Rok temu zginął Mac Miller. Aresztowano jego dilera
Rok temu tragicznie zginął Malcolm James McCormick znany pod pseudonimem Mac Miller. Raper cierpiał na depresję. Miał 26 lat.
Muzyka znaleziono w jego domu w Los Angeles. Wyniki autopsji potwierdziły, że przyczyną śmierci było przedawkowanie silnych leków przeciwbólowych i kokainy.
Zaledwie dwa dni temu aresztowano mężczyznę oskarżonego o dostarczenie raperowi substancji odurzających. Sąd w Los Angeles uniemożliwił 28-latkowi opuszczenie aresztu za kaucją.
Problemy Maca Millera trwały od wielu lat. Na kilka miesięcy przed śmiercią raper popadł w konflikt z prawem. Aresztowano go za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, spowodowanie wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Groziło mu za to pół roku pozbawienia wolności. Po śmierci muzyka umorzono dochodzenie.
Mac Miller był związany z piosenkarką Arianą Grande. Para rozstała się w maju 2018 r. Nagła śmierć rapera stała się przyczyną ataków na wokalistkę. Obarczano ją winą za doprowadzenie Millera do fatalnego stanu.
21-latka bardzo przeżyła tę stratę. Próbowała się jednak bronić przed niesłusznym hejtem. "Nie byłam jego niańką ani matką i żadna kobieta nie powinna czuć takiego obowiązku" - napisała na Instagramie.
Pierwsza płyta Maca Millera "Black Slide Park" w 2011 r. trafiła na szczyt prestiżowej listy przebojów magazynu Billboard. W ciągu 7 lat kariery raper wydał 6 płyt. Ostatnią "Swimming" miał zacząć promować trasą koncertową zeszłej jesieni.