Zamilska: to nie jest pora na ostrożność
- Nie jestem z kategorii artystów czy celebrytów, którzy boją się wypowiedzieć na niewygodny temat, żeby nie stracić publiczności czy zachować neutralność. Ja nie wierzę w neutralność - mówi Natalia Zamilska. W sieci można obejrzeć jej wyjątkowy koncert z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Katowicach.
Urszula Korąkiewicz: Padła propozycja zagrania w kościele. Co ty na to w pierwszej chwili?
Natalia Zamilska: Nie miałam z tym absolutnie żadnego problemu. Jestem otwarta na wszelakie propozycje. Jestem osobą niewierzącą, ale zawsze bardzo interesowałam się kwestiami sacrum, czy to katolickimi, czy to hinduistycznymi, czy buddyjskimi. A granie w kościele to dla mnie nie nowość.
Gdzie grałaś wcześniej?
Parę lat temu w kościele w Czechach i to na terenie starej jednostki wojskowej pamiętającej XIX wiek. Tam też się działo! Kiedy przyszła propozycja od OFF Festivalu, na początku trochę się zmartwiłam, bo wiadomo, jaka jest sytuacja polityczna w kraju. Ale z drugiej strony pomyślałam sobie, dlaczego nie, niech to będzie taki mój mały protest.
Protest przeciw czemu?
Mówiąc ogólnie - przeciwko nagminnemu łamaniu podstawowych praw człowieka. My już nie walczymy o kilka kwestii, z którymi ciężko się przebić, tylko z tym, że łamane są prawa człowieka, a na ulicach jest stosowana przemoc i represje polityczne. To, co się dzieje, jest dla mnie przerażające. Regularnie chodzę na protesty. Nie jestem z kategorii artystów, którzy boją się wypowiedzieć na ten temat, żeby nie stracić jakiejś części publiczności czy zachować neutralność. Ja nie wierzę w neutralność. Nigdy nie wierzyłam, a teraz uważam, że mówienie o neutralności, zwłaszcza jeśli ma się publiczność i zasięgi, jest wręcz czymś bezczelnym.
Mocne słowa. Ale wielu artystów przestało się bawić w subtelności.
To nie jest już pora na ostrożność, na kalkulowanie, co ci się opłaca powiedzieć, a co nie. Ja nigdy nie bałam mówić rzeczy niewygodnych, a teraz uważam to wręcz za swój obowiązek. Nie chcę też krytykować tych, którzy się boją, bo mają do tego prawo. Ale zawsze będę stała murem za tymi, którzy są krzywdzeni. A krzywdzone obecnie są kobiety i mniejszości seksualne. Po prostu nie można wyrażać cichego przyzwolenia.
OFF Club: Zamilska w Kościele Ewangelicko-Augsburskim (cały koncert)
Wspomniałaś, że twój koncert to w pewnym sensie protest. A nie obawiałaś się, że ktoś go uzna za prowokację, profanację?
Absolutnie nie uważam tego za prowokację. Tak uważać mogą chyba ci, którzy nie są pewni własnej wiary. Gdzie tutaj jest prowokacja? Przyjęłam zaproszenie OFF Festivalu, jestem artystką, zagrałam koncert. Nie widzę tu żadnego powodu, dla którego ktoś mógłby uznać, że sprofanowałam symbole religijne. Powiem więcej, ten koncert oglądał proboszcz tej parafii i był zachwycony. Powiedział, że bardzo mu się podobało i że to super, że OFF wpadł na taki pomysł. Powiedział jeszcze bardzo ważną rzecz: że kościół jest dla wszystkich. I ja, jako osoba niewierząca, też tak uważam. Że kościoły i świątynie są po to budowane, żeby ludzie mogli do nich wejść, schronić się i poczuć się bezpiecznie.
A jak w praktyce grało się w tak nietypowej przestrzeni?
Wiedziałam od początku, że będzie pogłos, czyli echo, ale rozwiązaliśmy to technicznie. Zagrałam tak jak na największych koncertach, jak na Męskim Graniu, korzystając z dousznego odsłuchu, po to, żeby jak najbardziej ograniczyć dźwięki mogące zakłócać nagrywane ścieżki. Poza tym miałam wsparcie profesjonalistów z najwyższej półki. Wiedziałam, że z nimi mogłabym zagrać i w największej katedrze, a oni mi ze wszystkim pomogą. Dźwięk był zaskakująco dobry i żałuję tylko, że nie było publiczności.
Artur Rojek wspominał mi, że być może przedłużająca się pandemia spowoduje rozwój koncertów online i poszukiwanie nietypowych rozwiązań. I w tym będzie można dopatrywać przyszłości grania. Zgadzasz się z tym?
Mam nadzieję, że tylko wtedy, jeśli będzie to konieczne. Dla mnie osobiście, to raczej performance. Oczywiście to ukłon w stronę ludzi, którzy nie mogą uczestniczyć w koncertach i pewna forma wyżycia się artysty, który nie może grać dla publiczności. Bo przecież nagrywamy płyty, żeby móc je grać na żywo. Bardzo namawiano mnie, żebym też zagrała koncert, korzystając z telefonu i robiąc transmisję na Facebooku. Ale mówiłam kategoryczne "nie". Uważam, że to, że wszyscy muszą siedzieć w domu nie oznacza, że przestali oczekiwać jakości. Początkowo artyści grali do telefonów z domów i to pozostawiało wiele do życzenia. Ale po prawie roku pandemii zauważyłam duży skok, jeśli chodzi o jakość i realizację tych koncertów. Weźmy ten pomysł OFF-a - uważam, że to jedno z lepszych rozwiązań koncertowych. Ale mam nadzieję, że będziemy mogli czym prędzej z tym skończyć i wrócić do grania na żywo. Przecież tego nie da się zastąpić.
A jak sobie radzisz w pandemii?
Przeżyłam na początku załamanie, bo moje plany zawodowe nagle "skasowały się". Byłam przekonana jeszcze w marcu, że w ogóle nic nie zagram w ciągu tego "pięknego" roku 2020, ale spadłam na cztery łapy. Zagrałam 6 czy 7 koncertów, co i tak jest świetnym wynikiem. Były dziwne, nietypowe, ale były. Nie należę do artystów, którzy wykorzystali ten czas na nagrywanie nowych rzeczy. I jak wielu moich znajomych stwierdzam, że wcale nie miałam więcej czasu. Konieczność zabezpieczenia finansowego spowodowała, że wzięłam na siebie bardzo dużo pracy. Nie mogę narzekać. Jestem muzykiem wydającym swoje płyty płyty i to się jakoś kręci. Ale tak naprawdę tragedię przeżywają techniczni, dźwiękowcy, oświetleniowcy, muzycy sesyjni. Oni nie zarabiają, jeśli my nie gramy. To oni potrzebują pomocy ze strony państwa i naszej uwagi. To o nich musimy pamiętać.
Mówiłyśmy o wykorzystywaniu zasięgów w sieci, by poruszać istotne tematy. Jako "dziecko sieci" masz wyczucie, co "zażre"?
Chyba nie, bo zaliczyłam już kilka wtop, kiedy myślałam, że jestem zabawna, a okazało się, że kogoś niechcący obraziłam, chociaż nie miałam zamiaru. Ale nie myślę o funkcjonowaniu w sieci w kategoriach "lajków". Jestem dzieckiem sieci, zdaję sobie sprawę, że bez sieci bym nie istniała, bo to właśnie w internecie zaistniała moja muzyka. Ale to jest zupełnie inna sfera niż życie dla klików. Gdyby tak było i gdybym miała kierować się takim wyznacznikiem, chyba zmieniłabym zawód.
A co dalej? Jakie masz plany?
Moimi najbliższymi planami są wiertarka i remont w mieszkaniu, bo będę robić adaptację akustyczną z prawdziwego zdarzenia. Chciałabym być już na 100 proc niezależna, odpowiedzialna za miksy i całość produkcji. Kolejnym punktem jest skończenie podjętych zobowiązań, z czego jedno jest muzyką zrobioną przeze mnie do bardzo ciekawej kampanii w szczytnym celu. A kiedy już się z tym wszystkim uporam, to zabieram się za mój materiał.
OFF Club, w ramach którego zagrała Natalia Zamilska, to "młodszy brat" OFF Festivalu. Cykl koncertów transmitowanych w sieci, w którym nowa festiwalowa formuła wykorzystuje przestrzeń nietypowych lokalizacji, nadając koncertom nowy wymiar. W przypadku OFF Clubu to Kościół Ewangelicko-Augsburski w Katowicach. Natalia Zamilska to jedna z najciekawszych przedstawicielek muzyki elektronicznej młodego pokolenia, DJ-ka i producentka. Występ Zamilskiej można obejrzeć na Facebooku OFF Festivalu i YouTube, gdzie jest dostępny do 8 grudnia. Przed słuchaczami jeszcze dwa muzyczne spotkania. W Kościele Ewangelicko-Augsburskim zagra jeszcze grupa Coals – transmisja koncertu 8 grudnia, a w Walcowni-Muzeum Hutnictwa Cynku zespół Trupa Trupa – transmisja koncertu 15 grudnia. Wszystkie koncerty będą dostępne w sieci przez tydzień od dnia transmisji na żywo.