Megxit. To wszystko z troski o Archiego
Nie milkną echa kontrowersyjnej decyzji księcia Harry’ego i księżnej Meghan. Mało kto pamięta, że w tej sytuacji chodzi też o ich syna Archiego.
Głos w sprawie podziału brytyjskiej rodziny królewskiej zabierają niemal wszyscy. Nawet Hugh Grant ma o tym opinię.
Przypomnijmy, na początku stycznia książęta Sussexu wydali oświadczenie, w którym poinformowali o zrzeczeniu się królewskich obowiązków i częściowej przeprowadzce na inny kontynent. Księżna Meghan zaraz po przedstawieniu swojej decyzji wróciła do Kanady, gdzie spędzali święta Bożego Narodzenia i gdzie pozostawiła Archiego. Książę Harry sam negocjuje z resztą swojej rodziny warunki ich odejścia.
Zobacz wideo:
Jak podają osoby z otoczenia Meghan, od dawna czuła się niepewnie w rodzinie królewskiej. Nie pomagała nieustanna krytyka jej działań przez brytyjską prasę.
- Meghan czuła, że musi uciec, ponieważ królewskie życie miażdżyło jej duszę. Decyzja o odejściu była kwestią życia i śmierci - śmierci jej ducha - zdradził przyjaciel Meghan na łamach "Daily Mail".
Od kiedy na świecie pojawił się Archie, ataki mediów nasiliły się. Księżna Meghan była krytykowana również jako matka i żona. Miała ataki lęku. Jej niepokój zapewne odbił się na chłopcu.
- Powiedziała, że nie chce, żeby Archie był zestresowany i zaniepokojony. Czuła, że to dla niego toksyczne środowisko, ponieważ było za dużo napięcia i stłumionych frustracji - twierdzi anonimowy informator.
Trudno dziwić się młodym rodzicom, że na pierwszym miejscu stawiają dobro swojego dziecka. Widocznie pobyt w Kanadzie pozwolił im zaznać więcej spokoju i tam czują się bezpieczniej. Wkrótce okaże się na jak długo.