Wzruszyła miliony ludzi na całym świecie. Co się stało ze śpiewającą dziewczynką z kijowskiego bunkra?
O 7-letniej Amelii Anisovych świat dowiedział się dzięki nagraniu, na którym śpiewa hit "Mam tę moc" z "Krainy lodu" w kijowskim bunkrze. Dziewczynka szybko stała się symbolem dziecięcych ofiar wojny Putina. Brytyjskiej prasie udało się skontaktować z matką dziewczynki. Wiadomo, co się z nią teraz dzieje.
Nagranie z kijowskiego bunkra zaczęło krążyć w mediach społecznościowych w minionym tygodniu. Widzimy na nim, jak 7-letnia Amelia Anisovych śpiewa ukraińską wersję "Mam tę moc" z disnejowskiej animacji "Kraina lodu".
"Obiecałam, że wiele osób to zobaczy! Amelia bardzo tego chciała. Pokazywałam ten filmik ludziom w różnych miastach Ukrainy, widzieli go obcokrajowcy w różnych częściach świata! Amelia, twój śpiew nikogo nie pozostawił obojętnym!" - napisała autorka nagrania i dodała: "Patrzcie Rosjanie, przeciwko komu walczycie!".
Wideo błyskawicznie zaczęło krążyć w mediach społecznościowych, pokazywały je też stacje telewizyjne - także TVN24, gdzie dziennikarka zapowiadająca nagranie z trudem powstrzymywała łzy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Urocza Amalia szybko urosła do symbolu małoletnich ofiar agresji Putina na demokratyczną Ukrainę. Pewnie wielu zadaje sobie teraz pytanie, co się z nią stało.
Dziennikarzom "The Sun" udało się skontaktować z matką dziewczynki i mają dobre wieści. Okazuje się, że Amalia wraz z babcią i 15-letnim bratem po dwóch dniach marszu dotarli do granicy i obecnie znajdują się na terenie Polski.
- Zawsze wiedziałam, że Amalia jest bardzo utalentowanym i słodkim aniołkiem. Teraz cały świat o tym wie. Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że została gwiazdą tylko dlatego, że jest tu śmierć i zniszczenie - mówi Lilia Anisovych.
- Jej wideo pokazało, w jakich warunkach dzieci muszą cierpieć przez Putina - dodała.
Mama dziewczynki zdradziła, że w kijowskim bunkrze, gdzie zarejestrowano nagrania, rodzina spędziła tydzień, przymierając głodem.
- Żeby skorzystać z toalety musieliśmy wychodzić na górę, gdzie nad głowami latały pociski.
ZOBACZ TEŻ: Tak prezydent Przemyśla "przywitał" Salviniego. Sikorski komentuje
Lilia i jej mąż Roman, którzy przed agresją Rosji na Ukrainę prowadzili firmę z branży medycznej, podjęli trudną decyzję - wysłali dzieci pod opieką babci do Polski, a sami zostali w Kijowie, gdzie gotują dla obrońców stolicy.
- Byłam ogromnie smutna, machając im na pożegnanie, ale to była najlepsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić, aby były bezpieczne. Myślę, że Kijów się utrzyma i wygramy. Ale za jaką cenę? Ile jeszcze dzieci musi zginąć? - pyta mama Amalii.
- Dzieci powinny się bawić, być szczęśliwe i śpiewać piosenki z "Krainy lodu". Ale przez Putina muszą kryć się w podziemnych bunkrach - dodała Lilia Anisovych.
WP Gwiazdy na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski