Najbardziej tragiczna postać na ślubie Meghan i Harry’ego. Sam się w to wpakował
Sprzedaje zdjęcia córki, ustawia się z paparazzi na wspólne spacery, daje się fotografować w kafejce internetowej, gdy ogląda zdjęcia Meghan. Miał atak serca, nie pojawi się na ślubie, ale może się jednak pojawi – paranoja, a w samym środku nowa postać tragiczna. Thomas Markle.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Od niedawna w centrum zainteresowań tabloidów jest ojciec Meghan Markle – Thomas. Mężczyzna, który w ostatnim czasie nieświadomie zniszczył sobie życie. Wszystko przez własną naiwność.
Tatusiu, przyjedź!
Taki nagłówek pojawił się 15 maja na samej górze portalu "Daily Mail". Te rzekome, ociekające łzami żalu i tęsknoty słowa Meghan Markle miały zapraszać internautów do przeczytania kilku zdań o tym, co już wszyscy wiedzieli wcześniej. Thomas miał atak serca, prawdopodobnie nie przyjedzie z USA do Wielkiej Brytanii na ślub córki. Dotychczas nieznany nikomu emeryt, były oświetleniowiec i fotograf dał się przygnieść medialnej machinie, która napędza popularność rodziny królewskiej. Wypada jak dziwadło.
Jeszcze do niedawna wiedzieliśmy o nim niewiele. Pracował przed laty na planie hollywoodzkich seriali (m.in. przy "Świat według Bundych"), w 2011 roku otrzymał nagrodę Emmy za wybitne osiągnięcia w swojej dziedzinie. Z matką Meghan - Dorią - rozwiódł się, gdy córka miała 6 lat. Meghan nie opowiadała o swojej rodzinie. Gdy ogłoszono, że będzie żoną Harry'ego, pojawiło się kilka zdjęć Thomasa w sieci. Trzeba było więcej informacji. Dostarczył ich sam emeryt.
Markle zrobił wszystko to, czego zrobić nie powinien. Doczekał się nawet własnych "breaking newsów", wiadomości z ostatniej chwili. O domysłach, czy pojawi się na ślubie czy nie, największe światowe media piszą newsy najwyższej rangi. To, co od kilku dni dzieje się wokół ojca Meghan Markle, przekracza wszystkie granice przyzwoitości. I tę granicę nieświadomie przekroczył sam Thomas, decydując się na ustawki z paparazzi. I został błaznem.
Thomas, wbrew zakazowi Pałacu Kensington, zaczął współpracę z fotografem Jeffem Raynerem. Ten wymyślił scenkę, w której to Thomas dowiaduje się o szczegółach z życia córki z lektury artykułów przeglądanych w kafejce internetowej. W sieci można było niedługo później zobaczyć zdjęcia ojca-desperata, który czyta o córce w tabloidach. Takiego czegoś jeszcze nie widzieliśmy.
Kulisy tej ustawki wyszły na jaw niedługo później, gdy "Daily Mail" pokazał krótkie nagranie wideo z tejże kafejki, na którym widać, jak Thomasowi towarzyszy paparazzi. Podobno za tę współpracę miał dostać 100 tys. funtów. Podobno.
A to nie była jedna taka sytuacja. Paparazzi pokazywali Thomasa podczas zdejmowania miary do garnituru na ślub, w sklepie z zabawkami, w restauracji, gdy czytał książkę o zabytkach Wielkiej Brytanii. I tu też wiadomo, że Thomas ustawił całą sytuację, żeby paparazzi mogli zrobić zdjęcia.
Jedni mówią, że próbuje żerować na popularności córki i szale wokół książęcego ślubu. Inni pokazują, że został wykorzystany przez dziennikarzy. Linda Massarella z "Page Six" pisze, że Markle to "biedny człowiek, który dał się wkręcić dziennikarzom". Podkreśla, że reporterzy agencji Coleman-Rayner Picture prześladowali go miesiącami, więc w końcu musiał się na coś zgodzić. Podobno wyczekiwali pod domem Thomasa w Meksyku i nieustannie oferowali kolejne formy współpracy.
- Mówili, że jeśli zapozuje, nie będą już robić zdjęć. Mówili, że wyjdzie dobrze na tym – cytuje Massarella swojego informatora.
Przykro na to patrzeć
Te same media, które ścigały się w relacjonowaniu kolejnych doniesień z życia rodziny Markle, okrzyknęły go oszustem. Upokorzony Thomas niedługo później miał atak serca i trafił do szpitala. Jego córka – Samantha – w programie "Loose Women" przyznała, że to ona namówiła tatę na współpracę z paparazzi. Tłumaczyła, że to miało przynieść korzyści i jemu, i rodzinie królewskiej. Byłoby to jeszcze do przełknięcia, machnęlibyśmy ręką i zapomnieli, że ojciec Meghan handluje swoją prywatnością, gdyby poprzestał na tych ustawkach.
Miał atak serca, trafił do szpitala i dalej udziela komentarzy dziennikarzom. Opowiada, że nie chce przynieść wstydu córce, nie chce wypaść źle na tle pięknej rodziny królewskiej, ale jednocześnie, że może jednak przyjedzie, bo chciałby być częścią historycznego wydarzenia.
Kto wie, czy w końcu poprowadzi córkę do ołtarza, czy nie. Właśnie przegrał swój wizerunek.
Przykro na to wszystko patrzeć. Przykro patrzeć, jak sprzedaje zdjęcia z dzieciństwa Meghan. Jak użala się, że nie chce narobić jej wstydu. Przykro, że daje się wykorzystywać paparazzi, którzy zarabiają na jego naiwności. Przykro, bo tak zostanie zapamiętany. Jak dziwadło, które próbowało zyskać na ślubie córki.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.