Kossakowski u Prokopa. Był zakopywany żywcem, kąpał się w krwi. Czego się boi?
Przemek Kossakowski przeżył znacznie więcej niż inni. Można zaryzykować stwierdzenie, że zasmakował wszystkiego. Dał się przecież nawet pogrzebać żywcem. A jednak i on ma swoje lęki. Co ciekawe, wcale nie uznaje się też za fachowca.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
- Robiłem wszystko, aby unikać specjalizacji. Bardzo sobie chwalę to, że stawiam się nie w pozycji fachowca, ale wchodzę w te doświadczenia jako niezapisana karta. Znam się na ignorancji – stwierdził z rozbrajającą szczerością Przemek Kossakowski, gość Marcina Prokopa w ostatnim już odcinku programu "Z tymi co się znają". Kossakowski ma za sobą karierę mechanika i tatuatora świń. Bywał też bezrobotny, a do telewizji trafił niemal z ulicy.
Zobacz całą rozmowę Prokopa i Kossakowskiego
- To był dosyć ponury czas w moim życiu, kiedy regularnie bywałem w pośredniaku. Raz w miesiącu to był mój rytuał. Co jest dziwne, bo teraz zajmuję się głównie rytuałami. Natomiast nie jest tak, że wyczytałem na tablicy z ogłoszeniami, że potrzebują kogoś do telewizji.
Show-biznes
Znalezienie pracy w show-biznesie było bardziej skomplikowane, jednak wejście w branżę rozrywkową okazało się strzałem w dziesiątkę. Już pierwszy dzień był znamienny.
Otóż Kossakowski pojawił się w salce konferencyjnej, gdzie przedstawiono go kilku osobom w zaskakujący sposób. "To jest Przemek, nasz człowiek ze wsi" – powiedziała obecna szefowa Kossakowskiego. Na co ten uśmiechnął się, wprowadzając nowych kolegów w konsternację. – Miałem wtedy ubytek dentystyczny. Nie miałem zęba na przedzie, górnej jedynki – wyznał Prokopowi.
Tak zaczęła się przygoda Kossakowskiego z telewizją, konkretnie współpraca z TVN-em. W ciągu 5 lat życie "polskiego Indiany Jonesa" diametralnie się zmieniło. I nie chodzi tylko o pełne już uzębienie. Przemek zaczął dostawać program za programem – "Kossakowski. Inicjacja", "Kossakowski. Wtajemniczenie", "Kossakowski. Nieoczywiste", "Kossakowski. Szósty zmysł".
Działał jako dokumentalista, prowadzący, dziennikarz. Od dawna nie jest już bezrobotnym z przyszłością malującą się raczej w ciemnym barwach – to gwiazdor telewizji, który dzięki trudnej przeszłości jeszcze bardziej docenia swój sukces.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Pouczające doświadczenia na planie
Kossakowski oddawał się w ręce szamanów, żył niczym bezdomny, podróżował, doświadczał dziwactw i pokazywał je widzom. Jednak i on nie jest wolny od lęków. Prokopowi wyznał, że obawia się królików, boi się wysokości. Zanim zaczął pracę na planie swoich programów, nie wiedział o tym.
- Fragment odcinka był kręcony na fermie królików. Miałem zapłodnić królika – powiedział. Ostatecznie nie zrobił tego, bo wyszło na jaw, że ma alergię na te zwierzęta. I to ciężką. – Skończyło się wezwaniem karetki pogotowia – przyznał Przemek.
Jeszcze gorzej wyglądało spotkanie Kossakowskiego z rowerem zawieszonym na wysokości 30 metrów. Showman zrezygnował z wykonania przygotowanego dla niego zadania. Bał się za bardzo. Strach go sparaliżował.
- Dewastujące doświadczenie. Czułem się zupełnie bezradny. Chcę coś zrobić, ale mózg wyłącza moje ciało. Byłem wściekły trochę na siebie – wyznał.
Jednak z perspektywy widza Kossakowski wziął na siebie doświadczenia znacznie gorsze.
Prokop przyznał, że oglądając programy Przemka, sądził, że prowadzący… jest nienormalny. Bo ładuje się w nienormalne sytuacje. Kossakowski przyznał: – To, co robiłem, było idiotyczne. To jest niepokojące.
Jednak, gdy wypowiadał te słowa, na twarzy błąkał mu się chłopięcy uśmiech dumy.
Znachorzy – szaleńcy, oszuści? Niekoniecznie
- Duchowość jest spychana na margines. W kulturze zachodniej niewiele jest duchowości – twierdzi Kossakowski, którego życiowym celem jest kolekcjonowanie doświadczeń. Jego programy pokazują momenty pełne metafizycznych doznań, choć niekoniecznie związanych z religią. Tak było, na przykład, gdy Przemek został obłożony wnętrznościami barana. Spotkał się wtedy z przejawami zupełnie odmiennej kultury, a przy tym poczuł coś wyjątkowego.
- Środowisko ludzi, którzy leczą duchem, energią, składa się z istot, których kiedyś nazywano bożymi szaleńcami. Oni autentycznie wierzą, że są natchnieni, przemawia do nich bóg, spotykają się z kosmitami, przemawiają do nich inne wymiary. Kiedy słucham, jak oni o tym mówią – jest w tym tyle pasji, szczerości… Widzę człowieka, który sprzedaje mi alternatywną wersję rzeczywistości i w to wierzy.
Kossakowski traktuje tych "szaleńców" nie tylko z szacunkiem, ale też z powagą. Wcale nie musi na siłę zachowywać kamiennej twarzy nawet w najbardziej kuriozalnych sytuacjach. Tym bardziej, że sam doświadczył niewytłumaczalnych zjawisk – na przykład zobaczył aurę kobiety, z którą przeprowadzał wywiad.
Czy wobec tego może oceniać szamanów?
Własna śmierć i poród
Kossakowski ma za sobą spożywanie środków psychoaktywnych, narkotyków, kilkudniowe sam na sam w dżungli, kąpiel we krwi. A jednak dwa eksperymenty okazały się na tyle silnie, że przewartościowały sposób myślenia Przemka. Chodzi o pochówek i poród.
Marcin Prokop w Korei Południowej został "pochowany" w trumnie. Leżał w niej, słyszał opadającą na drewno ziemię, czuł strach i ostateczność. Kossakowski tymczasem przez 40 minut tkwił pod ziemią w Rosji.
- Nie słyszałem operatorów. Byłem przekonany, że pojechali coś zjeść i zapomnieli o mnie – wyznał. Jego lęk był irracjonalny, ponieważ doświadczenie miało być tylko zabawą, wypróbowaniem czegoś niezwykłego i absolutnie nie powinno być groźne. A jednak "śmierć" odcisnęła na obu dziennikarzach swoje piętno.
Prokop natychmiast po wyjściu z trumny docenił codzienność, zwyczajne życie. Kossakowski wyciągnął podobne wnioski. – Ja też uważam, że jestem teraz szczęśliwszym człowiekiem. Życie to przywilej – dodał.
Przemek przeżył nie tylko traumatyczne pochowanie, ale też symulację porodu, a właściwie symulację skurczów porodowych. Podpięty do maszyny cierpiał, choć nie dane mu było zaznać ani rozwarcia, ani innych elementów porodu – skurcze wystarczyły.
– Było to bardzo bolesne – powiedział Prokopowi. Kossakowski nie dał rady, doświadczenie przerwał. Po wszystkim został zasypany listami od kobiet, które dziękowały za eksperyment. Wielokrotnie powtarzały też, że chciałyby podpiąć pod aparaturę swoich partnerów, którzy często nie wierzą w bolesność porodu.
- Co ja się wycierpiałem, to moje – stwierdził Kossakowski jednocześnie uznając, że w Polsce mężczyźni wciąż uważają cierpiącą kobietę za histeryczkę, a ogrom bólu podczas porodu pomniejszają.
"Śmierć" i "poród" przewartościowały życie Kossakowskiego. Zmieniły go też doznania duchowe, chociaż... nie do końca.
Czy bóg istnieje?
Przemek doświadczył najróżniejszych przejawów duchowości. I choć ją docenia, z radością się jej przygląda i bada, nie jest religijny.
- Jestem agnostykiem. Mój racjonalizm jest do mnie przyspawany. Byłem w sytuacjach, gdy ludzie mówili o cudzie, ja mówię o czymś niewytłumaczalnych, ale nie jestem w stanie w to uwierzyć.
Kossakowski był świadkiem egzorcyzmów, wielu spraw nie potrafi wyjaśnić, ale w sprawie jego racjonalizmu niewiele się zmieniło. Tak było z aurą, którą zobaczył u obcej kobiety, tak było też z duchami - nadal wątpi w ich istnienie, ale nie jest w stanie z pełną odpowiedzialnością mu zaprzeczyć.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
To dlatego spędzenie nocy w opuszczonym, nawiedzonym domu nie jest jego największym lękiem. Co więc nim jest? Poza królikami rzecz jasna.
Nieśmiały
Kossakowski mówi otwarcie:
- Boję się ludzi. Miasto jest niebezpieczne, bo są w nim ludzie. Jesteśmy skłonni do absurdalnej przemocy. Jesteśmy szalenie niebezpiecznym, destrukcyjnym gatunkiem.
Gwiazdor telewizji lepiej ocenia zwierzęta niż ludzi. Ale nie tylko dlatego wcześniej od ludzi stronił. Przed laty dziennikarz nie wierzył w siebie, brakowało mu odwagi, by przełamać barierę i zacząć rozmawiać z nieznajomymi. Metamorfoza zajęła mu lata, jednak nieśmiałość nadal w Przemku tkwi.
- Byłem potwornie nieśmiały, małomówny. Nastąpiła przerażająca przemiana. Teraz jestem w stanie nawiązać kontakt z osobą nieznaną w przestrzeni prywatno-publicznej – przyznał.
Dodał, że z zawiścią patrzył na kolegów, którzy byli w stanie podejść do obcej dziewczyny i normalnie z nią rozmawiać. Dla niego było to nieosiągalne. Dziś jest inaczej, ale dawny Przemek nie zniknął.
- Byłem kiedyś nieśmiały, czyli jestem cały czas – podsumował.
Oglądaliście programy Kossakowskiego? Czyżby stawianie sobie coraz to nowych wyzwań było remedium na nieśmiałość?
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.