"Maideni nie mają monopolu na riffy". Zespół Ceti nagrał najbardziej klasyczny album od lat
Ceti kontynuuje granie po polsku i wydało niedawno najbardziej klasyczny album od debiutu sprzed ponad 30 lat. Płyta zatytułowana "Ceti" zdefiniowała na dobre kierunek, w którym zespół podąża od kilku lat, o czy opowiedzieli nam muzycy zespołu dowodzonego przez Grzegorza Kupczyka.
Najnowszy album Ceti to tradycyjny heavy metal ociekający rock and rollem, z tekstami w języku polskim. Po raz pierwszy zespół nagrywał bez Marii "Marihuany" Wietrzykowskiej, która z przyczyn zdrowotnych nie gra obecnie na klawiszach w Ceti. Bez klawiszy, za to z dwiema gitarami, zespół brzmi inaczej. Muzyka jest ostrzejsza i ociekająca energetycznymi riffami gitarowymi.
O nowej płycie, wydanej przez Metal Mind Productions, opowiedzieli nam wokalista Grzegorz Kupczyk, basista Tomasz Targosz i gitarzysta Bartosz Sadura.
Rafał Mrowicki, Wirtualna Polska: Zanim porozmawiamy o najnowszej, to chciałbym wrócić do innego albumu. Kilka dni przed naszą rozmową minęło 11 lat od premiery płyty "Ghost Of The Universe - Behind Black Curtain", ostatniej przed dołączeniem Tomka do zespołu. Kolejne cztery płyty są zupełnie inne, brzmią dużo bardziej klasycznie. Od takiego mrocznego heavy metalu, nieco charakterystycznego dla pierwszych lat XXI wieku, już odeszliście.
Grzegorz Kupczyk: Nie wiem czy odeszliśmy. "Ghost" jest bardzo specyficzną i mroczną płytą, może niektórych męczyć.
Tomasz Targosz: Mnie strasznie!
Grzegorz: (śmiech) Bo Tomek jest bardzo wesoły. Jedyna płyta Ceti, która mnie męczy, to "Rasizm" i to nie ze względu na zawartość, a realizację. Andrzej (Łysów - ówczesny gitarzysta Ceti - red.) wtedy strasznie świrował i tak naprawdę on to spaprał, choć mamy na tej płycie dwa potężne hiciory jak "Miłość, nienawiść, śmierć" czy "Epitafium". Dla wielu fanów takie płyty jak "Ghost Of The Universe" czy "Demony Czasu" są z kolei najmocniejsze i najlepsze, dla innych "Lamiastrata" jest kultowa. Nie tworzymy tylko dla siebie. My z Bartim jesteśmy strasznie smutni (śmiech). Tytuł tamtej płyty jest adekwatny do nastroju i treści. Później zaczęliśmy robić materiał na "Brutus Syndrome". Tomek dołączył do nas na samym początku. Podkręcił gałki w prawą stronę.
Tomasz: Przepraszam! W lewą stronę! (śmiech)
Bartosz Sadura: Brzmienie się rozjaśniło. Weszliśmy w wesoły heavy metal.
Jak odczuwacie tę różnicę?
Grzegorz: Świeżość.
Tomasz: Tak jakbyś odsłonił zasłony i wpuścił trochę Słońca, otworzył okna i wywietrzył w pokoju.
Grzegorz: Każdy zespół ewoluuje. Uważam, że na te czasy było to najrozsądniejsze wyjście. Muzyka rockowa trochę zżera swój ogon, szczególnie w Polsce. Pozwoliliśmy sobie na pójście w stronę tego, czego w naszym kraju raczej się nie gra: (klasycznie) na wesoło, z dystansem. Gdy (przed dołączeniem drugiego gitarzysty) nagrywaliśmy solówki, to nie było w tle gitary podkładowej, by można było to lepiej odwzorować na koncertach i to się bardzo dobrze sprawdzało.
Tomasz: Zawsze wychodziłem z takiego założenia, by sztucznie czegoś nie pompować. Nie dobijać sztucznie ściany dźwięku, a zagrać bardziej skromnie i na scenie pokazać się z lepszej strony i wtedy rozkręcić mocniej piec, by można było wyskoczyć w samej bieliźnie.
Bartosz: Tak też lepiej się gra te weselsze utwory.
Zobacz także: "The Voice of Poland": Marek Piekarczyk wprawił w osłupienie trenerów
Dwie ostatnie płyty mają dużo bardziej weselsze brzmienie niż reszta dyskografii Ceti.
Grzegorz: Tomek przyszedł do nas z hasłem "gramy rock and rolla!". Przyjmuje się, że mówiąc to hasło mamy na myśli granie w stylu Chucka Berry'ego.
Tomasz: Ja tak mam! (śmiech)
Grzegorz: Mając na myśli rock and rolla idziemy w stronę luzu muzycznego. Ma być fajnie, wesoło, ale to mamy być my. To się udaje.
Na najnowszej płycie jest najbardziej heavymetalowe granie jeżeli spojrzymy na ponad 30 lat grania Ceti. Najbliższe debiutanckiej płyty.
Tomasz: Ten album jest kontynuacją tego, co zrobiliśmy na "Oczach Martwych Miast" oraz powrotu do języka polskiego. Dobrze wykorzystaliśmy czas pandemii i nawiązaliśmy do tego, z czego Grzegorz najbardziej słynął. Inspirowaliśmy się jego wczesną twórczością. Braliśmy na tapetę "Dorosłe Dzieci", "Smak Ciszy", "Kawalerię Szatana" i trochę "Ostatniego Wojownika". To wszystko co najlepsze z jego starej twórczości, tylko troszeczkę inaczej.
Mówisz o nawiązaniach do płyt, które Grzegorz tworzył niegdyś z Turbo, ale jestem bardzo ciekaw, który kawałek Iron Maiden chodził ci po głowie, gdy tworzyłeś "Syna Przestworzy". Wstęp jest bardzo maidenowy!
Tomasz: Nie wiem czy nie miałem wtedy w samochodzie płyty "Somewhere In Time" albo "Seventh Son Of The Seventh Son".
Miałem skojarzenia z utworem "The Clansman".
Tomasz: A może i "The Clansman"... Bardzo lubię płyty, które Maideni tworzyli z Blaze'em Bayleyem i się tego nie wstydzę. Uważam, że każda pozycja dyskografii Żelaznej Dziewicy jest fascynująca. To wychodzi mimochodem.
Grzegorz: Rozmawialiśmy kiedyś z Tomkiem, że ten motyw przypomina Maidenów. Powiedział, że "Maideni nie mają monopolu na riffy". Jeżeli my do czegoś nawiążamy - Barti, Tomek lub ja wokalnie - to nie dlatego, że chcemy kogoś udawać, ale dlatego, że tak czujemy. Mam taką, a nie inną barwę wokalu, która po angielsku może się tak kojarzyć. Po polsku jest zupełnie inaczej. Jesteśmy z Bruce'em Dickinsonem prawie rówieśnikami, urodziliśmy się w tym samym roku...
Tomasz: Grzegorz tylko nie lata samolotami po piwo (śmiech).
To już druga płyta z rzędu, którą Grzegorz nagrał po polsku. To był twój pomysł, czy zespołu?
Grzegorz: To Tomek i Marysia (Maria "Marihuana WIetrzykowska - grająca na klawiszach współzałożycielka Ceti, która z powodów zdrowotnych nie tworzy obecnie z zespołem) bardzo chcieli bym znowu śpiewał po polsku. Byłem bardzo negatywnie nastawiony.
Dlaczego?
Grzegorz: Język angielski jest dla mnie językiem rodowym muzyki rockowej, tak jak język włoski jest dla mnie językiem rodowym muzyki klasycznej. Ona najlepiej zabrzmi w języku włoskim, a nie po niemiecku czy rosyjsku. Fani od dłuższego czasu też o to zabiegali. Prawdę mówiąc trochę mnie to dziwiło, ale dobrze, jesteśmy w Polsce, więc idźmy w tym kierunku.
Tomek, ciężko było przekonać Grzegorza?
Tomasz: Flaszka albo dwie? (śmiech) W naszych polskich korzeniach jest biesiadowanie. Jeżeli możemy sprowadzić jakiś interes do flaszki albo dwóch, to staramy się to robić.
CETI - Pajac (Oficjalny Klip)
Grzegorz, jestem ciekaw jak ci się śpiewa mając po latach znowu obok siebie dwie gitary, szczególnie gdy gracie utwory Turbo, które tworzyłeś w latach 80.
Grzegorz: Wybór drugiej gitary trwał długo. Nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego muzyka, który dogoniłby Bartiego. To trwało dużo dłużej niż mogło się wydawać. Zawsze mówiłem Bartiemu, że to zależy od niego. Kuba przyjechał na próbę i okazało się, że wszystko gra dobrze. Byłem do tego (dwóch gitar) przyzwyczajony. Chcieliśmy mieć dwie gitary, by Bartiemu było łatwiej na koncertach. Barti, gdy przyjechał do nas z Gdańska do Poznania po przerwie pandemicznej, przyjechał na gotowe.
Bartosz: Okazało się, że to ja muszę teraz więcej ćwiczyć (śmiech).
Tomasz: Pierwszy plan był taki, że drugi gitarzysta będzie stać na scenie za kotarą (śmiech), ale okazało się, że chłopak całkiem nieźle wygląda i nie ma wstydu. Poza tym przyniósł flaszki (śmiech).
Grzegorz: Na pierwszej próbie jeszcze był grzeczny (śmiech).
Tworząc okładkę nowej płyty postawiliście na minimalizm. Na poprzedniej było, moim zdaniem, zbyt wiele detali.
Tomasz: Było na niej prawie tak kolorowo jak na moim ciele z tatuażami (śmiech).
Grzegorz: Ta poprzednia okładka była jeszcze gęstsza, ale pojawiła się sugestia, by coś z niej zabrać. Zrobiłem sobie zestawienie tych okładek, rozmawialiśmy z Bartim i Tomkiem i stwierdziłem, że trochę mnie te okładki, może nie przerażają, ale zastanawiają. Najpierw robimy okładkę z płaczącym Jezusem i wybucha pandemia, a teraz robimy czarną okładkę i mamy rozpiernicz na Wschodzie.
Z drugiej strony tutaj śpiewasz o "Zarazie".
Grzegorz: Mentalnej. Nie chodzi tu o chorobę. W czasie pandemii dało się poznać ludzi, którzy okazali się inni, niż się wydawało. Czyszczenie Facebooka z pewnych znajomych zajęło mi dużo czasu. Z drugiej strony odkryłem, że pewni ludzie są bardziej tolerancyjni niż mi się wydawało. To widać w sklepach, na ulicach, w telewizji: brak tolerancji i zrozumienia przeraził mnie.
CETI - Zaraza (Oficjalne Audio)
Jest coś konkretnego czego się obawiasz? Tutaj pytam o końcówkę tekstu piosenki "Po drugiej stronie życia".
Grzegorz: Pisałem te teksty siedząc na działce, na której uwielbiam spędzać lato. Któregoś dnia musiałem wpaść do domu. Słuchałem sobie jak przed laty "II" Zeppelinów. Siedziałem przy oknie, popatrzyłem na podwórko i stwierdziłem, że w oknach innych mieszkań nie ma już nikogo z moich znajomych. Są tam zupełnie obcy ludzie. Widzę, że nie ma już wielu kolegów, z którymi spotykaliśmy się na koncertach, na imprezach. Niedawno dostałem lutę, gdy usłyszałem, że nie ma już Andrzeja Nowaka. Zaczyna to nabierać zupełnie innego wymiaru.
Początek tego roku był tragiczny dla sceny metalowej. W styczniu Andrzej Nowak, w lutym Roman Kostrzewski.
Tomasz: A dziś w nocy Taylor Hawkins (perkusista Foo Fighters - red.).
Grzegorz: Młody facet przecież. Zaczynam się bać, tak jak jest w refrenie. Ten kosiarz zbliża się do nas. Ostatnie dwa lata były przerażające.
Miałeś okazję uhonorować Andrzeja Nowaka. Vader na swoim koncercie w Poznaniu poprosił cię o wspólne wykonanie przeboju TSA "Heavy Metal World".
Grzegorz: Ja i Andrzej nagrywaliśmy razem płytę z Hungaricą. Piotr (Wiwczarek, lider Vadera) mnie zaskoczył. Zadzwonił do mnie 2-3 tygodnie przed koncertem i zapytał, czy zechciałbym z nimi zaśpiewać ten utwór. Oczywiście się zgodziłem, bo nie odmawia się przyjaciołom, a po drugie dotyczyło to kolegi, z którym znałem się kilkadziesiąt lat. Śmierć Andrzeja była zaskakująca, wręcz szokująca. Na scenie było sympatycznie. Czułem się zaszczycony tym zaproszeniem.
Miesiąc po nim zmarł Roman Kostrzewski, również bardzo ważna postać dla polskiego metalu.
Grzegorz: Rozmawiałem o Romanie z Mariolą Dziubińską. Te śmierci są bolesne. Z Romkiem byłem nawet bardziej związany niż z Andrzejem. Wspólnie jeździliśmy w trasy.
Tomek, jesteś częścią głównego składu projektu Polish Metal Alliance, w którym również Grzegorz miał okazję wystąpić.
Tomasz: Tak wyszło. Maxx (Maciej Koczorowski, lider i wokalista Chainsaw oraz twórca projektu Polish Metal Alliance) prawdopodobnie przez przypadek wykręcił mój numer telefonu. Jest przesympatycznym gościem. Kiedyś powiedział mi, że jestem jego ulubionym basistą, nie było tu słodzenia. Nie chodzi o super technikę, bo nie czuję się wymiataczem. Chodzi o aparycję, wygłup i podejście do wykonywania muzyki rockowej na scenie i sądzę, że to skłoniło Maxxa w moją stronę. To fantastyczne, bo okazuje się, że machając prawą ręką można zwrócić na siebie uwagę jak Sid Vicious z Sex Pistols (śmiech). Jeżeli chodzi o Polish Metal Alliance, to propozycji i pomysłów jest bardzo dużo. Nie da się tylko zgrać czasu wszystkich osób, by dało się zrobić z tego coś, co wyewoluowałoby w trasę koncertową. To byłoby cudowne.
Choćby w podstawowym składzie.
Tomasz: Nie wykluczam, że koncert się wydarzy, ale powiedzieć za dużo nie mogę. Napomknę, że kolejne utwory są w drodze (kilka dni po naszej rozmowie ukazał się cover utworu "Metal Heart" z repertuaru Accept - red.).
Grzegorz, ty wystąpiłeś w utworze "Stars", w którym wystąpiło wielu wokalistów, nie tylko metalowych.
Grzegorz: Nie ukrywam, że było mi trochę trudno, bo byłem po przebytym COVID-19 i moja kondycja wokalna była na 80 proc. Przygotowałem się dobrze, by było jak najlepiej i wyszło przyjemnie. Towarzystwo było zacne. Maxx jeszcze coś ze mną kombinuje, ale to sprawa przyszłościowa.
Polish Metal Alliance - Metal Heart (Accept cover)
W dniu premiery nowej płyty Ceti wyszła też na kompakcie koncertowa płyta Turbo "Alive".
Grzegorz: Ta płyta już sporo przeszła i swoje zarobiła (śmiech). Nie słucham tej płyty. Nie mogę jej przetrawić.
Tomasz: Tu nie śpiewa Kupczyk, tylko Mille Petrozza (lider niemieckiego Kreatora)!
Grzegorz: (śmiech) Realizacja jest brzydka. Jest za dużo pogłosu. Wszystko jest takie...
Tomasz: NRD-owskie. Powiedz to!
Grzegorz: No NRD-owskie (śmiech). Mam do tej płyty trochę sentymentu i cieszę się, że Metal Mind to wydał, ale płyt z okresu, w którym śpiewałem w Turbo, już praktycznie nie słucham. To jednak 40 lat różnych produkcji. Z tą płytą wiąże się pewna anegdota. Pierwszy materiał był nagrywany przez niejakiego "Polo". Poszedłem z Maryśką odsłuchać materiał, to była Metalmania 87. Okazało się, że facet odwrócił taśmę i nagrywał wszystko na lewej stronie. Trzeba było ten materiał zagrać jeszcze raz na kolejnej Metalmanii rok później. Okładka jest ładna. Jerzy Kurczak pokazał się z dobrej strony. Cieszę się z reedycji, bo do tej pory nie było tej płyty na kompakcie. Wbrew pozorom są lepsze materiały live Turbo, np. Metalmania z 2005 roku. Walczę, by to wydostać. Można to wydać i brzmiałoby 1000 razy lepiej niż to, ale ludzie mają sentyment. Tu jest jeszcze jedna rzecz, o której nigdy nie mówiłem. Gdy zaczyna się utwór "Ostatni Wojownik" to słychać dość długą partię bębnów. Trzeba było wtedy szybko zmienić taśmę. Dziuba przybiegł i zawołał "Chłopaki, grajcie cokolwiek! Trzeba zmienić taśmę!". Na szczęście tak szybko zmienili, że udało się nagrać, to co Tomek Goehs zaczął już grać.
Co planujecie na kolejne miesiące po pierwszych koncertach promujących nową płytę?
Bartosz: Niedługo realizujemy klip do "Posłańców".
W jakim klimacie? Klip do "Pajaca" był kręcony w pubowej scenerii.
Grzegorz: To była ekstra knajpa z Poznaniu, zaprzyjaźniona z nami. Nowy teledysk będzie kręcony w hali. Jest dobra ekipa i nie ingeruję w ich pomysł. Będzie to klip prezentujący zespół, będzie poprzecinany innymi obrazami. Mamy to robić w niedzielę 10 kwietnia. Poprzedni teledysk zaczęliśmy kręcić o 11:00, a w domu wylądowałem o 23:30.
Napisz do autora: rafal.mrowicki@grupawp.pl