Meghan wkrótce wykończy jej własna rodzina. Brat-alkoholik, jego narzeczona w areszcie i siostra, która nie zna granic
Dla wielu jest jak księżniczka Disneya. Pięknie wygląda, ma wykształcenie, dużo życiowego doświadczenia i męża, o którego zabijały się (na szczęście nie dosłownie) Brytyjki. Cud, miód, bajka. Druga strona życia księżnej Meghan to materiał na telenowelę: rozwód, oszczerstwa i krewna w areszcie.
Pamiętacie Forresterów, tych z "Mody na sukces"? To dopiero była opera mydlana. Lee Phillip Bell i William Joseph Bell w 1987 roku po raz pierwszy opowiedzieli historię pewnej rodziny z Los Angeles, której losy zaczęły śledzić miliony widzów. "Moda na sukces" miała wszystko: każdy możliwy dramat, jaki jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Były rozwody i powroty, piętrzyły się intrygi, ciąże, zdrady. Każdy z każdym miał jakiś zatarg. Patologiczne perypetie były przyprawione o wątki miłosne i wszyscy z wypiekami śledziliśmy, czy Brooke będzie z Ridgem, czy jednak Ridge wybierze Taylor.
Po "Modzie na sukces" zostało już jednak mgliste wspomnienie. Za to jest nowa rodzinna saga, która wywołuje nie mniejsze emocje – historia rodziny Meghan Markle. Która powoli niszczy jej wizerunek.
Zobacz też: Księżna Meghan dostała prezent od królowej. To znak, że ją zaakceptowała
Przyszła bratowa w areszcie
Brytyjskie portale wytapetowane są zdjęciami przyszłej bratowej Meghan – Darlene Blount. 37-letnia narzeczona brata księżnej została aresztowana za napaść. Piątkową noc spędziła za kratami, o czym pod koniec weekendu dowiedziały się w końcu tabloidy. Darlene miała zostać oskarżona o napaść O co dokładnie? Szczegóły dopiero napływają do mediów. "Daily Mail" cytuje jednego ze świadków zatrzymania. Policja została wezwana do domu Thomasa Markle Juniora. Sąsiedzi zgłaszali przemoc domową. Darlene podobno pobiła partnera.
Zdjęcie zatrzymanej Darlene szybko wyciekło do sieci. I pojawiło się wśród piętrzących się newsów o nowych stylizacjach księżnej Meghan. Rysa na wizerunku? Już nawet trudno nazywać to rysą. Świeżo upieczona księżna przechodzi poważny kryzys wizerunku. Bo zatrzymanie bratowej to nie wszystko.
Kilka miesięcy wcześniej te same tabloidy donosiły o jeszcze innej interwencji w domu Thomasa Markle Juniora i jego narzeczonej. Darlene zadzwoniła na policję w Sylwestra. W rozmowie z operatorem 911 powiedziała, że 51-latek dziwnie się zachowuje, próbuje się zranić. Przyznała, że Thomas pije, gdy jest o nią zazdrosny. Jak podał "Daily Mail", Thomas miał być wściekły, bo narzeczona chciała iść do łóżka "z jakimś kolesiem", którego poznała w lokalnym barze. Darlene w rozmowie z operatorem mówiła, że boi się narzeczonego. Sugerowała też, że jest psychicznie chory.
Policjanci przyjechali do ich domu. Wersji o tym, że Thomas sam się zranił, nie kupili. Zatrzymali Darlene za pobicie. Kobieta trafiła do więzienia Josephine County na dwie noce. Prokurator nie zdecydował się jednak postawić jej zarzutów. Para próbowała opowiadać później, że ten incydent był dla nich otrzeźwieniem – deklarowali, że pójdą na terapię dla par, zajmą się też problemem alkoholowym. Sąsiedzi pewnie na chwilę odetchnęli z ulgą. Wcześniej - w styczniu 2016 roku - to z kolei Thomas trafił do więzienia po tym, jak podczas pijackiej awantury przystawił narzeczonej pistolet do głowy.
Czytając doniesienia o tej najnowszej awanturze wiadomo już, że albo terapia nie podziałała, albo skończyło się tylko na zapewnieniach, że trafią do gabinetu psychologa. Takie domowe awantury pewnie przeszłyby bez większego echa – są ich w końcu setki. Tyle że Darlene i Thomas Junior to najbliżsi krewni księżnej Meghan – kobiety podbijającej serca ludzi na świecie.
W stadzie czarnych owiec
Kiedy jeszcze przed książęcym ślubem rozmawialiśmy z Markiem Rybarczykiem, autorem książek o rodzinie królewskiej i komentatorem brytyjskiego dworu, usłyszeliśmy, że życie Windsorów to nieustająca opera mydlana. Mówił, że dziś wszyscy mogą być zachwyceni Meghan, ale prędzej czy później wydarzy się coś, co kompletnie zmieni jej postrzeganie. Rybarczyk wróżył, że być może rzuci Harry’ego równie filmowo, co poprzedniego męża (wysłała mu pocztą obrączkę). Rozwód sprzedałby się w tabloidach o wiele lepiej niż świeże bułki w jedynej piekarni w małym mieście.
Ale wydaje się, że Meghan prędzej wykończy jej własna rodzina. Aresztowana Darlene to tylko czubek góry lodowej. Wisienka na tym wyjątkowo niesmacznym torcie. Negatywnie na wizerunku Meghan nie odbija się tylko zachowanie jej mamy – Dorii. Ci, którzy oglądali książęcy ślub, doskonale pamiętają tę uroczą, zagubioną w tłumie celebrytów i arystokratów Amerykankę, która próbowała dyskretnie wycierać łzy wzruszenia. Jej córka brała właśnie ślub z następcą tronu! Sami mieliśmy ochotę się popłakać, a właściwie to poryczeć. Doria skradła serca kilku milionów ludzi na świecie.
I jako jedyna zachowała godność. Nie paraduje przed paparazzi, nie ustawia się z nimi na sesje zdjęciowe, nie udziela wywiadów mediom, nie prowokuje też nikogo swoim zachowaniem. Podobno Oprah Winfrey doradza jej, by wkrótce mogła zająć się działalnością dobroczynną. Niestety nie wszyscy członkowie rodziny Meghan wykazali się zdrowym rozsądkiem.
Nie ma dnia bez wpisów Samanthy Markle – siostry księżnej – w których to demonizuje Meghan i oskarża ją o całe zło świata. W serii ostatnich tweetów pisała na przykład, że jeśli Thomas Markle (ojciec) teraz umrze, to to będzie wina Meghan. Urocza, prawda? Samantha krytykowała siostrę w każdym wywiadzie. Mówiła już, że Meghan jest królową lodu, a nie królową ludzkich serc. Że nie przejmuje się rodziną, że odtrąciła wszystkich bliskich. Samantha robi z niej czarownicę, którą powinno się straszyć niegrzeczne dzieci. Nie ma żadnych zahamowań. W sieci już pisze się, że Samantha weźmie udział w celebryckiej wersji amerykańskiego "Big Brothera".
Najgorszy możliwy start
Są dziś dwie Meghan. Jedna to ta, która zachwyca Brytyjczyków. Bywa na ważnych uroczystościach, zawsze nienagannie się prezentuje. To ta Meghan, która w ramach działań ONZ mówi o prawach kobiet, jeździ do Afryki pomagać ubogim, chce angażować się w kolejne projekty jako feministka.
I jest ta druga Meghan, której obrazek malują jej najbliżsi. Dwulicowa i nieprzejmująca się rodziną księżna, która zamknęła się w pałacu Kensington, by nawet nie patrzeć na krewnych. Tej Meghan bliżej do ostatniego kręgu piekła niż do serc Brytyjczyków. Przez nią zrozpaczony ojciec umrze w biedzie i samotności.
Absurd. Budowanie w pełni pozytywnego wizerunku Meghan jest jak orka na ugorze. Gdy wydaje się, że nic nie może jej zaszkodzić, pojawia się nagle Samantha i wygłasza kolejne tyrady na temat siostry. A te chętnie spisują dziennikarze.
Żal nam tej dziewczyny, tak zwyczajnie. Jeszcze nikt w rodzinie królewskiej nie miał tak podłego startu. Diana, którą Brytyjczycy kochali (i nie tylko Brytyjczycy, bo i za granicą miała/ma fanów), miała obok siebie rodzinę. Wspierającą, nie biegającą do mediów z sensacyjnymi wiadomościami. Kate miała równie świetny start w "królewskie życie". Dziewczyna z dobrego domu, wieloletnia koleżanka Williama. Wspiera ją siostra Pippa, brat i rodzice – sytuacja idealna. Jedynym – dosłownie – tematem, do którego mogli się przyczepić dziennikarze, był styl Kate. W sieci do dziś przecież krążą zdjęcia, na których Middleton wygląda tak, że mogłaby zostać księżniczką kiczu. I tyle z dramatów.
A Meghan? Meghan na starcie miała, krótko mówiąc, przechlapane. Brat-alkoholik, siostra na krucjacie celem zniszczenia jej, tata, który sprzedawał za kilka tysięcy dolarów jej zdjęcia z dzieciństwa. Ten sam tata, który powinien wspierać i kibicować, zmyślił operację, by nie przyjechać na ślub. Ten sam tata udzielił ostatnio ckliwego wywiadu, w którym zapewnił, że chciałby powiedzieć córce, jak bardzo ją kocha. Więc przyjedzie sam na własną rękę do Londynu, wynajmie pokój w hotelu i będzie próbował dostać się do pałacu. Może otworzą.
I znów: żal Meghan. Na tę lepszą twarz zapracowała sama. Fakt, pewnie teraz pomagają PR-owcy z Buckingham. Ale tę drugą – negatywną – maluje jej własna rodzina. Pytanie, jak długo taki podzielony wizerunek księżnej się utrzyma. Ci rozsądni pewnie będą za tą pierwszą Meghan – dobrze widzą, że na wybrance Harry’ego kilka osób próbuje zrobić z siebie celebrytów. Ale czy w końcu Brytyjczycy nie zaczną krytykować tego, że Meghan nie spotyka się i nie rozmawia z ojcem? Że ma tragiczne relacje z siostrą? Że nie komentuje słowem ich rewelacji? Że może naprawdę uciekła do Wielkiej Brytanii, by odciąć się od rodziny, która jest tak jakby mało "glamour"?
Markle może być świetną ambasadorką kobiet. Oby tak było. Takiej Meghan nam potrzeba – godnej reprezentacji kobiet na wysokim szczeblu. Podobnie z resztą jak Kate. Kolejnej "Mody na sukces" wolelibyśmy sobie oszczędzić.