Uwielbiany bohater memów, gwóźdź programu studenckich imprez. Jak młodzi pokochali Krzysztofa Krawczyka
Prezydent Andrzej Duda twierdzi, że młodzi "lekceważą" jego muzykę. Młodzi odpowiadają: Krzysztofa Krawczyka kochaliśmy i będziemy kochać. Nie przeszkadza w tym ich metryka: bo przecież urodzili się dekady po debiucie legendarnego muzyka.
"Młodzi może lekceważą dziś taką muzykę" - tak w tweecie z kondolencjami po odejściu Krzysztofa Krawczyka napisał prezydent Andrzej Duda. Na reakcję wywołanego do tablicy młodego pokolenia nie trzeba było długo czekać. Wśród komentarzy przeważały te mocno krytyczne. Treść jednego z najchętniej cytowanych przez innych internautów: "Znam piosenki Krawczyka lepiej niż ty Konstytucję". W wielu odpowiedziach na swój wpis prezydent został potraktowany jak "dziaders". Popularne w pokoleniu 20- i 30-latków określenie odnosi się do seniorów i osób w średnim wieku, które chętnie krytykują młodych, najczęściej mocno mijając się z faktami. A fakty są takie, że młodzi wcale Krawczyka nie lekceważą.
Bregovic, Spotify i memy
Świadczyć o tym mogą choćby dane ze Spotify. Popularny serwis muzyczny zdominowany jest przez milenialsów i generację Z (osoby urodzone na przełomie wieków). Według oficjalnych informacji z 2018 roku internauci w wieku od 18 do 34 lat stanowili niemal 60 proc. jego użytkowników. Mimo to Krawczyk mógł tam liczyć na ponad 200 tys. odtworzeń swoich utworów na miesiąc. Jego profil obserwuje 42 tys. osób, a gromadząca najważniejsze hity artysty składanka "This is Krzysztof Krawczyk" zebrała ponad 4 tys. subskrybentów.
Do tych statystyk dokłada się 29-letnia Joanna. Fanką Krzysztofa Krawczyka jest od dzieciństwa. Koncert artysty był dla niej "tym pierwszym w życiu". Był początek lat dwutysięcznych, a piosenkarz przeżywał renesans swojej popularności. Na szczyty list przebojów wyniosła go współpraca z Goranem Bregoviciem i płyta "Daj mi drugie życie".
- Szalałam za utworem "Mój przyjacielu". Wtedy Krzysztof Krawczyk wydawał mi się sympatycznym panem z wąsem. Zaczęłam jednak bliżej poznawać jego twórczość. Zaimponowało mi to, jak łatwo potrafił odnaleźć się w wielu stylach muzycznych, dostosowywać się do nowych trendów - mówi mi Joanna.
Krzysztof Krawczyk nie żyje. Szymon Hołownia bezlitośnie o wpisie Andrzeja Dudy
O Krzysztofa Krawczyka pytam również na moim facebookowym profilu. Momentalnie dostaję odpowiedzi na mojego posta. Wypowiadają się osoby przed i po 30-tce. Wspominają o nostalgii za czasami dzieciństwa, hitach nagrywanych przez muzyka z Bregoviciem czy Edytą Bartosiewicz. Padają porównania do Zbigniewa Wodeckiego, który, podobnie jak Krawczyk, sympatię młodych zaskarbił sobie w ostatnich latach życia.
Niektórzy wspominają o memach, których bohaterem stał się muzyk. Wiele z nich wykorzystuje charakterystyczną urodę Krawczyka, który wciela się w nich w rolę włoskiego mafiozy. Internauci zwracają też uwagę na jego podobieństwo do narkotykowego bossa Pablo Escobara. Autorzy obrazków chętnie cytują utwory Krawczyka - najczęściej chodzi o "Parostatek" i "Mój Przyjacielu". Według jednego z memów muzyka artysty działa lepiej niż kaloryfer, bo rozgrzewa duszę i serce. Inny wyjaśnia, po co w dżinsach wszywa się niewielką kieszonkę z przodu. Ma być to miejsce na malutkie zdjęcie Krzysztofa Krawczyka, które zawsze należy mieć ze sobą.
- Wydaje mi się, że Krzysztof Krawczyk swój renesans zawdzięcza po części internetowi. Memy, których był bohaterem, zdobyły od razu wielką popularność. Były pozytywne, wyrażały sympatię internautów. Pan Krzysztof w ostatnich latach życia był bardzo blisko młodych ludzi, którzy tłumnie przychodzili na jego koncerty - mówi Joanna i zastanawia się: być może prezydent sądzi, że zainteresowanie młodzieży Krawczykiem jest jedynie ironiczne. A to prawdziwa sympatia, której - według Joanny - Andrzejowi Dudzie brakuje.
Klasyka polskiej estrady na studenckich parkietach
Osobowość Krawczyka to jedno. Drugie to jego muzyka. Tę pokochali nawet 20-latkowie bawiący się na studenckich imprezach. Po sieci od niedzieli rozchodzi się nagranie z krakowskich Juwenaliów, gdzie na koncercie muzyka bawiły się tysiące osób. Studenci bez pomyłki w tekście razem z wokalistą odśpiewali piosenkę "Chciałem być". Krawczyk, obok Bajmu czy Krystyny Prońko, często pojawiał się na obleganych przez najmłodszą publiczność imprezach duetu Vogule Poland. Jego utwory były też podporą cyklu "Dyskteka Szkolna 2000", który przed pandemią gościł w wielu studenckich klubach.
Piosenki Krawczyka usłyszeć można również w tanecznych, klubowych wersjach. I tu znów widać popularność singla "Chciałem być", który doczekał się przynajmniej kilku remiksów. Najpopularniejsza z przeróbek ma 4,5 miliona wyświetleń, gatunkowo nawiązuje do hip-hopu. Jej autor użył dźwięków przywodzących na myśl lata 80. syntezatorów. Utwór w jego wersji przyjemnie buja, wokal Krawczyka rozmywa się w pogłosach, wszystko spinają uderzenia elektronicznej perkusji. Inspiracją do powstania remiksu było żartobliwe wydarzenie na Facebooku, ogłaszające (niezgodnie z prawdą) występ Krzysztofa Krawczyka na festiwalu Hip Hop Kemp.
unitrΔ_Δudio x Krzysztof Krawczyk - Chciałem być 2015
- Gdy je zobaczyłem, uznałem, że chciałbym usłyszeć pana Krzysztofa w bardziej nowoczesnej aranżacji, nawiązującej do aktualnych muzycznych trendów. Chodziło o hip-hop, trap, R&B. Wybrałem utwór "Chciałem być", bo tekst tego kawałka wydawał mi się najbardziej "rapowy", lekko szpanerski. Pan Krzysztof opowiada w nim o przemierzaniu świata, kasowaniu bryk - mówi autor remiksu Paweł Kasperski. Urodzony w 1990 roku producent podpisał się pod nim jako unitrΔ_Δudio, fanom hip-hopu znany jest pod pseudonimem P.A.F.F. - Zainteresowanie twórczością Krawczyka po części wszczepiła mi mama, która często w samochodzie słuchała albumu "...Bo marzę i śnię". Wiele utworów zapadło mi w pamięć, lubię do nich wracać - mówi Kasperski.
Bez obciachu
Przedstawiciele młodszych roczników nie zawsze jednak darzyli Krzysztofa Krawczyka uwielbieniem. Pisze o tym autorka bloga "Zwierz popkulturalny" Katarzyna Czajka. Jak wspomina, piosenkarz przez lata uchodził za symbol obciachu. Według niej zmianę atmosfery wokół muzyka przyniosły ostatnie lata.
"Początkowo miało to być jedynie to ironiczne zainteresowanie, podobne do tego, które sprawiło, że przez pewien czas warszawskie kluby puszczały disco polo" - czytamy we wpisie na facebookowym profilu "Zwierza popkulturalnego". "Ale tu spod tego słuchania ironicznie zaczęło przeświecać coś prawdziwego. Ktoś zupełnie na poważnie wyznał, że zawsze lubił Krawczyka, na którejś imprezie okazało się, że wszyscy znają słowa "Parostatku", ktoś wygrzebał z biografii piosenkarza te fragmenty, które budują legendę. Krawczyk zaczął nowe życie - gdzie z symbolu obciachu przedzieżgnął się w artystę słuchanego, kochanego i takiego, którego obecność po prostu lubiono".
W podobnym tonie wypowiada się Paweł Kasperski. Według niego młodsza publiczność coraz rzadziej posługuje się pojęciami takimi jak "obciach" czy "guilty pleasure" - określającego słuchanie ze wstydliwie skrywaną przyjemnością.
- Kiedyś nie wypadało słuchać takich artystów, bo za bardzo przejmowaliśmy się opinią innych, dane subkultury miały swoje "kodeksy", które wręcz nie pozwalały na słuchanie tego typu muzyki. Ja też tak miałem. A ci artyści to przecież kawał historii polskiej muzyki rozrywkowej. No właśnie - "rozrywkowej" - to jest słowo klucz. Ta muzyka po prostu daje mnóstwo radości. Świetnie się do niej tańczy, skacze, wykrzykuje teksty ze znajomymi - mówi Kasperski.
Inną przyczyną powrotu Krzysztofa Krawczyka do łask może być coraz mocniej odznaczająca się na popkulturze retromania. Gusta fanów muzyki czy kinomanów w ostatnich dekadach często kształtowane są przez nostalgię za minionymi czasami. Właśnie dlatego "retro" jest na topie. W przypadku Krawczyka może chodzić zarówno o hity z lat 70. i 80., jak i utwory nagrywane na przełomie wieków - gdy dzisiejsi 30-latkowie stawali się świadomymi odbiorcami kultury.
Zgadza się z tym dziennikarka popkulturalna Kaja Klimek. Jak mówi, młoda publiczność poszukuje ciekawych zjawisk, których w muzyce rozrywkowej sprzed dekad jest mnóstwo. Wiele z nich mocno odbiega od kanonów rockowych klasyków znanych z Trójki czy punkowego festiwalu w Jarocinie.
- To, co oferuje polska muzyka rozrywkowa, jest absolutnie fantastyczne - kompozycje Andrzeja Korzyńskiego i innych, głosy Adrzeja Zauchy, Krystyny Prońko czy Krzystofa Krawczyka i naszej diwy, czyli Beaty Kozidrak. To absolutna klasa sama w sobie! - mówi Klimek - Do tego przeszłość w popkulturze traktujemy jak jeden gigantyczny zbiornik, w którym wszystko pięknie się wymieszało, nie ma podziału na chronologię i gatunki, można czerpać do woli, pełnymi garściami.
Również i Klimek zwraca uwagę na znikającą granicę między poczuciem kiczu a obciachem. Według niej liczy się przede wszystkim przyjemność, którą odczuwamy w zetknięciu z danym dziełem - niezależnie od tego, czy chodzi o piosenkę, książkę czy film.
- Zamazuje się granica ironii. Kochamy te rzeczy. Czy to ironicznie, czy może "dla beki", czy ze szczerego serca? To już nie jest takie istotne. Moc tkwi w emocjach i radości, którą one generują - mówi dziennikarka.
Ten głos i... ten wąs
Możliwe, że po odejściu Krawczyka radość w jego piosenkach odnajdzie jeszcze więcej osób. Medialna wrzawa po śmierci artysty może skłonić kolejne osoby do odkrywania jego muzyki. To zresztą stare zjawisko, które można było zaobserwować w przypadku wielu gwiazd: Michaela Jacksona, Whitney Houston czy Amy Winehouse. Ci, którzy z piosenkami muzyka spędzili już długie lata, niezależnie od wieku zapamiętają pewnie jego głos, charyzmę i niezwykłą prezencję sceniczną.
- No a poza tym: tego wąsa - podsumowuje Kaja Klimek.