Kultura doczekała się wsparcia, ale nie wszyscy są zadowoleni. Janda: "jestem rozgoryczona"
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozdysponowało kwotę 400 mln zł dla poszkodowanych artystów w czasie pandemii. Choć sumy dotacji robią wrażenie, jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb. Krystyna Janda w rozmowie z WP przyznaje, że oczekiwała większego wsparcia.
Po 8 miesiącach od wybuchu pandemii koronawirusa w Polsce artyści w końcu doczekali się rządowej pomocy. Fundusz Wsparcia Kultury rozdysponował kwotę 400 mln zł, przyznając środki zarówno instytucjom publicznym, jak i prywatnym firmom. Lista beneficjentów wzbudziła sensację. W ich gronie znaleźli się też twórcy disco polo m.in. Sławomir Świerzyński z zespołem Bayer Full (550 tys. zł dotacji), Radek Liszewski z zespołem Weekend (520 tys. zł dotacji) i Karol Niecikowski (900 tys. zł dotacji).
O fatalnej sytuacji finansowej w czasie pandemii otwarcie mówili właściciele prywatnych teatrów. Janusz Józefowicz wiosną ubolewał nad brakiem rządowego wsparcia i prosił widzów, aby nie oddawali zakupionych biletów na spektakle, które się nie odbyły. Rozważał nawet sprzedaż domu na pokrycie kosztów związanych z prowadzeniem teatru Studio Buffo. Teraz otrzymał 2 mln zł dotacji.
"Odkrywamy karty". Juliusz Machulski: "jestem rozczarowany rządzącymi"
W podobnej sytuacji znalazła się Krystyna Janda, której fundacja zarządza teatrami Polonia i Och-Teatr. Pomoc od ministerstwa otrzymała, ale jest ona znacznie niższa niż oczekiwała.
- Wnioskowaliśmy o 5,8 mln zł, tyle dokładnie wynoszą nasze straty, które zostały udokumentowane we wniosku, a otrzymaliśmy 1,8 mln zł wsparcia. Jestem więc trochę rozgoryczona, że naszym dwóm teatrom przyznano zaledwie 30 proc. kwoty, jakiej potrzebowaliśmy. Choć z drugiej strony cieszę się, że dostaliśmy chociaż tyle, bo myślałam, że pan minister nas skreśli - mówi w rozmowie z WP.
O proces wnioskowania i ich ocenę zapytaliśmy Alicję Przerazińską, dyrektor Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury oraz członka komisji Funduszu Wsparcia Kultury.
- Fundusz Wsparcia Kultury powstał z oddolnej inicjatywy Instytutu Teatralnego oraz Instytutu Muzyki i Tańca, które powołały zespół ekspercki, a ten stworzył założenia Funduszu. Wnioski złożyło wiele, bo ponad 2 tys. podmiotów i w założeniu Fundusz miał rozdzielić środki dla jak największej grupy beneficjentów. Ponad 90% wnioskujących uzyskało wsparcie. W tym gronie znalazły się publiczne instytucje, NGO-sy, jak i prywatne firmy - tłumaczy.
400 mln zł dla ponad 2 tys. przedstawicieli kultury
Przerazińska przyznaje jednak, że osobiście miała styczność tylko z 60 wnioskami. Proces weryfikacji wniosków o dofinansowanie był bardzo złożony.
- Ocena wniosków była wieloetapowa, zarówno pod kątem merytorycznym, organizacyjnym, jak i strategicznym. Na końcu wnioski trafiły do komisji ministerialnej. Jako członkini jednej z wielu komisji nie czuję się kompetentna i nie mam wystarczającej wiedzy, aby komentować finalną listę rankingową i to, dlaczego jedne podmioty otrzymały mniejsze, a inni większe wsparcie finansowe w stosunku do poniesionych strat - powiedziała ekspertka w rozmowie z WP.
Wśród podmiotów wspartych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego znalazły się też te, które np. Krystynie Jandzie niewiele mówią. Aktorka uważnie prześledziła poczynania "kolegów po fachu".
- Wczoraj wieczorem, gdy zobaczyłam listę beneficjentów funduszu, zadałam sobie trud, aby poszukać w internecie firm, które dostały wsparcie, a były mi nieznane. Czasem znajdowałam strony, które nie mówiły wiele o skali ich działalności. Mam jednak nadzieję, że rozdział środków był sprawiedliwy i oparty na złożonej dokumentacji i udokumentowanych stratach. Nie chcę nawet dopuszczać do siebie myśli, że o wysokości dotacji mogły decydować moje wypowiedzi czy poglądy polityczne - mówi aktorka.
Rozgoryczenie artystki jest tym większe, że obecnie znowu zamrożono kulturę. Krystyna Janda ma nadzieję, że od 30 listopada wznowi działalność.
- Chcemy dalej realizować program artystyczny. Już w trakcie pandemii zagraliśmy trzy premiery i kolejne trzy premiery są przed nami. Nikogo nie zwolniliśmy, dalej płacimy wszystkim pełne pensje, mimo że teatr stoi. Bezwzględnie odwoływaliśmy spektakle, gdy ktoś z ekipy aktorskiej czy technicznej informował nas, że miał kontakt z osobą prawdopodobnie zarażoną. Grając dla 25% widowni dokładamy do każdego spektaklu. Ale gramy dla honoru, żeby nie tracić kontaktu z naszą publicznością, ale także dla artystów i obsługi - dodaje.
Dyrektorka Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury przyznaje, że choć otrzymana pomoc nie zaspokaja w pełni poniesionych strat, pieniędzy wystarczy na podstawowe cele.
- Być może kwestia przydzielenia nam mniejszej kwoty wynikała z przyznanej punktacji, albo dlatego że starano się rozdzielić budżet na jak największą liczbę podmiotów. Gramy 900 spektakli rocznie, zatrudniając łącznie ok. 450 osób. Dotacja w wysokości 1,8 mln zł jest bardzo pomocna, bo pozwoli nam ona przetrwać kolejne 3-4 miesiące. Te środki zostaną rozdysponowane na honoraria dla aktorów, czynsze dwóch budynków, utrzymanie 45 etatów przy braku wpływów - twierdzi Alicja Przerazińska.
Niewykluczone, że Fundusz Wsparcia Kultury przyzna kolejne środki dla sektora kultury. Wszystko zależy od tego, jak długo polska gospodarka będzie ponosić skutki pandemii.
- Komisja, która powołała Fundusz Wsparcia Kultury będzie działać dalej i na pewno będzie zabiegać o kolejne środki pomocowe dla naszej branży. Trzeba mieć na uwadze, że straty w kulturze będą długofalowe. Zmieniła się przecież sytuacja finansowa naszych odbiorców i kwestia uczestnictwa w kulturze stoi dla nich pod znakiem zapytania. Istnieje ryzyko, że w obliczu kryzysu potrzeba kultury będzie jedną z ostatnich zaspokajanych potrzeb. Proces odzyskiwania widzów potrwa wiele miesięcy, jeśli nie lat - podsumowuje dyrektorka Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury.
WP Gwiazdy na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski