszła. Chronienie prywatności syna mają wzorowo opracowane. Przynajmniej w teorii. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o budowaniu swojego wizerunku. Gdyby i o to się zatroszczyli, maluch miałby łatwiejszą lekturę do przełknięcia, gdy już będzie mógł poczytać o sobie w sieci.
Bo z jednej strony była para książęca nie dopuszcza do tego, by Archie był postacią medialną (medialnym bąbelkiem?). Z drugiej swoimi ostrymi działaniami sprowadzają na siebie jeszcze większe burze z piorunami niż gdyby wszystko działo się naturalnie, czyli tak, jak robią to Kate z Williamem.
Oni wiedzą, że zainteresowanie nimi nigdy nie przygaśnie. Nie odsunęli się od rodziny królewskiej, a przecież dzieciaki żyją sobie z dala od mediów i tylko czasem ich zdjęcia trafiają do sieci. Ba, ile dobrych słów zbiera Kate, która opowiada o tym, jak stara się wychować maluchy na dobrych ludzi, którym nie uderzyła sodówka do głowy.
Co Archie Windsor przeczyta o sobie, gdy dorośnie? Sporo o tym, że pewnie jego mama rozbiła brytyjską rodzinę królewską, że tata chciał uniknąć jakiejś tragedii, więc wywiózł rodzinę do USA, o podzielonych dworach, o Megxicie, o tym, że matka kilka razy zostawiła go, by brylować na salonach i o walce z dziadkiem Thomasem, która trafiła aż do sądu.
A to dopiero historie z jego pierwszego roku życia.
Już teraz nie zazdrościmy temu maluchowi.
Patrząc na to, z jaką determinacją jego rodzice walczą z mediami i kompletnie nie wiedzą, jak budować swój wizerunek, szczyt afer jeszcze przed nami.